Skip to main content

Za nami obie części fazy grupowej mistrzostw świata. Były emocje, niespodzianki, zaskakujące wyniki, piękne historie. Ale to już za nami. Od dziś zaczyna się wielkie granie o tytuł mistrzów świata! Margines błędu się skoczył – przegrywasz, wracasz do domu! Litwa zmierzy się dziś z Serbią, a potem Włochy ze Stanami Zjednoczonymi. Jutro o półfinał powalczą Niemcy z Łotwą oraz Kanada ze Słowenią.

Litwa (5:0) – Serbia (4:1)
Litwini nie zaznali jeszcze smaku porażki w tych mistrzostwach. Po wielkim, historycznym dla nich meczu, pokonali USA 110:104 i wygrali grupę J. Starcie to obejrzało 11349 fanów, w hali Mall od Asia Arena. Nasi wschodni sąsiedzi wyglądają imponująco w tym turnieju. Mają znakomicie zbalansowaną rotację, którą coach Kazys Maksvytis świetnie żongluje. Postrach pod koszami sieje Jonas Valanciunas. Środkowy Pelicans trafia 62,8% swoich rzutów. Każdy z pięciu rozegranych meczów kończył z dwucyfrową liczbą punktów, ani razu nie zszedł poniżej siedmiu zbiórek, dwa razy schodził z parkietu z double-double. Jest czwartym zbierającym tych mistrzostw. Cenny odpoczynek na pozycji centra daje mu Donatas Motjejunas, który do wzrostu i siły dokłada trochę spacingu. Litwa ma dwóch klasowych środkowych o nieco innych predyspozycjach i atutach, co pozwala im zmieniać styl własnej gry, w zależności od potrzeb, od rywala, od okoliczności w danym meczu. 22-letni Rokas Jokubaitis, tym turniejem, być może toruje sobie drogę do NBA. Dwa lata temu wybrali go w drafcie (z 34 numerem) Pelicans, od początku z założeniem, że jest „inwestycją” w przyszłość. Być może ta przyszłość, to jest już? Mecz z USA pokazał, że rozgrywający Barcelony jest w stanie fizycznie dotrzymać kroku zawodnikom najlepszej ligi świata. Rokas notuje w tym turnieju po 12,8 punktu (52,3% z gry), 3,2 zbiórki, 5,6 asysty oraz 1,2 przechwytu. Litwini zaliczyli w ostatnich latach zauważalny zjazd w poziomie talentu, na pozycji rozgrywającego, ale wygląda na to, że ten okres się już skończył. Nie można nie wspomnieć Ignasa Brazdeikisa. 24-latek jest definicyjnym niskim skrzydłowym, który w zależności od matchupu, w zależności od potrzeb, jest w stanie rzucać z dystansu, atakować kosz, bronić paru pozycji, ruszyć z kontrą. Przyjemnie ogląda się go w tym turnieju. Urodzony na Litwie, wychowany w Kanadzie gracz, ma za sobą występy w Knicks, 76ers i Magic, ale w zasadzie nigdy nie dostał w NBA realnej szansy na grę. Ostatni sezon spędził w Żalgirisie Kowno. W Manili daje drużynie po 11,4 punktu, 3,8 zbiórki oraz 2,2 asysty. Ciekawostka: Brazdeikis ma niesamowicie ciekawą relację językową z litewskimi mediami. Otóż wysłuchuje pytań po litewsku, po czym odpowiada na nie po angielsku. Szalenie ważny dla tej rotacji jest też weteran Mindaugas Kuzminskas. 33-latek wnosi z ławki tonę doświadczenia, spokoju, świetnej decyzyjności. Zdobywa po 11,4 punktu, 4,4 zbiórki i 2,2 asysty.

Serbia, mimo że bez Nikoli Jokica, nadal jest bardzo groźna. W całym turnieju przegrali do tej pory tylko jeden mecz (dwoma punktami z Włochami). W wygranych starciach wręcz deklasowali swoich rywali. W rolę lidera tego składu wszedł Bogdan Bogdanovic, który notuje w tym turnieju po18,4 punktu, 3 zbiórki, 5,2 asysty oraz 2,2 przechwytu. Aż czterech innych zawodników Serbii zdobywa po 10 i więcej punktów na mecz. 14 punktów, 9,6 zbiórki (trzeci zbierający turnieju), 2 asysty i 1 blok dorzuca Nikola Milutinov. 28-latka czeka matchup z piekła rodem przeciwko Valanciunasowi. 11,2 punktu, 2,6 zbiórki, 3,4 asysty zdobywa Nikola Jovic. Gracz Miami Heat pokazuje dlaczego Pat Riley nie jest zbyt chętny wrzucać go do pakietu za Damiana Lillarda. Ciekawe czy Blazers zaczynają patrzeć na niego nieco „cieplej”. Ciekwa czy sam Dame przygląda się temu turniejowi. 20-latek pokazuje w Manili, ze drzemie w nim ogromny talent.

