Mogli zbliżyć się na dystans jednego meczu, a tymczasem droga do pozycji lidera to przynajmniej trzy spotkania! Legia Warszawa po kompromitacji w Poznaniu wraca na ligową ścieżkę i przed nią bardzo trudny rywal. Cracovia jest tuż za podium i trzeba ją uznać za największą rewelację obecnego sezonu Ekstraklasy! Czy Pasy pokonają kolejnego faworyta?
Od porażki w Szczecinie minęło 2,5 miesiąca w trakcie, których Legia Warszawa pokazała swoją najlepszą twarz. Siedem zwycięstwa i dwa remisy sprawiły, że szybko zbliżyli się do ligowej czołówki. Dodatkowo zapewnili sobie grę w Lidze Konferencji na wiosnę i niewiele brakuje do tego, by byli pewni startu już od 1/8 finału. Tyle że zgodnie z zasadą “jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz”, to trzeba oczywiście wspomnieć o wyjeździe do Poznania tuż przed przerwą reprezentacyjną. Tam zwycięstwo miało dać bezpośredni kontakt z Kolejorzem, ale także drużynami będącymi za ich plecami – Rakowem, Jagiellonią i Cracovią. Skończyło się jednak dużą wpadką i kompromitującą porażką 2:5. Po spotkaniu przy Bułgarskiej ponownie rozgorzała dyskusja na temat kadry stołecznego zespołu. Umówmy się, Goncalo Feio nie ma komfortu wystawienia dwóch równorzędnych jedenastek. Jak mogliście przeczytać na naszych łamach, portugalski trener regularnie wystawiał niemal tych samych piłkarzy. Wcale nie chodzi tutaj o kwestie zdrowotne całego zespołu. Po prostu różnica jakości pomiędzy podstawowymi graczami a rezerwowymi jest zbyt duża, by dzisiaj rotować i osiągać wyniki, które będą satysfakcjonować kibiców w Warszawie, czytaj: wygrywać, co trzy dni.
Legia silna wobec słabych, a Cracovia silna wobec silnych
Tak najkrócej można opisać legionistów w tym sezonie. Legia grała już w tym sezonie siedmioma rywalami należącymi do aktualnego TOP9 ligi, czyli pierwszej połowy tabeli. Pokonali jedynie Motor(5:2) oraz Widzew(2:1), w obu przypadkach u siebie. Do tego domowy remis z Górnikiem Zabrze, a przy Łazienkowskiej przegrali także z Rakowem. Takie same rezultaty zanotowali w Poznaniu i Szczecinie. Z delegacji jedyny punkt przywieźli z Białegostoku. Łącznie zatem siedem gier i tylko 8 punktów! Średnia na poziomie 1,15/mecz to bilans zawstydzający i pokazujący, że z najmocniejszymi po prostu idzie im wybitnie słabo. Tym bardziej porównując to z wynikami Pasów, które także ogrywały u siebie Motor oraz Widzew, ale drużyna Dawida Kroczka przywiozła takżek komplet punktów z trudnych wyjazdów do dwóch ostatnich mistrzów Polski. W Częstochowie wygrali 1:0 w drugim meczu sezonu. Jeszcze w sierpniu wykorzystali słabą wówczas dyspozycje Jagi. Lekko jednak nie było, bowiem wyciągnęli wynik z 1:2 i pokonali drużynę Adriana Siemieńca 4:2. Ograli także Górnika i Pogoń, a jedynym zespołem z pierwszej połowy tabeli, który okazał się lepszy był Kolejorz. Tak czy siak mówimy o dorobku 18 na 21 możliwych punktów, czyli rezultacie ponad dwukrotnie lepszym o legionistów! Do tego spotkania z udziałem KSC są niezwykle interesujące i obfitujące w bramki – najwięcej goli w naszej lidze. Średnia dobija niemal do czterech sztuk na każde 90 minut, co robi wrażenie. Nawet niezłe 47 goli w spotkaniach Legii nijak się ma do wyniku Pasów – 57.
