Skip to main content

Mateusz Ponitka zdobył 23 punkty, miał dziewięć zbiórek, sześć asyst i poprowadził reprezentację Polski do zwycięstwa z Izraelem 90:85. Było to arcyważne w kontekście walki o mundial. Porażka eliminowała nas całkowicie.

W tej chwili sytuacja w grupie wygląda następująco – Niemcy mają dziewięć punktów i są już pewni awansu do kolejnej rundy, a ostatni mecz gramy właśnie z nimi. I jeśli ktoś upatruje naszej szansy w tym, że przeciwnicy odpuszczą, mając już awans w garści, to niestety naprzeciw temu wychodzą zasady kwalifikacji do MŚ. Wynik Polski z Niemcami przechodzi do kolejnej rundy eliminacyjnej, zatem o żadnym odpuszczeniu, wystawieniu trzeciego składu, czy tego typu rzeczach – nie ma mowy. Niemcy także grają o pełną pulę. W drugim meczu Izrael gra z Estonią i ktokolwiek z tej pary przegra (zapewne Estonia), to i tak ma lepszy bezpośredni bilans od Polski, a do dalszej rundy przechodzą po trzy reprezentacje. Trzeba więc wygrać w Bremie, a będzie to trudna misja. Polacy konkretnie zawalili w tych eliminacjach trzy mecze na pięć. Pomińmy rywalizację z Izraelem, a skupmy się na Niemcach i Estonii.

Jeśli chodzi o naszych sąsiadów, to graliśmy z nimi 28 października. Igor Milicić debiutował na stanowisku selekcjonera trzy dni wcześniej, przegrywając w Tel Awiwie z Izraelem, ale szansa na pokonanie Niemców była ogromna, ponieważ wyszli na ten mecz mieszanką kadry B i kadry C. Zabrakło im wszystkich koszykarzy z NBA i Euroligi, czyli w sumie 11 ważnych nazwisk. Mieli tak słabą drużynę, że sensacyjnie ulegli Estończykom, ale już nam nie… Kramer trafiał raz za razem, a 20-letni Justus Hollatz wyglądał jak profesor. Z Estonią… też niespodziewanie przegraliśmy, ale można było to naprawić w rewanżu w Lublinie. Niestety Polacy wygrali przewagą +2, a to gwarantuje Estonii lepszy bilans bezpośredni w przypadku równej liczby punktów. Dziś widać, że tamten mecz w Lublinie był najważniejszy. Jeżeli przegramy z Niemcami, a Estonia przegra z Izraelem, to i tak przejdzie dalej dzięki lepszemu bilansowi z nami.

Niewiele brakowało, a już Polska mogłaby odłożyć nadzieje na bok. Jarosław Zyskowski przed samą syreną, dokładnie na cztery sekundy przed końcem, trafił arcyważną trójkę i doprowadził do dogrywki. Izrael miał jeszcze dwie sekundy na odpowiedź, ale Rafi Menco swojej trójki nie trafił. W dogrywce decydowały już drobne szczegóły, a takim okazała się ważna trójka Slaughtera i skuteczność przeciwników w tym elemencie, która wynosiła tylko 1/6. Bardzo ważną akcję zrobili też Zyskowski i Gielo, pierwszy zbił piłkę do drugiego i na spółkę popisali się zbiórką w ofensywie po nietrafionej trójce Garbacza. Gielo trafił do kosza, dając pięciopunktowe prowadzenie na około 40 sekund przed syreną. Izraelczycy zrobili jeszcze akcję 2+1, ale piłka była po naszej stronie. Po chybionym rzucie Ponitki mieli jeszcze szansę i dwa punkty do odrobienia. Trójki im jednak w dogrywce nie siadały, a Michał Sokołowski zakończył mecz trójką na dwie sekundy przed końcem, kiedy miał przed sobą pusty kosz, dzięki czemu wygraliśmy przewagą +5.

Największą robotę w ofensywie zrobił Mateusz Ponitka, który zdobył 23 punkty, ale swoje dołożli też AJ Slaughter – 16 punktów oraz Jarosław Zyskowski – 15 punktów. Ponitka miał dziewięć zbiórek i sześć asyst i był głównym aktorem. Co prawda rzuty za dwa konsekwentnie pudłował, ale za to z trójek miał 50% (3/6). Zmarnował tylko dwa rzuty osobiste, wykonując ich 16. Tak więc 14/16 dało mu w tym elemencie ponad 87% skuteczności. A obawy o formę Ponitki były duże, bo przecież w połowie marca rozwiązał kontrakt z Zenitem Sankt Petersburg, a w zamkniętym sparingu z Chorwacją nie zachwycił. Tamten mecz mu jednak wystarczył na rozruszanie, bo z Izraelem zagrał już kapitalnie. AJ Slaughter z trójek miał 4/9, a taki Rafi Menco, czyli świeży tryumfator ligi Izraela z Hapoelen Holon mial tylko 3/11, a w ostatnim finale z Bnei Herzliya potrafił mieć 3/4. Jesteśmy zatem w grze, ale trzeba ograć Niemców.

Related Articles