Na tę walkę świat boksu, ale i szerzej – świat sportu – czekał od wielu lat. W nocy z soboty na niedzielę poznamy niekwestionowanego mistrza świata w boksie zawodowym. Obecnie pasy różnych federacji dzielą między sobą Tyson Fury (34-0-1; 24 KO) i Oleksandr Usyk (21-0-0; 14 KO). Ten stan nie potrwa już długo. O ile oczywiście nie padnie remis…
O przymiarkach do pojedynku tych dwóch mocarzy wagi ciężkiej słyszeliśmy i czytaliśmy od dawna. Ba, tekst o nadchodzącej i niemogącej nadejść walce Fury vs Usyk można było przeczytać również u nas – odsyłamy TUTAJ. Jak to zwykle w przypadku tak medialnych starć, rozpoczęły się zakulisowe gry i gierki. Przekładanie, odkładanie, pertraktacje, oskarżenia i ponowne zasiadanie do stołu. Jasne było jednak przecież to, że ta walka w końcu musi stać się faktem. Boks chce mieć jednego czempiona, a obaj panowie chcą zarobić grube miliony, które trafią na ich konta już niebawem.
Dlatego zostawiając już na boku całe „story” dochodzenia do tej walki, możemy wreszcie emocjonować się aspektem sportowym. 17 lutego do walki nie doszło z powodu kontuzji Anglika. W sobotę 18 maja w Rijadzie cierpliwość wszystkich fanów zawodowego boksu zostanie wreszcie wynagrodzona.
Na stole są pary organizacji IBF, IBO, WBA Super, WBO i WBC. Ten ostatni należy do Fury’ego, pozostałe są własnością Ukraińca, który swoją ostatnią walkę stoczył w Polsce. W sierpniu 2023 roku na gali we Wrocławiu 37-latek znokautował w dziewiątej rundzie Anglika, Daniela Duboisa. Teraz przed nim jednak inny przybysz z Wysp, ale teoretycznie dużo lepszy. To zresztą najpoważniejszy rywal Usyka w dotychczasowej karierze. Do tej pory najważniejsze walki Ukrainiec toczył z Anthonym Joshuą – pokonując tego rywala w 2021 roku sięgnął po pasy mistrzowskie, które rok później obronił, znów wygrywając z Joshuą. Za pierwszym razem była to wygrana na punkty po decyzji jednogłośnej, za drugim głosy sędziów rozkładały się niejednomyślnie. Od zwycięskiego rewanżu z Joshuą, Usyk wszedł do zawodowego ringu już tylko raz – podczas wspomnianej we Wrocławiu w zeszłym roku.
Fury, podobnie jak Usyk, jest niepokonany w zawodowym ringu. Brytyjczyk na światowy szczyt wszedł już prawie dekadę temu, bijąc Władimira Kliczko. Później powszechnie znane były jego problemy – alkohol, narkotyki, hazard, otyłość. Wydawało się, że jest skończony jako sportowiec. Nic bardziej mylnego. Zdołał pokonać swoje demony, wrócił do zdrowej sylwetki, treningu, a potem do ringu. Potwierdzeniem jego klasy był „trójmecz” z Deontay’em Wilderem. Pierwszy pojedynek w 2018 roku zakończył się remisem, choć zdaniem wielu była to decyzja krzywdząca Fury’ego. To zresztą jego jedyna walka, której nie wygrał. W dwóch kolejnych potyczkach pokonywał Amerykanina przed czasem. Potem bronił jeszcze swojego tytułu WBC w pojedynkach Dillianem Whytem i Derekiem Chisorą. W październiku 2023 pokonał debiutującego w boksie zawodowym Francisa Ngannou, który wcześniej był gwiazdą mieszanych sztuk walki. Fury nie zachwycił i pojawiły się wątpliwości, co do jego formy.
Te wątpliwości wpływają na wahania kursów. Jeszcze rok temu bukmacherzy widzieli faworyta w Furym. Dziś te kursy są wyrównane i nie ma faworyta sobotniego pojedynku. Na wygranej Ukraińca bądź Brytyjczyka zarobimy prawie dokładnie tyle samo.
Poprzednie starcie o unifikację tytułu mistrza świata wagi ciężkiej miało miejsce… prawie 25 lat temu. 13 listopada 1999 roku Lenox Lewis pokonał Evandera Holyfielda, zdobywając cztery pasy – WBA, WBC, IBF i IBO. Nic dziwnego, że wszyscy zacierają już ręce na myśl o sobotniej gali w Arabii Saudyjskiej. Jej początek o 18:00 czasu polskiego, a walka wieczoru rozpocznie się około północy. Przed nami zresztą kilka innych emocjonujących starć, w tym m.in. walka Opetaia vs Briedis, której stawką jest mistrzostwo IBF i IBO w kategorii cruiser. Jest to rewanż – dwa lata temu górą w ich starciu był Opetaia, który obecnie dzierży pasy.