Skip to main content

Randy Barnes był długowiecznym rekordzistą świata w pchnięciu kulą. Już nikt o nim nie pamięta. Wielu nie uznawało rekordu z uwagi na niejasną dopingową przeszłość Barnesa. Dobrze się stało, że w 2021 roku ten 31-letni rekord pobił Ryan Crouser, osiągając odległość 23,37 m. Teraz Amerykanin poprawił własny wynik o dodatkowy centymetr. I to na hali!

Rekordy świata Crousera padają w dziwnych okolicznościach. Pierwszym od razu sprawił, że można było złapać się za głowy, bo przecież pobił stary, długowieczny aż o 25 cm. Raczej zadawano sobie pytanie: kiedy będzie blisko rekordu świata, a on odpalił taką petardę. Ku uciesze fanów lekkoatletyki, wykreślił kontrowersyjny wynik Barnesa z 1990 roku. I to szybciej niż zakładano. W zeszłym roku poprawił go jeszcze o centymetr. Tak się przynajmniej wydawało organizatorom nowojorskiego mityngu Millrose Games z cyklu World Indoor Tour Gold. Wszystko zakończyło się totalną klapą, bo doszło do błędu w pomiarze i to aż prawie o metr. 23,38 m trzeba było anulować. Wielka kompromitacja. Co się odwlecze to nie uciecze i Crouserowi rok później znów zmierzono 23,38 m. Tym razem już prawidłowo. O żadnym błędzie nie było mowy. Amerykanin zrobił coś totalnie abstrakcyjnego. To nie jest normalne, że rekord świata bije się na hali. Tam do tej pory najlepszym wynikiem było 22,82 Crousera z Fayetteville. Nie było nigdy nawet blisko 23 metrów, a teraz jest nawet dużo ponad.

Dwukrotny mistrz olimpijski przyjechał na zawody Simplot Games w Pocatello i zrobił coś kosmicznego, poprawił swój najlepszy wynik z hali o 56 centymetrów! Żeby tego było mało, to pobił przy tym całkowity rekord świata… ten ze stadionu! Tajemnicą sukcesu jest nowa technika kulomiota, którą nazwał… ślizgiem Crousera. Polega na przesunięciu punktu startowego w prawo i dodaniu dodatkowego kroku do obrotu. Jak widać, sprawdziła się doskonale. Wynik 23,50 na stadionie nie wydaje się być poza zasięgiem, bo tam przecież pcha się dalej. Tydzień po rozpoczęciu sezonu rzutem na odległość 22,58 m na Millrose Games w Nowym Jorku, od razu na dzień dobry zaprezentował niesamowitą formę i to wszystko przy testowaniu nowej techniki, którą przecież będzie jeszcze udoskonalał. Chodzi w niej o wygenerowanie większego pędu, większą siłę rotacyjną. Jak widać, pchnięcie kulą tylko dla laików wygląda na banalne, a opiera się o drobne detale. Jest taki filmik na YouTube, w którym Crouser dokładnie tłumaczy o co chodzi w jego nowej technice. Było to kilka dni przed osiągnięciem 23,38 m. Wyszło rewelacyjnie. Tłumaczył tam więc coś, w co szczerze wierzył.

Ryan Crouser to dominator pchnięcia kulą. Pomińmy ten ewenement halowy. Na 15 najdłuższych odległości, biorąc pod uwagę tylko te na stadionie, to właśnie ten zawodnik ma aż dziewięć (!) wyników. Sam więc występuje częściej w TOP15 na stadionie niż wszyscy inni razem wzięci. Fenomen. A towarzyszy mu tam przede wszystkim jego największy konkurent, z którym toczy kolejne boje, a więc Joe Kovacs (dwa wyniki) oraz… nazwiska z przełomu lat 80. i 90. Jest tam między innymi długowieczny rekordzista świata Randy Barnes i jego wynik 23,12, do którego przez lata nikt nie mógł się zbliżyć. Nie wszyscy ten wynik uznawali. Dlaczego? Przez podejrzenie stosowania zakazanych środków. Barnes to złoty medalista olimpijski z Atlanty. W historii tej dyscypliny lekkoatletycznej tylko czterech kulomiotów przebiło odległość 23 metrów – Niemiec Ulf Timmermann w 1988 roku, właśnie Randy Barnes w 1990 roku, 31 lat później Ryan Crouser, a we wrześniu 2022 roku dołączył jeszcze jego rywal Joe Kovacs ze swoim 23,23 w Diamentowej Lidze.

