Skip to main content

Zapraszam na Śliwki vs Robaczywki w wydaniu FIBA World Cup 2023. Zaczynamy od samych dobrych rzeczy.

Sudan Południowy. Dla tak nieprawdopodobnych, inspirujących i wzruszających historii śledzimy sport. Pisałem we wcześniejszych relacjach, że Sudan Południowy gra nowoczesną koszykówkę stojącą na mocnych fundamentach siły i atletyzmu swoich graczy. Trenerzy Royal Ivey i Luol Deng (poza rolą drugiego trenera, były gracz m.in. Bulls jest też prezydentem federacji tego kraju) przywieźli do Sudanu „know how” prosto z NBA i to da się odczuć oglądać ich grę. Sudańczycy z Południa wygrali trzy z pięciu meczów. W skali całego turnieju zajęli 17 miejsce, i jako najlepsza drużyna z Afryki, zapewnili sobie prawo gry w przyszłorocznych Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu. Jest to wielki sukces sam sobie, ale okoliczności towarzyszące tej ekipie sprawiają, że jest to świetny materiał na dokument. Jeśli taki powstanie, a mam nadziej że tak, będzie arcyciekawym, inspirującym i wzruszającym dziełem. Po historycznym awansie Royal Ivey zdradził, że jeszcze całkiem niedawno drużyna nie miała hali treningowej. Ćwiczyli na zniszczonym boisku, a nad nimi latały orły. Faktem jest też, że cała federacja i kadra narodowa były w większości finansowane z prywatnej kieszeni Luola Denga w ostatnich latach. Piękna historia!
Jeśli chodzi o indywidualności, to bardzo podobał mi się Carlik Jones z Chicago Bulls. Mały generał. 20,4 punktu, 10,4 asysty (lider turnieju), 4,8 zbiórki, 1,2 przechwytu. Trzy mecze z double-double. Podobał mi się też Wenyen Gabriel. 26-latek, jako pan z NBA, wcale nie próbował wychodzi poza swoją rolę zadaniowca. A taka pokusa zawsze towarzyszy graczom z NBA, którzy przyjeżdżają na kadrę. Gabriel był dla swojej drużyny narodowej dokładnie tym, czym bywał dla Blazers i Lakers. 9,2 punktu (55% z gry), 6,8 zbiórki, tylko 6 rzutów na mecz. Ego schowane głęboko w szatni.
W kadrze Sudanu Południowego jest też Khaman Madit Maluach. Chłopak ma 16 lat, 216 cm. wzrostu i podobno nadal rośnie. Jeszcze może być o nim głośno. Podobno nadal rośnie!

Rondae Hollis-Jefferson. Wprawdzie Jordania nie wygrała żadnego meczu w tych mistrzostwach i zajęła ostatnie, trzydzieste drugie miejsce, ale RHJ może uważać samego siebie za jednego z wygranych tego turnieju. Po pierwsze grał dobrze – 23,6 punktu, 7,8 zbiórki, 4,4 asysty, 1,2 przechwytu. Po drugie nie robił z siebie wielkiej gwiazdy, a nie jest to norma u naturalizowanych graczy, szczególnie w barwach krajów bez wielkich koszykarskich tradycji. Jak masz trochę czasu do stracenia, to wpisz sobie w wyszukiwarce mojej strony „Kevin Galloway”. Straconego czasu nie oddam, ale będziesz mieć małą próbkę, jak to może wyglądać z naturalizowanymi graczami w egzotycznych koszykarsko krajach. Hollis-Jefferson dał się poznać w Manili jako człowiek z klasą, dżentelmen z manierami. Miał czas dla mediów, odpowiadał skupiony, dawał przemyślane opinie. Na pewno jego sprawie nie przeszkadza też fakt, że wygląda jak Kobe Bryant, czego sam RHJ nie ukrywa. Czy można czynić mu zarzut, że próbuje być imitacją Kobe’ego? A po co? Wygląda, jak wygląda. A, że w grze czasem go przypomina? To chyba dobrze świadczy? Jak się wzorować, to na najlepszych. Tajemnicą dla mnie jest to, że od ponad dwóch lat nie ma go w NBA. Mecz z USA pokazał, że RHJ ma ciało i talent, żeby w NBA być. Dochodzą mnie słuchy, że są kluby NBA, które trochę odkurzyły sobie pamięć o nim, że prawdopodobnie pojawi się jakaś oferta. Rzecz w tym, że jeśli 28-latek dostanie konkretny pieniądz, dajmy na to, z Chin, a z NBA niegwarantowane minimum, to na tym etapie życia i kariery, wróbel w garści może mieć kolosalne znaczenie dla niego i jego rodziny. Rondae mówił mi, i wcale się z tym nie krył, że występy dla kadry Jordanii traktuje też jako platformę, na której może zaprezentować koszykarskiemu światu swoje możliwości. Trzymam za niego kciuki. Niech mu się wiedzie w karierze i życiu.

