Skip to main content

Luca Brecel, Si Jiahui, Mark Allen i Mark Selby. To czwórka, która pozostała w grze o mistrzostwo świata. Chińczyk, sklasyfikowany przed turniejem na 80. miejscu, jest tutaj absolutnym gościem, natomiast Luca Brecel wyeliminował Ronniego O’Sullivana, wygrywając aż siedem frejmów z rzędu od stanu 6:10.

Luca Brecel zadziwił świat, kiedy tak wygrywał partię za partię i doganiał Ronniego O’Sullivana. Siedmiokrotnemu mistrzowi świata potrzebne były tylko trzy wygrane frejmy, a w decydującej sesji przegrał wszystkie! To, co przy stole wyprawiał Belg, było czymś niesamowitym. Nie popełniał błędów i raz po raz popisywał się ponad 50-punktowymi brejkami. W siedmiu frejmach miał aż sześć takich podejść! Ronnie praktycznie w ogóle nie pograł. W całym ćwierćfinałowym pojedynku był jakiś nieswój, czasami pokazywał jakieś super zagranie, żeby na przykład potem pomylić się w dość błahej kolorowej. Nawet tak słaby O’Sullivan i tak sukcesywnie budował przewagę. Mecz toczył się błyskawicznie z uwagi na styl gry obu zawodników. Minęło zaledwie pół godziny, a Brecel prowadził już 2:1 i miał na koncie 93-punktowe podejście.

Długo wydawało się, że ma pecha i brakuje mu malutkich momentów, jak np. w siódmej partii, gdzie potrzebował udanego snookera i go zrobił, a Ronnie potem zlekceważył sytuację i wystawił mu żółtą. Brecel mógł w spektakularny sposób skraść partię, ale absolutnie źle wypozycjonował się do różowej i przegrał, mając tylko dwie bile na stole. Zamiast 4:3, mieliśmy 5:2 dla O’Sullivana i przewaga kilku frejmów się utrzymywała aż do trzeciej sesji, w której to Belg wyglądał olśniewająco, może oprócz pierwszego, szarpanego frejma. Później, kiedy już Ronnie się mylił, a Brecel podchodził do stołu, to wbijał, wbijał i wbijał. Przy 10:8 schodzący z tronu mistrz świata pomylił się na przykład na banalnej czerwonej do narożnej kieszeni i aż spuścił głowę. W trzech ostatnich partiach Brecel pozwolił O’Sullivanowi wbić… jedną czerwoną i to tyle. Odwrócił losy ćwierćfinału w fantastycznym stylu. Ten mecz przez te okoliczności będzie wspominany latami.

Si Jiahui stoczył pasjonujący pojedynek z Anthonym McGillem. Po raz drugi w tych mistrzostwach potrzebował do wygranej decidera. Przegrywał w końcówce 9:11, ale wygrał trzy frejmy z rzędu, Potem McGill miał wszystko w swoich rękach. Był świeżo po wbiciu 130 punktów. W deciderze w grze na odstawne popełnił błąd, bo zostawił jedną czerwoną. Nie znów taką łatwą, bo przez 2/3 stołu, ale Chińczyk sobie z nią poradził. Potem McGill zrobił ciekawego snookera za żółtą i brązową i dał się pomylić Chińczykowi, tylko sam zrobił nieudane cięcie na czerwonej, a Si to wykorzystał i nawbijał trochę punktów. McGill próbował jeszcze stawiać snookery, ale nieskutecznie, więc znudzony poddał partię i sensacja stała sie faktem. Jiahui to… debiutant na MŚ! Najmłodszy półfinalista od 27 lat na najważniejszej snookerowej imprezie. 20-latek wyczynia cuda w Crucible. 28 lat temu do półfinału w debiucie dotarł Andy Hicks, ale później – w całym swoim życiu – wygrał już tylko… jeden mecz w Crucible Theatre, a tak albo odpadał w kwalifikacjach, albo w pierwszych rundach.

Niby pojedynek czterokrotnych mistrzów świata, bo Selby mierzył się z Higginsem, ale to on najłatwiej sobie poradził ze swoim rywalem. Szkot wygrał MŚ jednak ostatnio w 2011 roku, a od tego czasu SSelby zdobył cztery mistrzostwa. Tu przegrywał nawet 0:3, ale za chwilę to on zaczął kontrolować stół. Kluczowy okazał się streak od stanu 1:4. Wówczas to snookerzysta z Leicester wygrał aż sześć partii z rzędu i wyszedł na prowadzenie 7:4. Dodatkowo później przydarzyła mu się nieco mniejsza seria, trzyfrejmowa i miał na tyle spokojną przewagę, że dojechał z nią do końca. Selby jest w grze o odzyskanie tytułu, który stracił rok temu. Kiedy Anglik nie był jeszcze tak utytułowany i znajdował się poza TOP25, to w 2007 roku, jako 24-latek dotarł do swojego pierwszego finału, gdzie uległ właśnie Higginsowi, ale odwdzięczył mu się w finale 10 lat później.

Doskonały sezon kontynuuje Mark Allen. Wyrównał życiowe osiągnięcie z mistrzostw świata, choć przez lata nie mógł tego dokonać. Kiedy, jak nie w najlepszym sezonie swojego życia? Trochę postraszył go Jak Jones, jedna z rewelacji tegorocznego czempionatu, kwalifikant, ale od stanu 10:10 to Allen wygrał wszystkie partie, choć nie były to jakieś pewne i wysokie brejki. W ostatnim Jones popisał się dwoma udanymi snookerami, odrabiając stratę, walczył na pewno bardzo dzielnie i skutecznie do samego końca. Tak naprawdę to Allen nie wyglądał w tym spotkaniu na tego gracza, który zachwyca, ale niedoświadczony Jak Jones nie potrafił tego wykorzystać. Wbił pieć brejków powyżej 70 punktów, natomiast Allen tylko jednego, tego najwyższego, na 137 punktów. Mecz był bardzo wyrównany, bo gdyby zliczyć wszystkie punkty, to Allen wygrał 1151 do 1148. Można pojechać klasykiem, że Walijczykowi zabrakło doświadczenia, a szanse na zajście dalej były.

W tej chwili trwają półfinały i Mark Allen prowadzi z Markiem Selbym 5:3. Chińczyk Jiahui nie przestaje zaskakiwać, bo po pierwszej sesji także 5:3 prowadzi z Lucą Brecelem. Przed nami jednak jeszcze sporo grania. W półfinale trzeba wygrać już nie 13, ale aż 17 frejmów.

 

Related Articles