Primoż Roglić wygrał trzy ostatnie edycje Vuelta a Espana. Od środy wiadomo, że nie zrobi tego po raz czwarty. Walczący o nadrobienie straty do prowadzącego Remco Evenepoela Słoweniec był tuż przed metą uczestnikiem poważnej kraksy na wtorkowym etapie. Poobijany dojechał do mety. Dzień później jednak wycofał się z wyścigu, a Belg w czwartek powiększył jeszcze swoją przewagę nad rywalami.
🇪🇸 #LaVuelta22
Unfortunately, @rogla will not be at the start of stage 17 as a consequence of yesterday’s crash.
Get well soon, champion! Thank you for all the beautiful moments in this Vuelta. You had ambitious plans for the final days, but sadly it isn’t meant to be. 😔🍀 pic.twitter.com/C3Vnc8P9EO
— Team Visma | Lease a Bike (@vismaleaseabike) September 7, 2022
Evenepoel prowadzi w klasyfikacji generalnej nieprzerwanie od 6. etapu. Jeśli ktoś miał go jeszcze złapać i wyprzedzić w ostatnich dniach wyścigu, to był to właśnie Roglić. Słoweniec tracił do Belga półtorej minuty, ale pokazywał, że jest w dobrej formie. Dowodem była zresztą ucieczka podczas feralnego 16. etapu, którą zainicjował właśnie były skoczek narciarski. Wszystko wskazuje jednak na to, że Vueltę wygrał były… piłkarz. Tak jest – Evenepoel kolarstwem zajął parę lat temu. Wcześniej był nawet młodzieżowym reprezentantem kraju w piłce nożnej.
Jako kolarz niemal od początku przejawiał ogromny potencjał. Kariery nie zatrzymał nawet koszmarny upadek w 2020 roku, kiedy Evenepoel spadł z wiaduktu i złamał miednicę podczas Il Lombardia. Wcześniej w kapitalnym stylu wygrał nasz rodzimy wyścig. Dziś Remco jest o trzy etapu od największego sukcesu w karierze i wygrania pierwszego wieloetapowego klasyka. Wiele wskazuje na to, że nie ostatniego.
Podczas czwartkowego etapu pokazał, że jest świetnie przygotowany. Nie robił sobie nic z harców innych kolarzy. Był najmocniejszy i tuż przed metą udowodnił, odjeżdżając nawet wiceliderowi klasyfikacji generalnej. Enric Mas dotarł przegrał z Belgiem o 2 sekundy. Traci do rywala ponad 2 minuty. Na trasie są jeszcze poważne góry – to sobotni etap z Moralzarzal do Puerto de Navacerrada. Na ponad 180-kilometrowym odcinku są trzy premie górskie 1. kategorii i dwie 2. kategorii. Oznacza to pięć naprawdę trudnych podjazdów, w tym ostatni z finałem na 7 kilometrów przed metą. Jeśli Mas marzy o odebraniu Evenepoelowi triumfu w Vuelcie, musi na tym morderczym etapie atakować. Piątkowy etap zapowiada się znacznie spokojniej – są tylko dwa podjazdy, obaj 2. kategorii, a meta usytuowana jest po ponad 40-kilometrowym zjeździe.
Finałowy etap w niedzielę zmian w klasyfikacji na 99% nie przyniesie. Płaski odcinek poprowadzi do Madrytu, gdzie komuś przypadnie w udziale nagroda główna. Na dziś niewiele wskazuje na to, by miał być to ktoś inny niż 22-letni Belg. Z jednej strony można żałować, że nie obejrzymy już żadnej szarży ambitnego Roglicia, ale z drugiej strony Słoweniec i tak jest już żywą legendą Vuelty po trzech ostatnich triumfach. Można mu tylko współczuć, że kolejny wielki tour w tym sezonie kończy wycofaniem z rywalizacji. Tak było przecież podczas tegorocznego Tour de France.