Shai Gilgeous-Alexander. W tamtym sezonie wszedł na poziom All-NBA i jak widać, dobrze się tam poczuł, więc postanowił na nim pozostać podczas mistrzostw świata. Zdobywa po 23,8 punktu (piąty), 6,6 zbiórki, 5,2 asysty oraz 1,6 przechwytu. Kanadyjczycy, by dostać się do ćwierćfinału, musieli stoczyć prawdziwą bitwę z zawsze groźną Hiszpanią. Mistrzostwie świata rzucili na szalę wszystko, co mieli. W powietrzu mieli piłkę na dogrywkę, która ostatecznie nieznacznie minęła się z celem. Wielki w tym starciu był SGA, który dosłownie przejął ostatnich kilka minut meczu (30 punktów, 7 asyst, 4 zbiórki, 3 przechwyty). Gracz Thunder wszedł na parkiet na 4:34 min. przed końcem meczu, przy wyniku 75:69 dla Hiszpanów. W dalszej części gry zaliczył 11 punktów, 2 asysty i przechwyt. Kanadyjczycy wygrali 88:85. A było dla nich starcie o ogromnym znaczeniu. Przegrana z Hiszpanią nie tylko wykluczyłaby ich z tego turnieju, ale także zabrałaby bezpośredni awans do przyszłorocznych Igrzysk Olimpijskich. W przypadku porażki, to Brazylia, która wygrała bezpośredni mecz, byłaby wyżej w klasyfikacji ogólnej. A tak, kanadyjski basket, po niemal ćwierćwieczu czekania, już wie, że wróci na igrzyska. Ostatni raz grali tam w Sydney, w roku 2000.
– Luka Doncic. Gra na poziomie 26,4 punktu, co jest najwyższą średnią tych mistrzostw. Do tego dokłada po 7,4 zbiórki, 6,8 asysty oraz 2,4 przechwytu. Ale to tylko liczby, wiesz to. Oglądanie go, to zawsze jest niesamowita podróż z w nieznane. W każdym meczu, jaki gra, przynajmniej raz, ma jakieś zagranie, czy to własne punkty, czy podanie, że myślisz sobie po nim „nie, to było niemożliwe, tak się nie da, jak on to zrobił”.

Łotwa. Ich tu w ogóle nie powinno być! Łotysze są niespodzianką, a może nawet i sensacją tych mistrzostw. Bez Kristapsa Porzingisa, w teorii swojego najlepszego zawodnika, Łotwa wyszła z niełatwej grupy H (Kanada, Francja i Liban). Potem, w drugiej rundzie, szaleństwo nabrało jeszcze większego tempa. Podopieczni coacha Banchi’ego wygrali z Hiszpanią oraz rozbili Brazylię i z bilansem 4:1 zameldowali się w ćwierćfinałach. A wszystko to w roli debiutantów w imprezie tej rangi. Łotwa to kolektyw przez duże K. Bez swojego lidera drużyna poszła w…skrajnie drużynowy basket. Tylko tyle i aż tyle. Pięciu zawodników tej rotacji zdobywa dwucyfrową liczbę punktów, a gdyby dodać do tego Darisa Bertansa, który przez kontuzję wystąpił tylko w dwóch meczach, to liczba ta wzrasta do imponujących sześciu. To robi wrażenie, to jest wizytówka ich koszykówki. Nowoczesny basket z dużą dawką biegania, zmian pozycji, podań. Łotysze mają w tym turnieju całą masę zagrań, które będzie można pokazywać zawodnikom i trenerom na koszykarskich klinikach. Tak należy uprawiać ten sport! Pastor James Naismith byłby dumny!