Cała liga go zazdrości
Nie ma wątpliwości, że każdy trener w Ekstraklasie chciałby mieć w ataku kogoś takiego, jak Benjamin Kallman. No może nie każdy, gdyż w Rakowie Częstochowa zdecydowanie najbardziej promowani są napastnicy, którzy… nie potrafią strzelać goli. Dlatego po 15. kolejkach Medaliki mają na swoim koncie 19 zdobytych bramek, a wspomniany Fin licząc gole i asysty jest niewiele gorszy – 10 trafień i 6 ostatnich podań. W klasyfikacji strzelców ma tyle samo bramek, co Leonardo Rocha z Radomiaka i minimalnie wyprzedza Mikaela Ishaka. Jednak, gdy dodamy asysty, wówczas Kallman odjeżdża jeszcze bardziej. 16 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej, to o cztery więcej od drugiego Ishaka i pięć od Jesusa Imaza. Dzisiaj na jego jeden bezpośredni udział przy bramce trzeba czekać średnio nieco ponad 82 minuty w meczu. Wspomniani zawodnicy za nim są gorsi o 8 i 18 minut w spotkaniach Ekstraklasy.
W Cracovii liczby Kallmana odpowiadają niemal połowie zdobytych bramek przez zespół. Mimo wszystko KSC to nie jest najbardziej uzależniona drużyna od swojego najlepszego strzelca. Tu “prowadzi” Radomiak, ale to bardziej zasługa partnerów Rochy. Gdyby jednak umieścić postać Kallmana w innych klubach, wówczas ten procent byłby jeszcze lepszy. Gole i asysty Fina to wynik lepszy od pięciu ekstraklasowych ekip! Śląsk, Puszcza, stal, Korona i Zagłębie mają te wyniki gorsze. Niewiele gorszy Fin jest od całych zespołów Lechii, wspomnianego Radomiaka, Piasta, Górnika Zabrze czy wymienianego także Rakowa. Jakkolwiek to dziwnie brzmi, to jeden zawodnik wykręcił niemal takie same liczby, jak jeden z głównych kandydatów do mistrzostwa, który przecież wydaje niemało w skali Ekstraklasy i teoretycznie ma jednego z najlepszych trenerów w kraju.
Teraz przenieśmy się do Warszawy, gdzie w klasyfikacji kanadyjskiej najlepszy jest… Bartosz Kapustka. Pomocnik stołecznego klubu z sześcioma udziałami przy bramkach jest dwunasty w klasyfikacji ligi(5 goli i jedna asysta). Tylko Raków ma niżej swoich przedstawicieli, bowiem tyle samo punktów w klasyfikacji kanadyjskiej ma Luka Zahović z Górnika Zabrze. Ofensywa warszawian nadal woła o pomstę do nieba, bowiem zbyt wiele zależy od nominalnego… lewego obrońcy Rubena Vinagre.
Czy w końcu zagra młodzież?
Goncalo Feio, gdy przyszedł do warszawskiego klubu wiele mówił, że młodzież mocno skorzysta na jego przyjściu. Owszem, wielu piłkarzy z akademii regularnie trenuje z pierwszym zespołem. Jednak trenowanie, a granie to dwa różne systemy walutowe. W tym przypadku jedynym, który może mówić jako tako o grze jest Jan Ziółkowski. Kłopot w tym, że w klasyfikacji drużynowej jest na 19. miejscu z dorobkiem 487 minut. Zapewne byłby już w trzeciej dziesiątce, gdyby nie kontuzja Maxiego Oyedele. Może to nie jest tragiczny rezultat, ale przypomnijmy, że za Legią już 25 spotkań tego sezonu, co daje średnią niecałych 20 minut na spotkanie… Kolejnym, który dostał swoje szansę był Wojciech Urbański – 287 minut. Pozostali byli jedynie bohaterami epizodycznymi. Tak trzeba nazwać fakt, gdy grupa: Jordan Majchrzak, Mateusz Szczepaniak, Igor Strzałek, Jakub Adkonis i Jakub Żewłakow uzbierali razem 236 minut.
Według relacji osób dobrze znających się na akademii warszawskiego klubu zdecydowanie warto byłoby dawać więcej szans Adkonisowi czy Szczepaniakowi. Feio w przedmeczowych wypowiedziach powiedział nawet, że ten pierwszy dostałby sporo minut w końcówce rundy, gdyby nie… jego kontuzja w trakcie ostatniego zgrupowania reprezentacji młodzieżowych. To teza nie do zweryfikowania, a dla szkoleniowca dość łatwy “łup” na konferencji. Coś w stylu, że “chciałbym stawiać na młodych, ale akurat są kontuzjowani i nie mogę”. Warto dodać, że Portugalczyk zapowiedział także ewentualne minuty dla Pascala Mozie. Według wielu to największy talent akademii Legii, a mowa o chłopaku z rocznika 2008.
***
Początek meczu przy Łazienkowskiej o godzinie 20:15.