Mistrzostwa świata w Eugene dobiegły końca. Padły w sumie trzy rekordy świata, w tym dwa w kobiecych płotkach – na 100 metrów i 400 metrów. Znów wszyscy czekali na popis Szweda Armanda Duplantisa, który uzyskał wynik 6,21 w skoku o tyczce i rywalizuje w innej galaktyce. Wielu mistrzów olimpijskich potwierdziło też mocną formę.
Mistrzostwa świata trwały w sumie dziewięć dni. Podsumujemy sobie najważniejsze wydarzenia w dwóch częściach, oczywiście jest to przegląd subiektywny, bez analizy konkurencja po konkurencji, żeby nie zanudzić się na śmierć. W pierwszej części mowa o rekordach świata i mistrzach, który potwierdzili dominację, natomiast w drugiej zajmiemy się występami Polaków i niespodziankami tych mistrzostw.
1. Rekordy świata
Armand Duplantis, Sydney McLaughlin i Toby Amusan. Dwa pierwsze rekordy były spodziewane. Szwed to największa gwiazda lekkoatletyczna. Akurat jego dyscyplina jest ustawiana specjalnie na ostatni dzień mistrzostw, jako wisienka na torcie. Ma przecież jeszcze wiele lat skakania przed sobą, a już przekracza ludzkie granice. Ten chłopak to zjawisko, już po raz piąty ustanowił rekord świata. Zaczął 2,5 roku temu w Toruniu, osiągając 6,17 m i przesuwa się o centymetr. W Eugene pokonał poprzeczkę na wysokości 6,21 m. Mondo niespodziewanie strącił ją w jednej próbie na 5,87 m, ale szybko się zrehabilitował. Z lekkością pokonał 5,94, potem sześć metrów i 6,06. Od pokonania sześciu metrów rywalizował już sam ze sobą. Postanowił zaatakować rekord, który ustanowił w marcu w Belgradzie i powiodło mu się w drugiej próbie.
Kolejne dwa rekordy padły w zawodach kobiet. Ten bardziej spodziewany to Sydney McLaughlin, ale… nie aż tak. Amerykanka rok temu zeszła poniżej 52 sekund podczas zawodów kwalifikacyjnych do igrzysk. Sukcesywnie poprawia rekord, teraz zrobiła to po raz czwarty. Ogólnie stadion Hayward Field w Eugene jest bardzo przyjemny dla McLaughlin. To tu pobiła rekord trzy razy, a czwarty miał miejsce na IO w Tokio. Ten czwarty rekord Sydney i zejście od razu na 50,68 sekund jest czymś absolutnie kosmicznym. Przecież to aż 0,73 s mniej niż dotychczas. Jedyne czego może żałować, to fakt, że od razu walnęła taki rekord, a mogłaby go poprawiać jeszcze przecież dobre kilka razy. No, ale bieg to coś zupełnie innego niż konkurencje z ustawianiem wysokości.
Trzeci rekord należy do Toby Amusan. Nigeryjka to czwarta zawodniczka igrzysk z Tokio i najmniej utytułowana spośród trójki rekordzistów. W półfinale biegu na 100 metrów przez płotki, przy dość mocnym wietrze, osiągnęła 12,12 s, poprawiając sześćioletni rekord Kendry Harrison. Widać było, jak mocna jest Amusan, bo w finale jeszcze ten wynik poprawiła na 12,06 s. Tyle tylko, że nie można go było uznać za rekord świata z uwagi na zbyt mocny wiatr w plecy. Dlatego pozostało 12,12 s.
2. Mistrzowie potwierdzają klasę
Mutaz Essa Barshim to Katarczyk, który od lat jest jedną z największych lekkoatletycznych gwiazd. Charakterysytyczne okulary, nietypowa w świecie tej dyscypliny narodowość. Pamiętamy jedną z najpiękniejszych scen igrzysk, gdy razem z Włochem Tamberim podzielili się złotym medalem. Tym razem Mutaz znów skoczył 2,37 m, ale Tamberi miał już problemy na 2,30, a odpadł na 2,35 i skończył poza podium. Dla 31-letniego Katarczyka to już trzecie mistrzostwo świata, a czwarte, jeśli weźmiemy pod uwagę jedno halowe z Sopotu w 2014 roku. To mistrz, który zachwyca nas od dekady i cały czas utrzymuje równą formę i motywację.
Z kolei Bahamka Shaunae Miller-Uibo walczyła o swoje pierwsze mistrzostwo świata. Dwukrotna mistrzyni olimpijska na 400 metrów na swoim koronnym dystansie zdobyła dotychczas dwa wicemistrzostwa świata, a w 2017 roku w Londynie dobiegła czwarta, choć powetowała to sobie brązem na 200 metrów. Znów była niedościgiona, podobnie jak w olimpijskim finale. Druga Marleidy Paulino tym razem była jednak bliżej, choć i tak straciła pół sekundy. Kolejną wielką faworytką, która nie zawiodła była Yulimar Rojas. Wenezuelka biła ostatnio rekordy świata i zbliża sie do granicy 16 metrów w trójskoku. 15,47 m to wciąż rewelacyjny wynik, ale do rekordu 15,74 trochę zabrakło. To i tak jednak inna liga niż pozostałe zawodniczki, bo druga przegrała o ponad pół metra.
Athing Mu to młodziutka gwiazda w biegach na 800 metrów. Jeśli ktoś ma pobić legendarny rekord Kratochvilovej z 1983 roku, to Mu jest poważną kandydatką. Sporo jej jeszcze brakuje, ale jest dopiero na początku drogi, a już została najmłodszą kobietą w historii, która zdobyła tytuły olimpijskie i światowe w indywidualnym starcie lekkoatletycznym. Emmanuel Korir wystrzelił w karierze dość późno. Kenijczyk ma 27 lat i dopiero w zeszłym roku na igrzyskach zanotował swój pierwszy wielki sukces na 800 metrów. Teraz pobiegł szybciej niż w Tokio, ale i tak 1:43.71 to był dopiero 6. czas w tym roku. Tyle tylko, że wyprzedził wszystkich, mających lepszy w tym roku czas np. Sedjatiego, Aropa. Szkoda tylko, że nie było mu dane rywalizować z Brytyjczykiem Burginem, który wycofał się przez kontuzję łydki. Dzięki różnym okolicznościom, to Korir został złotym medalistą, choć nie było to takie oczywiste.
Znów najlepszy w biegu na 3000 metrów z przeszkodami był Marokańczyk Soufiane El Bakkali. Lider list światowych ponownie pokonał swojego największego rywala, czyli Lamechę Girmę z Etiopii. W trójskoku przyzwyczaił już, że króluje Portugalczyk Pedro Pichardo. Nie dał minimalnych szans rywalom, a Ryan Crouser zdeklasował przeciwników w pchnięciu kulą. W Doha trzy lata temu przegrał z Kovacsem o centymetr, teraz pokonał go o ponad metr. 22,94 m to rekord MŚ, ale Crouser w tym roku pchał nawet 23,12. To kilku sportowców, który potwierdzili wysoką formę i dołożyli złoto MŚ do złota IO.