Litwa. Litwini nie zaznali jeszcze smaku porażki w tych mistrzostwach. Po wielkim, historycznym dla nich meczu, pokonali USA 110:104 i wygrali grupę J. Starcie to obejrzało 11349 fanów, w hali Mall od Asia Arena. Nasi wschodni sąsiedzi wyglądają imponująco w tym turnieju. Mają znakomicie zbalansowaną rotację, którą coach Kazys Maksvytis świetnie żongluje. Postrach pod koszami sieje Jonas Valanciunas. Środkowy Pelicans trafia 62,8% swoich rzutów. Każdy z pięciu rozegranych meczów kończył z dwucyfrową liczbą punktów, ani razu nie zszedł poniżej siedmiu zbiórek, dwa razy schodził z parkietu z double-double. Jest czwartym zbierającym tych mistrzostw. Cenny odpoczynek na pozycji centra daje mu Donatas Motjejunas, który do wzrostu i siły dokłada trochę spacingu. Litwa ma dwóch klasowych środkowych o nieco innych predyspozycjach i atutach, co pozwala im zmieniać styl własnej gry, w zależności od potrzeb, od rywala, od okoliczności w danym meczu. 22-letni Rokas Jokubaitis, tym turniejem, być może toruje sobie drogę do NBA. Dwa lata temu wybrali go w drafcie (z 34 numerem) Pelicans, od początku z założeniem, że jest „inwestycją” w przyszłość. Być może ta przyszłość, to jest już? Mecz z USA pokazał, że rozgrywający Barcelony jest w stanie fizycznie dotrzymać kroku zawodnikom najlepszej ligi świata. Rokas notuje w tym turnieju po 12,8 punktu (52,3% z gry), 3,2 zbiórki, 5,6 asysty oraz 1,2 przechwytu. Litwini zaliczyli w ostatnich latach zauważalny zjazd w poziomie talentu, na pozycji rozgrywającego, ale wygląda na to, że ten okres się już skończył. Nie można nie wspomnieć Ignasa Brazdeikisa. 24-latek jest definicyjnym niskim skrzydłowym, który w zależności od matchupu, w zależności od potrzeb, jest w stanie rzucać z dystansu, atakować kosz, bronić paru pozycji, ruszyć z kontrą. Przyjemnie ogląda się go w tym turnieju. Urodzony na Litwie, wychowany w Kanadzie gracz, ma za sobą występy w Knicks, 76ers i Magic, ale w zasadzie nigdy nie dostał w NBA realnej szansy na grę. Ostatni sezon spędził w Żalgirisie Kowno. W Manili daje drużynie po 11,4 punktu, 3,8 zbiórki oraz 2,2 asysty. Ciekawostka: Brazdeikis ma niesamowicie ciekawą relację językową z litewskimi mediami. Otóż wysłuchuje pytań po litewsku, po czym odpowiada na nie po angielsku. Szalenie ważny dla tej rotacji jest też weteran Mindaugas Kuzminskas. 33-latek wnosi z ławki tonę doświadczenia, spokoju, świetnej decyzyjności. Zdobywa po 11,4 punktu, 4,4 zbiórki i 2,2 asysty.