Trochę faktów i ciekawostek
– Litwa wygrała poprzednie i do tej pory jedyne starcie tych koszykarskich krajów, jeśli chodzi o mistrzostwa świata. Był to mecz o brązowe medale, w 2010 roku, w Turcji.
– Jonas Valanciunas i koledzy stoją przed szansą trzeciego w historii kraju awansu do półfinałów imprezy tej rangi. Wcześniej dokonali tego w 2010 oraz 2014 roku.
– Dla Serbii, ten ćwierćfinał, będzie czwartym z rzędu, jeśli chodzi o mistrzostwa świata. Wygrywali je w 2010 roku (przeciwko Hiszpanii) oraz w 2014 roku (przeciwko Brazylii), a przegrywali w 2019 roku (przeciwko Argentynie).
– Tak się złożyło, że Litwa (53,8%) i Serbia (55%), to dwie najskuteczniejsze drużyny tych mistrzostw. Litwa ma najwyższy wskaźnik celności zza łuku (44,6%). Z kolei Serbowie liderują w rzutach za dwa punkty (68,9%).
– Jonas Valanciunas zaliczył przynajmniej siedem zbiórek w 14 kolejnych meczach mistrzostw świata, w jakich zagrał.
– Bogdan Bogdanovic trafił łącznie 65 trójek we wszystkich meczach mistrzostw świata, w jakich wystąpił. W ostatnim 30-leciu, tylko jeden zawodnik trafił więcej rzutów zza łuku. Był nim Hiszpan Juan Carlos Navarro (68). Kto wie, może Bogi obejmie prowadzenie w tej klasyfikacji, jeszcze podczas tego turnieju.

Włochy (4:1) – Stany Zjednoczone (4:1)
Włosi dopiero w ostatnim meczu, pierwszej części fazy grupowej (z Filipinami), zapewnili sobie awans do drugiej, ale gdy już tam weszli, to jako „jedynka”grupy I awansowali do ćwierćfinału. W „nagrodę” zagrają z USA. Podopieczni Steve’a Kerra, mimo porażki z Litwą, są druzgocącym faworytem tego starcia. Litwa (a także Czarnogóra) pokazała, że jeśli gdziekolwiek, to pod koszem można próbować szukać przewag przeciwko Amerykanom. Włosi tego nie mają. Nie mają także wystarczająco dużo atletyzmu, by bronić przebojowych obwodowych USA. Brakuje im też talentu, by samemu męczyć Brunsona, Haliburtona, Reavesa i Edwardsa. Ten ćwierćfinał może być bardzo jednostronny. Włosi, by marzyć o sprawieniu niespodzianki, muszą pewnie, ostro i bez skrupułów ruszyć na Amerykanów. No i muszą przy tym być skuteczni. Ci mają ewidentny problem z wchodzeniem w odpowiedni rytm. 16 punktów przewagi miała z nimi Nowa Zelandia. Z kolei Litwa wygrała pierwszą kwartę aż 31:12.

Trochę faktów i ciekawostek:
– Będzie to dziewiąte starcie obu ekip w ramach mistrzostw świata. Włosi wygrali dwa z nich. Ich ostatnia wygrana miała miejsce w 1978 roku…na Filipinach. Był to wówczas pierwszy turniej mistrzostw świata zorganizowany w Azji.
– Amerykanie nie opuścili ani jednego ćwierćfinału, od kiedy ta runda spotkań obowiązuje w mistrzostwach świata (1998). Wygrali cztery z ostatnich sześciu meczów na tym etapie. Ich ostatnia porażka miała miejsce podczas ostatniego turnieju (2019, Chiny, mecz z Francją).
– Anthony Edwards zdobył 35 punktów w starciu z Litwą. To drugi najlepszy wynik punktowy w historii, jeśli chodzi o graczy USA. Tyle samo zdobył Carmelo Anthony (2006, przeciwko Włochom). Rekordzistą jest Kevin Durant (38), w meczu z Litwą (2010).

