Eliuda Kipchoge trzeba nazwać legendą maratonu. Kenijczyk to złoty medalista maratonu z Tokio i Rio. W berlińskim maratonie właśnie pobił swój własny rekord świata o 30 sekund i wynosi on teraz 2:01:09. Do granicy 2h już coraz bliżej.
Kipchoge wyraźnie lubi maraton berliński, jak zresztą wszyscy maratończycy. Tutaj pobił rekord świata już po raz drugi. Tym razem jednak już swój własny. W 2018 roku miał czas 2:01:39 i o ponad minutę poprawił wynik innego Kenijczyka, Dennisa Kimetto. Rekordy świata maratonu to właściwie specjalność Kenijczyków. 15 lat temu najlepszym maratończykiem był znany Etiopczyk Haile Gebrselassie, ale później kolejne rekordy ustalali już Kenijczycy – Patrick Makau, Wilson Kipsang, Dennis Kimetto i właśnie Eliud Kipchoge. I od wielu lat padają one tylko w Berlinie. Ostatnim ustanowionym w innym miejscu był ten Khalida Khannouchiego z 2002 z Londynu.
Eliud Kipchoge w listopadzie skończy 38 lat, ale nie porzucił marzenia o przekroczeniu bariery dwóch godzin. Raz mu się zresztą to udało i w 2019 roku uzyskał czas 1:59:40. Warunki tamtego biegu nie spełniały jednak kryteriów World Athletics. Była to specjalna pokazówka mająca na celu zejście poniżej tej magicznej granicy. Wszystkie oczy skierowane były na Kipchoge. Co chwilę z samochodu informowano go o międzyczasach, żeby w każdym momencie wiedział w jakim biegnie tempie. Dodatkowo miał aż 41 tzw. peacemakerów, którzy regulowali tempo, biegnąc przed nim. Dlatego czasu nie można było zaliczyć oficjalnie jako rekordu. Mimo wszystko Kipchoge złamał nierealną wcześniej barierę i popisał się znakomitą formą.
Kenijczyka śmiało można określić legendarnym już maratończykiem. W Tokio i w Rio zdobył po złotym medalu olimpijskim, budując spokojną przewagę i wyprzedzając za każdym razem drugiego zawodnika o ponad minutę. Wcześniej biegał na 5000 metrów, również z sukcesami. Na tym dystansie wywalczył srebro w Pekinie i brąz w Atenach. Jak widać, w świecie lekkoatletycznym jest już obecny od blisko 20 lat i to na bardzo solidnym, światowym poziomie. Sponsoruje go firma Nike, a na Instagramie obserwuje blisko dwa miliony osób. Jest inspiracją dla wielu amatorskich maratończyków. Po prostu nie można nie znać Eliuda Kipchoge.
Maraton ma swoją długą historię, z którą wiąże się pewna legenda. Herodot, a więc znany starożytny historyk, opisał to wydarzenie w swoich “Dziejach”. Gdy Grecy pokonali Persów w bitwie, w której byli skazywani na porażkę, to jeden z żołnierzy o imieniu Fillipides przekazał radosną wieść do Aten. Był tak zaaferowany, że przebiegł cały dystans, powiadomił o wygranej i padł z wycieńczenia. To oczywiście tylko legenda, która ma już ponad 2000 lat. Nazwa “maraton” pochodzi od miasta Maraton. Podczas pierwszych IO w 1896 roku start nastąpił właśnie w Maratonie, a koniec w Atenach. Z tym, że zaokrąglono 37 km dzielące miasta do 40 km. Historycznym zwycięzcą został Spyridon Louis. 12 lat później w Londynie dystans zwiększono o 2195 metrów, przesuwając metę tak, by była przed samym królem Edwardem VII. Do dziś dystans maratonu wynosi 42 km i 195 m.