Adam Kownacki miał się zrewanżować Robertowi Heleniusowi za porażkę z 2020 roku. Wtedy przegrał przez techniczny nokaut w czwartej rundzie, ale nie był to jednostronny pojedynek. Tym razem było dużo gorzej. Fin nie dał Polakowi żadnych szans, a sędzia zakończył walkę w szóstej rundzie.
Robert Helenius to zawodnik, który nie należy do jakiejś ścisłej światowej czołówki. Jeszcze dwa lata temu wydawało się, że pierwsza walka obu panów będzie bardziej przetarciem dla Polaka w walce o pas. A tymczasem dziś to 37-letni Fin, który przecież zbliżał się już do końca kariery – dostał olbrzymią szansę od losu i jest bliżej prestiżowej walki niż Kownacki. Prawie trzy lata temu "Babyface" w niesamowitym stylu znokautował Geralda Washingtona i to błyskawicznie, bo już w drugiej rundzie dwoma prawymi sierpowymi. Wydawało się, że walka o pas jest kwestią czasu. Pół roku później z tym samym Washingtonem przegrał Robert Helenius. Fin dostał w ósmej rundzie potężnym prawym i już się nie podniósł. Dziś wrócił do żywych "dwumeczem" z tym, który Washingtona zdemolował. Przedziwna, niesamowita historia.
Wróćmy jednak do samej walki w Las Vegas… to był teatr jednego aktora – od początku Robert Helenius narzucił swoje tempo. Już w pierwszej rundzie zasadził Polakowi taki cios pod lewe oko, że ten z każdą rundą widział coraz mniej i był coraz bardziej bezradny, przyjmując kolejne uderzenia na głowę. Prawda jest taka, że Kownacki został przez starszego przeciwnika po prostu zdemolowany. Widoczna była różnica klas. Jeden walczył na zupełnym luzie, dokładał tylko kolejne ciosy, a drugi… cóż, nie wykonywał poleceń taktycznych trenera. Keith Trimble w rozmowie z dziennikarzem Przemysławem Gancarczykiem przyznał, że "Babyface" nie robił kompletnie nic, nad czym wcześniej pracowali, a konkretnie nie było ataku lewym prostym, czy ruchu głową.
Kownacki nie dość, że w fatalnym stylu przegrywał walkę, to jeszcze atakowal rywala poniżej pasa przez to, że już zupełnie nie widział na lewe oko. Najpierw na twitterze napisał krótki komunikat, który brzmiał po prostu: – Przepraszam. Później wstawił zdjęcie, na którym bardzo źle wygląda podbite oko, pisząc: – Od pierwszej rundy nic nie widziałem, myślałem, że ma jaja trochę niżej. Sędzia przerwał walkę w szóstej rundzie. Mogło się wydawać, że przez dyskwalifikację, bo już wcześniej Kownackiemu odebrano punkt, ale Gancarczyk wstawił na swój profil kartę puntową, z której wynika, że był to techniczny nokaut. Po walce Polak od razu trafił do szpitala.
Tym pojedynkiem Adam Kownacki wypisał się z poważnego boksowania, bo musi pozycję budować od nowa, a to zawsze trudne zadanie. W tej chwili jest już w hierarchii kilka stopni niżej niż po kapitalnym nokaucie na Washingtonie. Styl porażki z Heleniusem był fatalny. U wszystkich sędziów punktacja po piątej rundzie wyglądała tak, że było 50-44 dla Fina, Adamowi odjęto też punkt za ciosy poniżej pasa i to pomimo ostrzeżeń. Helenius trafiał co trzecim ciosem, w sumie trafionych miał 129, Kownacki tylko 52. Prawda w bokserskim, twardym świecie jest taka, że to najpewniej koniec marzeń Kownackiego o wielkich walkach.