Niemcy (5:0) – Łotwa (4:1)
Łotysze są niespodzianką, a może nawet i sensacją tych mistrzostw. Bez Kristapsa Porzingisa, w teorii swojego najlepszego zawodnika, Łotwa wyszła z niełatwej grupy H (Kanada, Francja i Liban). Potem, w drugiej rundzie, szaleństwo nabrało jeszcze większego tempa. Podopieczni coacha Banchi’ego wygrali z Hiszpanią oraz rozbili Brazylię i z bilansem 4:1 zameldowali się w ćwierćfinałach. A wszystko to w roli debiutantów w imprezie tej rangi. Łotwa to kolektyw przez duże K. Bez swojego lidera drużyna poszła w…skrajnie drużynowy basket. Tylko tyle i aż tyle. Pięciu zawodników tej rotacji zdobywa dwucyfrową liczbę punktów, a gdyby dodać do tego Darisa Bertansa, który przez kontuzję wystąpił tylko w dwóch meczach, to liczba ta wzrasta do imponujących sześciu. To robi wrażenie, to jest wizytówka ich koszykówki. Nowoczesny basket z dużą dawką biegania, zmian pozycji, podań. Łotysze mają w tym turnieju całą masę zagrań, które będzie można pokazywać zawodnikom i trenerom na koszykarskich klinikach. Tak należy uprawiać ten sport! Pastor James Naismith byłby dumny!
Niemcy też imponują, i też grają bez swojego, w teorii, najlepszego zawodnika. Franz Wagner, w meczu otwierającym turniej, doznał skręcenia lewej kostki. Medycy Niemiec, jeśli mówią prawdę, to nadal nie zamykają drzwi do jego ewentualnego powrotu, na jakimś etapie tego turnieju. Tych etapów nie zostało już zbyt dużo, bowiem turniej kończy się za pięć dni.
Faworytem starcia będą Niemcy, którzy mają przewagę wzrostu, atletyzmu i talentu, ale przecież Łotysze już cztery razy na pięć, podchodzili do meczów tego turnieju w roli mniejszego lub większego „undergoda”.
Ekipa Gordie’ego Herberta prowadzona na parkiecie jest przez Dennisa Schrodera. 29-latek jest w NBA rozgrywającym klasy średniej, ale gdy zakłada koszulkę Niemiec, wchodzi na poziom wyżej i staje się prawdziwym boiskowym generałem. Łotysze będą mieć ciężko pod koszem z Danielem Theisem oraz ze starszym z braci Wagnerów, Moritzem, który w NBA znany jest jako „Mo”. Za wszelką cenę starałem się znaleźć idealną okoliczności, by przypomnieć, że Isaac Bonga ma tylko 23 lata. Takiej nie znalazłem, więc robię to „na kolanie”.

Trochę faktów i ciekawostek:
– Dla Niemców będzie to trzeci ćwierćfinał w historii ich występów w imprezie tej rangi. W 2002 roku pokonali Hiszpanię, a w 2006 roku ulegli USA. Łotwa została zaledwie trzecim debiutantem w historii mistrzostw świata, który doszedł (przynajmniej) do ćwierćfinału. Dwie drużyny, które dokonały tego wcześniej, to Litwa w 1998 roku oraz Czechy w 2019 roku. Obie te ekipy przegrały swoje mecze o półfinał.
– Dennis Schroder i koledzy wygrali swoje ostatnie trzy mecze różnicą 25 punktów lub wyższą. Tyle samo tak wysokich wygranych, kadra Niemiec miała łącznie w 43 wcześniejszych występach w mistrzostwach świata.
– Łotysze spróbują zostać zaledwie trzecią kadrą narodową, która już debiucie w mistrzostwach świata, dochodzi do półfinału. Wcześniej zrobiły to drużyny Rosji i Chorwacji, obie w 1994 roku. Rosja skończyła tamten turniej na drugim miejscu, a Chorwacja na trzecim.
– Dennis Schroder zaliczył 24 punkty i 10 asyst w ostatnim spotkaniu ze Słowenią. 29-latek miał występ na 24 punkty i 12 asyst cztery lata temu przeciwko Senegalowi. W ostatnim 30-leciu historii mistrzostw świata, nie ma drugiego gracza, który miałby w kolekcji mecze na poziomie 20+ punktów i 10+ asyst podczas więcej, niż jednego pucharu świata.

