Skip to main content

Primoż Roglić wygrał trzy ostatnie edycje Vuelta a Espana. Od środy wiadomo, że nie zrobi tego po raz czwarty. Walczący o nadrobienie straty do prowadzącego Remco Evenepoela Słoweniec był tuż przed metą uczestnikiem poważnej kraksy na wtorkowym etapie. Poobijany dojechał do mety. Dzień później jednak wycofał się z wyścigu, a Belg w czwartek powiększył jeszcze swoją przewagę nad rywalami.

Evenepoel prowadzi w klasyfikacji generalnej nieprzerwanie od 6. etapu. Jeśli ktoś miał go jeszcze złapać i wyprzedzić w ostatnich dniach wyścigu, to był to właśnie Roglić. Słoweniec tracił do Belga półtorej minuty, ale pokazywał, że jest w dobrej formie. Dowodem była zresztą ucieczka podczas feralnego 16. etapu, którą zainicjował właśnie były skoczek narciarski. Wszystko wskazuje jednak na to, że Vueltę wygrał były… piłkarz. Tak jest – Evenepoel kolarstwem zajął parę lat temu. Wcześniej był nawet młodzieżowym reprezentantem kraju w piłce nożnej.

Jako kolarz niemal od początku przejawiał ogromny potencjał. Kariery nie zatrzymał nawet koszmarny upadek w 2020 roku, kiedy Evenepoel spadł z wiaduktu i złamał miednicę podczas Il Lombardia. Wcześniej w kapitalnym stylu wygrał nasz rodzimy wyścig. Dziś Remco jest o trzy etapu od największego sukcesu w karierze i wygrania pierwszego wieloetapowego klasyka. Wiele wskazuje na to, że nie ostatniego.

Podczas czwartkowego etapu pokazał, że jest świetnie przygotowany. Nie robił sobie nic z harców innych kolarzy. Był najmocniejszy i tuż przed metą udowodnił, odjeżdżając nawet wiceliderowi klasyfikacji generalnej. Enric Mas dotarł przegrał z Belgiem o 2 sekundy. Traci do rywala ponad 2 minuty. Na trasie są jeszcze poważne góry – to sobotni etap z Moralzarzal do Puerto de Navacerrada. Na ponad 180-kilometrowym odcinku są trzy premie górskie 1. kategorii i dwie 2. kategorii. Oznacza to pięć naprawdę trudnych podjazdów, w tym ostatni z finałem na 7 kilometrów przed metą. Jeśli Mas marzy o odebraniu Evenepoelowi triumfu w Vuelcie, musi na tym morderczym etapie atakować. Piątkowy etap zapowiada się znacznie spokojniej – są tylko dwa podjazdy, obaj 2. kategorii, a meta usytuowana jest po ponad 40-kilometrowym zjeździe.

Finałowy etap w niedzielę zmian w klasyfikacji na 99% nie przyniesie. Płaski odcinek poprowadzi do Madrytu, gdzie komuś przypadnie w udziale nagroda główna. Na dziś niewiele wskazuje na to, by miał być to ktoś inny niż 22-letni Belg. Z jednej strony można żałować, że nie obejrzymy już żadnej szarży ambitnego Roglicia, ale z drugiej strony Słoweniec i tak jest już żywą legendą Vuelty po trzech ostatnich triumfach. Można mu tylko współczuć, że kolejny wielki tour w tym sezonie kończy wycofaniem z rywalizacji. Tak było przecież podczas tegorocznego Tour de France.

Related Articles