W sobotę wystartuje 106. edycja Giro d’Italia. Jeden z trzech największych wieloetapowych klasyków będzie areną trzytygodniowej rywalizacji wybitnych „górali”, wśród których na głównych faworytów wyrastają Remco Evenepoel (Soudal) i Primoż Roglić (Jumbo Visma). Tak się składa, że ten pierwszy to były piłkarz, a drugi to były skoczek narciarski.
Od ładnych paru lat obaj uprawiają jednak kolarstwo i robią to z dużymi sukcesami. Roglić stał już na podium każdego z trzech wielkich klasyków – był trzeci w Giro 2019, drugi w Tour de France 2020 i wygrywał Vueltę trzy razy z rzędu w latach 2019-2021. Ostatni rok nie był jednak udany dla Słoweńca – nie ukończył on ani wyścigu dookoła Francji, ani dookoła Hiszpanii. Wygrane w Paryż-Nicea i Criterium du Daphine to wszystko, czym mógł się pochwalić. Obniżka formy? Nic z tych rzeczy – Roglicia trapiły kontuzje. O tym, że w pełni zdrowy znów może wygrywać, przekonał nas już w tym roku – wygrał Tirreno-Adriatico oraz Volta Ciclista a Catalunya. W tym ostatnim minimalnie pokonał Evenepoela.
Z kolei Belg jest swoistym ewenementem jeśli chodzi o wielkie klasyki. Jak do tej pory ukończył tylko jeden – ten ostatni, czyli Vueltę 2022. Ukończył wygrywając! Wcześniej startował tylko w Giro 2021, ale tej rywalizacji nie skończył. Jego znakomicie zapowiadającą się karierę również hamowały kontuzje, w tym ta fatalna z 2020 roku, kiedy to runął z wiaduktu na trasie włoskiego monumentu Il Lombardia i złamał miednicę. Wiele wskazuje jednak na to, że 2023 rok może należeć do niego. Kolarz grupy Soudal wygrał już w tym roku UAE Tour i Liege-Bastogne-Liege oraz był drugi we wspomnianym wyścigu w Katalonii. Z kolei rok 2022 zakończył nie tylko sukcesem w Vuelcie, ale i dwoma medalami mistrzostw świata, w tym złotem w rywalizacji ze startu wspólnego.
Na trasie tegorocznego Giro zabraknie dwóch ostatnich triumfatorów tego touru. Australijczyk Jay Hindley z BORA-hansgrohe szlifuje formę na Tour de France. Z kolei Egan Bernal to kolejny z wielkich, który zmaga się z kontuzjami – w zeszłym roku zderzył się z autobusem, co mogło go kosztować dużo drożej niż tylko kilka miesięcy bez sportu. Kolumbijczyk prawdopodobnie również postawi w tym sezonie na Tour de France. Skuteczna walka w obydwu klasykach jest praktycznie niemożliwa.
Wiemy kto nie zagrozi Evenepoelowi i Rogliciowi. A kto może rzucić im wyzwanie? Na trasie pojawi się triumfator Giro z 2020 roku – Tao Geoghegan Hart. Jego rodak i kolega z grupy INEOS Granediers, czyli Geraint Thomas to również mocne nazwisko na liście startowej. Thomas już trzykrotnie stał na podium Tour de France, w 2018 wygrywając ten najbardziej prestiżowy wyścig. We Włoszech Thomas żadnych sukcesów w klasyfikacji końcowej nie odniósł. Z całą pewnością do walki o zwycięstwo włączyć będą chcieli się jednak inni kolarze, w tym m.in. João Almeida z UAE Team Emirates oraz Aleksandr Vlasov z BORA-hansgrohe. Patrząc w notowania bukmacherów, wygrana któregoś z pozostałych kolarzy byłaby już traktowana jako dużego kalibru niespodzianka.
Polskie akcenty? Niewiele. Na trasie zobaczymy tylko jednego reprezentanta Polski, w dodatku „farbowanego lisa” – mowa o Cesare Benedettim (BORA).
Dwa słowa o trasie Giro 2023. Kolarze na „dzień dobry” 6 maja rywalizować na niespełna 20-kilometrowej czasówce z Fossacesii do Ortony. Pierwszy górski etap dopiero 12 maja, drugi dopiero tydzień później, gdy wyścig na chwilę zboczy do Szwajcarii. W międzyczasie 14 maja zobaczymy drugą jazdę indywidualną na czas – tym razem na długości 35 kilometrów. W wysokich górach kolarze zmierzą się jeszcze 21, 23 maja i 26 maja. Ten ostatni na trasie z Longarone do Tre Cime Lavaredo uznaje się za najtrudniejszy. Jednak rozstrzygnięcie może przynieść przedostatni etap (27 maja) – trzecia czasówka, ale rozgrywana pod górę z Tarvisio do Monte Lussar. Na finał pozostanie etap po ulicach Rzymu – 28 maja w niedzielę jeden z ponad 200 zawodników będzie miał ogromne powody do radości.
Na dziś wiele wskazuje na to, że będzie to Evenepoel lub Roglić. Za Belgiem przemawia umiejętność świetnego radzenia sobie właśnie na trasach jazdy indywidualnej na czas, choć i Roglić nie jest w tej materii słabeuszem. Kto wie, czy o końcowym zwycięstwie nie będą decydować jedynie sekundy. Takiego scenariusza spodziewa się zresztą Roglić. Słoweniec powiedział też, że wraz z wiekiem staje się coraz bardziej spokojny i skupia się wyłącznie na sobie, a nie na rywalach.