Kanada (4:1) – Słowenia (4:1)
To będzie starcie, na które wszyscy ostrzymy sobie zęby! Luka Doncic kontra Shai Gilgeous-Alexander. Nie będzie żadną zuchwałą tezą powiedzieć, że to dwaj najlepsi zawodnicy tego turnieju. Obaj byli wybrani w tamtym sezonie do pierwszego składu All-NBA. Ogromną przyjemnością jest oglądanie ich talentów podczas tego turnieju. Lider Mavs gra na poziomie 26,4 punktu, co jest najwyższą średnią tych mistrzostw. Do tego dokłada po 7,4 zbiórki, 6,8 asysty oraz 2,4 przechwytu. Shai z kolei zdobywa po 23,8 punktu (piąty), 6,6 zbiórki, 5,2 asysty oraz 1,6 przechwytu. Kanadyjczycy, by dostać się do ćwierćfinału, musieli stoczyć prawdziwą bitwę z dumną Hiszpanią. Mistrzostwie świata rzucili na szalę wszystko, co mieli. W powietrzu mieli piłkę na dogrywkę, która ostatecznie nieznacznie minęła się z celem. Wielki w tym starciu był SGA, który dosłownie przejął ostatnich kilka minut meczu (30 punktów, 7 asyst, 4 zbiórki, 3 przechwyty w tym spotkaniu). To było starcie o ogromnym dla Kanady ciężarze gatunkowym. Przegrana z Hiszpanią nie tylko wykluczyłaby ich z tego turnieju, ale także zabrałaby bezpośredni awans do przyszłorocznych Igrzysk Olimpijskich. W przypadku porażki, to Brazylia, która wygrała bezpośredni mecz, byłaby wyżej w klasyfikacji ogólnej. A tak, kanadyjski basket, po niemal ćwierćwieczu czekania, już wie, że wróci na igrzyska. Ostatni raz grali tam w Sydney, w roku 2000. To nie czas i miejsce na mówienie o tym, co wydarzy się w Paryżu, ale Kanada wzmocniona o Andrew Wigginsa i Jamala Murraya (jeśli uda się namówić na grę), będzie super groźna.
Faworytem tego ćwierćfinału będą Kanadyjczycy, którzy oprócz Gilgeousa-Alexandra mają tonę talentu i atletyzmu. Gdyby to była seria do czterech wygranych, to ciężko byłoby liczyć na inny wynik, niż wygraną Kanady. Ale w pojedynczym meczu Luka Doncic może wygrać zawsze, wszędzie i z każdym. I tu na myśl przychodzi mi turniej kwalifikacyjny do Igrzysk Olimpijskich w Tokio (2021). Luka, w finale przeciwko Litwie, na ich własnej ziemi, w Kownie, zaliczył 31 punktów, 11 zbiórek i 13 asyst, a jego Słowenia wygrała 96:85. Byłem naocznym świadkiem tych zdarzeń, w hali Žalgiris Arena.

Trochę faktów i ciekawostek:
– Kanada jeszcze nigdy tak daleko nie zaszła w swojej historii występów w mistrzostwach świata.
– Z kolei dla Słowenii będzie to trzeci ćwierćfinał. W 2010 roku przegrali z Turcją, a w 2014 z Amerykanami.
– Siedem ostatnich spotkań Słoweńców kończyło się dwucyfrową różnicą punktów. Za każdym razem wygrywała ekipa, która prowadziła do przerwy. Zobaczymy czy ten trend utrzyma się także w starciu z Kanadą.
– Kanada zdobywa po 1.34 punktu na posiadanie i lideruje w tych mistrzostwach, w tej klasyfikacji.
– Słowenia zbiera aż 76,3% wszystkich możliwych do zebrania piłek w obronie i lideruje w tym aspekcie wszystkim drużynom biorącym udział w tum turnieju.
– Shai Gilgeous-Alexander zdobył 30 punktów w ostatnim starciu, przeciwko Hiszpanii. To drugi najlepszy punktowy występ gracza Kanady w ostatnim 30-leciu. Lepszy o punkt był Kory Hallas w 1994 roku. SGA ma w tym turnieju trzy występy z linijką statystyczną na poziomie 25+ punktów, 5+ zbiórek, 5+asyst. W ostatnim 30-leciu tylko Bogdan Bogdanovic zaliczył taką samą liczbę tego typu występów.
– Luka Doncic zdobywa po 26,4 punktu w tym turnieju. Lepsi w historii mistrzostw byli tylko Nikos Galis z Grecji (33,7) oraz Lee Chung-Hee z Korei Południowej (27,8) w 1986 roku.

Ćwierćfinały przed nami, a tymczasem znamy już końcową klasyfikację z miejsc 9:32. Wygląda ona następująco:

9. Hiszpania.
10. Australia.
11. Czarnogóra.
12. Portoryko.
13. Brazylia.
14. Dominikana.
15. Grecja.
16. Gruzja.
17. Sudan Południowy (zagra w przyszłorocznych Igrzyskach Olimpijskich jako najlepsza drużyna z Afryki).
18. Francja (zagra w przyszłorocznych Igrzyskach Olimpijskich jako gospodarz).
19. Japonia (zagra w przyszłorocznych Igrzyskach Olimpijskich jako najlepsza drużyna z Azji).
20. Egipt.
21. Finlandia.
22. Nowa Zelandia.
23. Liban.
24. Filipiny.
25. Meksyk.
26. Angola.
27. Wybrzeże Kości Słoniowej.

Wszystkie, wymienione do tej pory drużyny (za wyjątkiem trzech, które już mają awans), zakwalifikowały się do turniejów kwalifikacyjnych do Igrzysk Olimpijskich w Paryżu.
Poniżej ekipy, którym się to nie udało.

28. Wyspy Zielonego Przylądka.
29. Chiny.
30. Wenezuela.
31. Iran.
32. Jordania.

Related Articles