W pierwszej części podsumowania MŚ w Eugene było miejsce dla rekordzistów i mistrzów, którzy potwierdzili świetną formę po igrzyskach. Tym razem skupimy się na wynikach Polaków. Trzy srebra i złoto dały nam 8. miejsce w klasyfikacji. Omówimy też kilka niespodzianek tych mistrzostw.
Niestety Polacy bardziej zasłynęli aferami z PZLA niż wynikami sportowymi. Lekkoatleci rozpieścili nas zwłaszcza na ostatnich igrzyskach. Cztery medale MŚ to wynik gorszy niż ostatnio w Doha 2019, ale wówczas były trzy były brązowe i miejsce w klasyfikacji też gorsze. Teraz jest złoto Pawła Fajdka, srebro Wojciecha Nowickiego i dwa srebra Kasi Zdziebło. W Londynie w 2017 roku mieliśmy aż osiem medali MŚ, w Pekinie w 2015 także osiem. Za każdym razem złoto dla nas zdobywa Fajdek.
3. Dobre występy Polaków
Polski dublet w rzucie młotem był już omawiany w OSOBNYM TEKŚCIE, dlatego tu warto skupić się na naszej największej bohaterce tych mistrzostw. Takiej, której nikt się kompletnie nie spodziewał. Kasia Zdziebło, którą trenuje na co dzień ojciec Dawida Tomali, wywalczyła dwa srebra, a więc połowę polskich medali. Zatrzymajmy się na chwilę w tym miejscu, bo szykują się ogromne zmiany w chodzie na IO. Na MŚ 2019 i 2017 zarówno kobiety, jak i mężczyźni mogli zdobyć medale na 20 i 50 km. Na igrzyskach kobiety miały możliwość zdobycia tylko jednego medalu – na 20 km, a mężczyźni na 20 km i na 50 km, co było mocno niesprawiedliwe. Na obecnych MŚ w Eugene kobiety i mężczyźni chodzili na 20 km, ale drugi dystans zdecydowanie skrócono i zamieniono na 35 km. A na czym polega zmiana na IO? Owszem, chód sportowy na 20 km pozostanie tak, jak był, ale rywalizacja na 35 km będzie… mikstowa – po dwie kobiety i dwóch mężczyzn. Z tym, że nieznane są jeszcze dokładne zasady.
Kasia Zdziebło zaskoczyła wszystkich dwoma srebrami. To zawodniczka, która jest po wyższych studiach i to medycznych, łączyła więc sport z bardzo trudnym kierunkiem. W chodzie na 35 kilometrów pobiła swój własny rekord Polski o ponad dziewięć minut. Dotychczas nie była znaną lekkoatletką, choć już w Tokio zajęła dobre 10. miejsce na 20 kilometrów. Teraz poszła w ślady Dawida Tomali i dopisała na konto naprawdę gigantyczny sukces… a nawet dwa! Jeden medal już był pobiciem najlepszego polskiego wyniku MŚ (5. miejsce Kasi Radtke), natomiast Zdziebło zdobyła dwa. Zaskoczyła samych organizatorów, którzy na medalu pomylili nazwisko, pisząc “Zoziebło”. Trzeba też docenić bardzo wynik Adrianny Sułek i udany powrót Sofii Enaoui, piątej na 800 metrów. Młoda wieloboistka za to pobiła 37-letni rekord Polski w siedmioboju, ale to starczyło na 4. miejsce.
4. Niemiłe występy Polaków
Negatywne show skradły tym razem sztafety na 400 metrów, które przez lata były naszą dumą. O ile jeszcze męska spisała się na miarę możliwości, to mieszana i damska zawaliły sprawę. Więcej mówiło się o konflikcie z Anną Kiełbasińską, której to obiecano, że nie pobiegnie w półfinale miksta i zostanie oszczędzona na finał, a dzień przed zawodami okazało się, że musi pobiec, bo trener Matusiński nawet nie wiedział o zmianie przepisów, że można wymienić tylko jedną osobę w finale. No i rozpoczął się dym. Nasz mikst w składzie: Karol Zalewski, Justyna Święty-Ersetic, Kajetan Duszyński i Natalia Kaczmarek (+Iga Baumgart-Witan w półfinale) zajął 4. miejsce i nie zdobył nawet medalu. Nasze reprezentantki otwarcie krytykowały koleżankę, Święty-Ersetic mówiła, że nie wyobraża sobie biec z nią w kolejnej sztafecie.
Wszystko musiał uspokajać Tomasz Majewski. Rzeczywiście w damskiej sztafecie Kiełbasińska nie pobiegła, tyle, że nie pobiegła też Kaczmarek, czyli nasze numer jeden i numer dwa. W eliminacjach miały sobie poradzić Gosia Hołub-Kowalik i Kinga Gacka, ale Polki sensacyjnie odpadły. Jeszcze wnosiliśmy protest, bo Hołub-Kowalik została poważnie nadepnięta aż pojawiła się krew, ale na nic się to zdało i zabrakło w finale wielokrotnych medalistek MŚ, ME czy ostatnio IO.
Zawiodła też Maria Andrejczyk, czyli srebrna medalistka z Tokio. Tym razem przepadła w eliminacjach rzutu oszczepem. Tyle, że jej akurat ogromnie dokuczają problemy z barkiem, z którymi nie może sobie poradzić. Nie może nawet regularnie trenować, dlatego rzuciła aż o 15 metrów mniej niż robi to w najlepszej formie. Dawid Tomala może narzekać, że zmieniono odległość w chodzie sportowym z 50 na 35 km. W tym pierwszym, bardziej na wykończenie, miałby dużo większe szanse, a tak zajął odległe 19. miejsce, choć i tak pobił swój rekord. Tych rekordów było mnóstwo w całej stawce, bo 35 km to po prostu nowy dystans. Piotr Lisek skoczył zaledwie 5,50 m i nie zakwalifikował się do finału skoku o tyczce, w finale na 800 metrów zabrakło też brązowego medalisty z Tokio – Patryka Dobka.
5. Kilka niespodzianek MŚ
Taką jest na pewno przegrana Amerykanów w sztafecie 4×100 metrów. Kiepskie zmiany sprawiły, że na ostatniej prostej Andre De Grasse dał niespodziewane złoto Kanadyjczykom. Ogromną sensacją jest też brak jakiegokolwiek medalu dla Karstena Warholma, czyli rekordzisty świata w biegu przez płotki na 400 metrów. Tym razem zajął odległe 7. miejsce. Jego występ jednak jeszcze dwa tygodnie temu był niepewny, bo naderwał mięsień dwugłowy uda na początku czerwca podczas Diamentowej Ligi. Wygrał Brazylijczyk Alison Dos Santos, brązowy medalista z niesamowitego wyścigu z Tokio, w którym to aż trzech biegaczy pobiło rekord świata.
Norwegowie mogli się trochę zamałać, bo złoto przegrał też na 1500 metrów Jakob Ingebrigtsen, a pokonał go niespodziewanie Brytyjczyk Jake Wightman. Jakob powetował sobie niepowodzenie złotem na 5000 metrów i przypomniał, jak wygrywał kiedyś ME w Berlinie na tym dystansie, dokładając jeszcze złoto na 1500 metrów. Kompletnie sensacyjną zwyciężczynią została też Chinka Feng Bin w rzucie dyskiem. Rok temu była zaledwie 17. na IO i poprawiła się o prawie dziewięć metrów. 69,12 m to rekord życiowy Bin i drugi wynik w tym roku. Zawiodła faworytka Valarie Allman.