Skip to main content

Po roku 2000, po Igrzyskach Olimpijskich w Sydney, koszykarze Stanów Zjednoczonych musieli czekać osiem długich lat, do turnieju olimpijskiego w Pekinie, na złoto z międzynarodowych aren. W tym czasie doznali całkowitej klęski podczas Mistrzostw Świata 2002 roku, których byli organizatorami (zajęli dopiero szóste miejsce). Następnie z Igrzysk z Aten (2004) przywieźli tylko brąz. Podobnym wynikiem zakończyła się ich wyprawa do Japonii na Mistrzostwa Świata.

Przyczynami tamtego, kilkuletniego kryzysu, była kombinacja paru czynników na czele z lekceważącym stosunkiem do koszykówki „reszty świata” oraz wiecznym problem z tym, żeby namówić największe gwiazdy NBA, by te zrezygnowały z części swoich wakacji i poświeciły kilka tygodni na walkę o medale dla swojego kraju. 20 lat temu dysproporcja między koszykówką graną w Stanach Zjednoczonych, a tą proponowaną przez świat, była nadal tak ogromna, że amerykańscy koszykarze przyzwyczajeni byli do scenariusza, w którym mogli naprędce, niemal z przystanku autobusowego, zebrać „jakiś” skład, potrenować kilka dni, przejść przez dany turniej międzypaństwowy i wrócić do domów ze złotymi medalami. A wszystko to na lekkim kacu, w hawajskich koszulach, z piłka do kosza w jednej dłoni, z drinkiem palemką w drugiej. Tak było przynajmniej do roku 2000. Dzwonkiem alarmowym nie był dla Amerykanów finał w Sydney, w którym pokonali Francję tylko 85:75. Dlatego też na kilku kolejnych turniejach międzypaństwowych zapłacili za to najwyższą cenę.

Konieczność zakwalifikowania się do turnieju olimpijskiego w Pekinie sprawiła, że w roku 2007, podczas czempionatu obu Ameryk, kadra USA wysłała do Las Vegas (tam organizowany był turniej) ekipę, w której na 12 nazwisk tylko trzech graczy nie było All-Starami. Po tylu latach posuchy, Amerykanie chcieli być pewni, że pasmo porażek w końcu się skończy. LeBron James, Kobe Bryant, Carmelo Anthony, Jason Kidd, Dwight Howard a także Chauncey Billups, Amar’e Stoudemire, Tyson Chandler, Deron Williams, Mike Miller, Tayshaun Prince i Michael Redd w imponującym stylu wygrali turniej, a tym samym zarezerwowali sobie miejsce wśród ekip walczących o złote medale, podczas turnieju olimpijskiego, który odbył się rok później. Amerykanie nie zwolnili tempa. Do silnego już składu, który wywalczył awans na Igrzyska, dorzucili Chrisa Paula, Dwyane’a Wade’a, Carlosa Boozera i Chrisa Bosha, rezygnując z Chandlera i Millera oraz zastępując Billupsa i Stoudemire’a. Amerykanie. Podopieczni Mike’a Krzyżewskiego, w mocnym stylu wywalczyli złote medale. Każdy fan NBA pamięta, lub po prostu zna „Redemption team”, to w jak kapitalny sposób ta ekipa przeszła fazę grupową i pucharową oraz ich pamiętny finał z Hiszpanami.

Ale mało kto pamięta, że w tych „mrocznych” dla amerykańskiej koszykówki czasach, był taki jeden skład, który ociekał talentem, który grał pięknie i skutecznie, który w cuglach wygrał w 2003 roku Mistrzostwa Ameryk, wywalczył prawo gry w Igrzyskach Olimpijskich w Atenach… ale niestety nie dotrwał do wyjazdu do Grecji.

Turniej rozgrywany był w Portoryko. Amerykanie pojechali tam w składzie :Ray Allen, Mike Bibby, Elton Brand, Vince Carter, Nick Collison, Tim Duncan, Allen Iverson, Richard Jefferson, Jason Kidd, Kenyon Martin, Tracy McGrady, Jermaine O’Neal. Sześciu z nich wystąpiło w Meczu Gwiazd sezonu 2002-03 oraz aż ośmiu podczas tej imprezy rok później, aż pięciu w podstawowych składach, głosami kibiców. Mimo że w drużynie nie było ani Kobe Bryanta, ani Kevina Garnetta, ani Shaq’a O’Neala, to tę drużynę spokojnie można było nazwać pierwszym garniturem gwiazd NBA tamtych czasów. A mogła być ona jeszcze lepsza. Tuż przed rozpoczęciem przygotowań, ze składu wypadł Kobe Bryant, który zmuszony był poddać się operacjom kolana i barku. Z kolei po trzech dniach campu, ze składu wypadł weteran Karl Malone, któremu zmarła matka.