Niemcy. Na razie bez porażki w tych mistrzostwach. Też imponują, i też grają bez swojego, w teorii, najlepszego zawodnika. Franz Wagner, w meczu otwierającym turniej, doznał skręcenia lewej kostki. Ekipa Gordie’ego Herberta prowadzona na parkiecie jest przez Dennisa Schrodera. 29-latek jest w NBA rozgrywającym klasy średniej, ale gdy zakłada koszulkę Niemiec, wchodzi na poziom wyżej i staje się prawdziwym boiskowym generałem. Jego średnie w tym turnieju sięgają 19,8 punktu, 6,8 asysty, 2,2 zbiórki i 1,2 przechwytu.

Serbia. Mimo że bez Nikoli Jokica, nadal bardzo groźni. W całym turnieju przegrali do tej pory tylko jeden mecz (dwoma punktami z Włochami). W wygranych starciach wręcz deklasowali swoich rywali. W rolę lidera tego składu wszedł Bogdan Bogdanovic, który notuje w tym turnieju po 18,4 punktu, 3 zbiórki, 5,2 asysty oraz 2,2 przechwytu. Aż czterech innych zawodników Serbii zdobywa po 10 i więcej punktów na mecz. 14 punktów, 9,6 zbiórki (trzeci zbierający turnieju), 2 asysty i 1 blok dorzuca Nikola Milutinov. 11,2 punktu, 2,6 zbiórki, 3,4 asysty zdobywa Nikola Jovic. Gracz Miami Heat pokazuje w Manili, ze drzemie w nim ogromny talent.

Bobby Portis. Ambasador USA w Manili. Nigdy, naprawdę nigdy nie odmawia wywiadu. Czasem kończy rozmawiać z jedną grupką ludzi i ma już odejść, gdy ktoś z tłumu zawoła „czy można jeszcze jedno pytanie?”, wtedy Bobby zostaje i odpowiada. A wcale nie musi. Klasa.

Japonia. Zaliczyli monumentalny, historyczny dla kraju awans na przyszłoroczne Igrzyska Olimpijskie w Paryżu. Japończycy uczestniczyli w ostatnich IO, ale były one organizowane w Tokio, więc jako gospodarze, nie musieli się do nich zakwalifikowywać. A teraz mogą dumnie mówić o sobie jako jednej z zaledwie 12 ekip, które powalczą o olimpijskie złoto. Dwanaście koszykarskich kadr narodowych świata. Tylko dwanaście. To jest elita, to jest miejsce w historii sportu, bez względu na wynik. Zaliczyli wielki mecz z Finlandią, odrobili w nim 16 punktów straty, ostatnie 10 minut gry wygrali aż 35:15. Rozgrywający Yuki Kawamura ma tylko 17 2 cm. wzrostu, ale za to wielkie serce do gry, dużo talentu i zadziorności. Świetnie się go oglądało. 25 punktów i 9 asyst z Finami, 19 punktów i 11 asyst z Wenezuelą. Nie ma ciała na NBA i pewnie nigdy w niej nie zagra, ale talent i charakter ma na pewno na wystarczającym poziomie.

Anthony Edwards. Miewa momenty, w których wygląda potężnie. Mam wrażenie, że chyba sam nie zdaje sobie jeszcze sprawy z tego, jak dobry jest już i jak dobry może być w przyszłości. Na treningach praktycznie nie pudłuje, a widać, że rzut z dystansu, to jest coś, na czym bardzo mu zależy. I dobrze.

Tyrese Haliburton. Za świetne podania. I tyle.

Miro Little. Też za podania. Był najlepszym podającym Finów (4,6 asysty na mecz) mimo tylko 17,5 minuty na parkiecie (pięciu zawodników grało dłużej).

Reuben Te Rangi. Bardzo podoba mi się styl jego grania. Imponuje im ile serca i zaangażowania wkłada w hakę. Widać, że mu na tym zależy. Średnie z turnieju sięgnęły 16,4 punktu, 3,4 zbiórki, 1,4 asysty.

Josh Hart. Jego instynkt do zbiórek, to jest coś! 11 zbiórek z Grecją, 12 z Jordanią, średnio 5,8 na mecz. To trzeba zobaczyć z bliska! Poza tym jest bardzo mądrze grającym zawodnikiem. Fani Knicks muszą być uradowani tym, co widzą w Manili.

Related Articles