Żeby to do czegoś porównać, to przykładowo – najlepszy polski wynik należy do Michała Haratyka i wynosi 22,32. Tomasz Majewski wygrywał złoto olimpijskie w Pekinie odległością 21,51, a cztery lata później w Londynie 21,89. Crouser i Kovacs wzajemnie się nakręcają i robią wyniki w okolicach 23 metrów. Pierwszy zrobił to Crouser. Mistrz olimpijski z Rio podczas Festiwalu Rzutów w Tuscon uzyskał 23,01 m. Wydarzyło się to w maju 2021 roku. Został wtedy trzecim w historii, który przekroczył granicę 23 metrów. Wielu kibiców zacierało rączki, że to początek serii i w końcu doprowadzi to do zakończenia debaty na temat rekordu Barnesa z 1990 roku, który nie dawał spokoju. Niby był, ale jakby go nie było, a jednak ciągle go oficjalnie uznawano. Wreszcie pojawił się Ryan Crouser i rzucił wyzwanie wynikowi 23,12. Zabrakło niewiele, ale poddawać się nie zamierzał. W 2021 roku był w doskonałej formie. Już niecały miesiąc później podczas prób olimpijskich w amerykańskim Eugene pchnął 23,37 m. Najlepsze, że nie poprawił rekordu jakoś na styk, ale aż o 25 centymetrów. Stał się królem kuli.

Dwa miesiące później potwierdził wielkość na igrzyskach w Tokio. Co prawda życiówki nie pobił, ale 23,30 m to też rewelacyjny rezultat, rekord olimpijski i tylko o siedem centymetrów mniej niż wcześniej w Eugene. Dwa tygodnie później, znów w najbardziej popularnym lekkoatletycznym w USA Eugene, uzyskał 23,15 m. W ciągu dwóch miesięcy osiągnął trzy z czterech najlepszych wyników w historii. Był w wybitnej formie, stał się jedną z największych gwiazd całej lekkoatletyki, choć na jego niekorzyść działało to, że pchnięcie kulą nie jest tak efektowne jak skok o tyczce czy też różnego rodzaju sprinty. Crouser wprowadził  rywalizację z Kovacsem na inny poziom i wcale nie zawsze wygrywał. Starszy z zawodników, czyli Kovacs, może najbardziej żałować igrzysk olimpijskich, bo kolega z kadry stanął mu na drodze do dwóch złotych medali i Joe musiał się zadowolić dwoma srebrami, ale na przykład na MŚ w Doha w 2019 roku pokonał go o… jeden centymetr. Z tym, że nie były to jeszcze rezultaty powyżej 23 metrów, a 22,91 i 22,90. Kovacs pokazał, że nie zamierza składać broni i jesienią 2022 roku w Zurychu zaskoczył wszystkich odległością 23,23 m. wtedy był to trzeci najlepszy wynik w historii, za dwoma Crousera. Teraz jest już czwarty. Crouser za to pierwszy, drugi i trzeci.

Wydaje się, że sufit Ryana Crousera jest jeszcze wyżej i nie powiedział on ostatniego słowa. 23,50 m w dobrych warunkach stadionowych i po udoskonaleniu nowej techniki pchania? Nikt nie mówi nie. Ten człowiek wyznacza kolejne granice pchnięcia kulą.

Related Articles