Amerykanie już od pierwszego meczu pragnęli wysłać rywalom sygnał, że przylecieli do Portoryko silni i głodni sukcesu. W meczu otwarcia pokonali Brazylijczyków 110:76. Po 17 punktów zdobyli Tim Duncan i Elton Brand. Mimo problemów z plecami, dobrze w Portoryko wyglądał Tracy McGrady. Gracz wtedy Orlando Magic zdobył 17 punktów w starciu z Dominikaną (111:73) oraz 16 przeciwko Wenezueli (98:69). Z kolei Allen Iverson ze swoimi 17 punktami poprowadził USA do wygranej z Wyspami Dziewiczymi.

W drugiej rundzie Amerykanie rozprawili się najpierw z Kanadą (111:71) głównie dzięki 28 punktom Iversona. Gracz 76ers trafił 10 z 13 rzutów z gry, w tym 7 z 8 zza łuku. Wszystkie swoje trójki trafił w ostatnich ośmiu minutach III kwarty. Potem przyszedł czas na długo oczekiwany mecz z Argentyną. To oni rok wcześniej, podczas Mistrzostw Świata w Indianie, przerwali Amerykanom ich nieprawdopodobną serię 58 kolejnych wygranych meczów na arenie międzynarodowej. Tym razem do wygranej (94:86) poprowadził USA Jermaine O’Neal, który dobył 22 punkty i 10 zbiórek. Następnymi rywalami Amerykanów był Meksyk i gospodarz Portoryko.
Potem, w półfinale, Duncan, Iverson i koledzy starli się ponowni z gospodarzem turnieju. Wynik brzmiał 87:71 dla USA, a ich najlepszym strzelcem tamtego dnia był Ray Allen, zdobywca 15 punktów. Finał z Argentyną okazał się formalnością. 23 punkty i 14 zbiórek zaliczył w nim Tim Duncan, a jego drużyna wygrała 106:73. Plan został wykonany. Amerykanie grali spektakularnie i zapewnili sobie prawo gry w Igrzyska Olimpijski roku 2004, których gospodarzami były Ateny.

Tim Duncan i Jermaine O’Neal zostali wybrani do najlepszej piątki turnieju. Obok nich znaleźli się tam też Steve Nash z Kanady oraz Adres Nocioni i Manu Ginobili z Argentyny. Nash wybrany został MVP turnieju.

Statystyki Amerykanów za cały turniej w Portoryko są imponujące. Wygrali wszystkie 10 meczów. Każdy z nich różnicą blisko 31 punktów (zdobywali po 101.7 punktu na mecz, tracili po 70.8). Notowali po 29.3 asysty w każdym starciu. Trafiali po 56.2% swoich rzutów z gry i aż 46.8% za trzy punkty. Na tablicach byli lepsi średnio o 11.3 zbiórki od swoich rywali w każdym spotkaniu. Zatrzymywali swoich przeciwników na ledwie 38.1% skuteczności z gry.  Podopieczni Larry’ego Browna byli najlepsi w siedmiu z dziewięciu głównych statystyk.

“Chcieliśmy grać w koszykówkę we właściwy sposób. Chcieliśmy pokazać światu, że potrafimy grać jak drużyna, że umiemy robić rzeczy, które robią drużyny z Europy i innych części świata. Chcieliśmy być postrzegani po prostu jako drużyna, a nie drużyna gwiazd.” – mówił po turnieju Larry Brown, ówczesny trener kadry USA.

Niestety dla siebie i swoich kibiców z tego składu, rok później do Aten, polecieli tylko Iverson, Duncan i Jefferson. Drużynę olimpijską uzupełnili Stephon Marbury, Dwyane Wade, Carlos Boozer, Carmelo Anthony, LeBron James, Emeka Okafor, Shawn Marion, Amar’e Stoudemire oraz Lamar Odom. Niech nikogo nie zwiedzie obecność LeBrona, Melo i D-Wade’a. Cała trójka miała za sobą dopiero po jednym sezonie w NBA. Ich talent wprawdzie był niezaprzeczalny, ale też wychodził brak doświadczenia i dyscypliny. Osobną kwestią jest też to, że coach Brown nie za bardzo widział ich w swoich schematach.

Related Articles