Adrianna Sułek z każdymi kolejnymi mistrzostwami bije rekordy życiowe, rozwija się i coraz bliżej jej do niedoścignionej Nafissatou Thiam. Do kolekcji dorzuciła kolejne srebro – tym razem z pięcioboju halowych mistrzostw Europy. Srebro zdobyła też Ewa Swoboda w dużo bardziej odpowiadającym jej, ale mniej popularnym sprincie na 60 metrów.
Halowe mistrzostwa Europy trwają krótko, bo tylko cztery dni. Nie zdążą się jeszcze dobrze rozkręcić, a już trzeba je kończyć, dlatego trzeba mówić i pisać o polskich sukcesach! A już tym bardziej o takim ambitnym podejściu, jakie prezentuje Adrianna Sułek. Halowe mistrzostwa to dużo mniej konkurencji, nie ma rzutu młotem, dyskiem, oszczepem i jest kilka zmian dystansowych – na przykład nie biegnie się klasycznej setki sprintem, tylko sześćdziesiątkę. Nie ma biegów na 10 km i 5 km, ale jest za to na ten na 3 km, który normalnie jest biegiem z przeszkodami. No i ważne w kontekście akurat naszej reprezentantki, że kobiety mają pięciobój, a nie siedmiobój – skok wzwyż, pchnięcie kulą, skok w dal i bieg na 800 metrów pozostają niezmienne, ale przez płotki biegnie się na 60 metrów, a nie na 100. No i odpada bieg na 200 metrów i bardzo mało lubiany przez Sułek rzut oszczepem.
Wydarzenia lekkoatletyczne mogą się mieszać, bo są zarówno te halowe i te stadionowe. Sułek uwielbia przede wszystkim bieg na 800 metrów. Już w siedmioboju na igrzyskach olimpijskich w Paryżu, czyli półtora roku temu, była na tym dystansie druga, tuż za Xénią Krizsán. Pozostałe konkrencje poszły jej słabiej, ale akurat “osiemsetka” od zawsze była najmocniejszym punktem Polki. Przez lata ambitnie poprawiała wszystko, szczególnie najmniej ulubiony oszczep, skok w dal czy pchnięcie kulą. Postęp, jaki zrobiła Sułek, jest olbrzymi. Na IO do Nafissatou Thiam straciła tyle punktów, że to wydawał się zupełnie inny świat. Z każdym kolejnym pięciobojem lub siedmiobojem tylko się do Belgijki zbliżała. Na poprzednich mistrzostwach Europy w 2022 roku w siedmioboju była już dużo bliżej, zdobywając srebro. Teraz w pięcioboju była jeszcze bliżej, do światowej dominatorki brakło jej tylko 41 punktów.
Adrianna Sułek przez malutką chwilę była nawet… rekordzistką świata pięcioboju, ale za chwilę na metę wbiegła Nafissatou Thiam i odebrała Polsce ten rekord. Wszystkie konkurencje poszły naszej wieloboistce znakomicie. Trudno mieć jakikolwiek niedosyt, jeśli w czterech bije swoje życiówki, a w piątym wyrównuje rekord. Sułek zgromadzila na swoim koncie ponad 5000 punktów, konkretnie 5014, łamiąc magiczną barierę. Już samo postraszenie Thiam to coś gigantycznego. Belgijka przecież nie była taka pewna końcowego zwycięstwa. W “osiemsetce” Sułek wyprzedziłą ją o ponad sześć sekund. Problem jednak jest taki, że Thiam także pobiła swoją życiówkę na tym dystansie. Polska zawodniczka wyprzedziła inną Belgijkę – Noor Vidts i to dobre podsumowanie progresu, bo rok temu na halowych mistrzostwach świata w pięcioboju (bez udziału Thiam), to właśnie z Vidts przegrała złoto.
To nie był jedyny medal tego wieczoru. Kolejny krążek na swoim dystansie wywalczyła Ewa Swoboda. Do złota ME z Glasgow i srebra ME z Belgradu dołożyła jeszcze jedno srebro. Byłby pewnie jeden więcej, ale w dramatycznych okolicznościach musiała wycofać się z halowych mistrzostw Europy na polskiej ziemi w Toruniu. Swoboda miała bronić złota z Glasgow, a pozytywny test na obecność koronawirusa wykluczył ją z rywalizacji. Była wówczas wiceliderką europejskich tabel i musiała obejść się smakiem. Wróciła więc na halowe mistrzostwa w bardzo dobrym stylu, po raz kolejny pokazując, że sześćdziesiątka jej “siedzi”. Pokonała ją tylko Mujinga Kambundji, ale to akurat mistrzyni świata na tym dystansie. Wówczas Swoboda była w świetnej formie, ale Mujinga Kambundji i bijąca życiówkę Mikiah Brisco pobiegły poniżej siedmiu sekund. To był zresztą doskonały finał, bo 7,04 osiągnęły aż… cztery zawodniczki! Swoboda przegrała brąz MŚ o – uwaga – dwie tysięczne sekundy.
Tym razem Amerykanek nie było, bo to przecież mistrzostwa Europy, ale Kambundji znów okazała się najlepsza. Przystępowała do mistrzostw jako najlepsza Europejka – z wynikiem sezonowym 7,03 s. Jeszcze go poprawiła na równe siedem sekund. Swoboda w finale pobiegła swoje season best, ale do znakomitej Szwajcarki brakło. Niby to tylko dziewięć setnych sekundy, ale jak na taki dystans – jest to widoczna przewaga. Swoboda była mocna od samego początku, kiedy to z wynikiem 7,11 s wygrała pierwszą fazę eliminacji. W półfinale uzyskała 7,10 s i znów spokojnie zameldowała się w kolejnym etapie – już finałowym, gdzie wywalczyła srebro. Przed ME miała czwarty w Europie rezultat w sezonie – 7,09 s. Dina Asher-Smith nie przyjechała do Stambułu, ale już będącą wyżej na listach Daryll Neitę Swoboda wyprzedziła o trzy setne sekundy. Tak więc zakładano, że będzie miała brąz, a udało jej się wyprzedzić jedną lepszą rywalkę.