Równo 110 dni i wystarczy – tyle potrwa przerwa pomiędzy ostatnim meczem finału minionych play-offów i inauguracyjnym spotkaniem 1. kolejki Orlen Basket Ligi. W pierwszym meczu sezonu zagrają beniaminek rozgrywek, Górnik Zamek Książ Wałbrzych, a także wicemistrz Polski z ubiegłego sezonu, King Szczecin. Jak co roku mamy w składach sporo zmian, małe rewolucje i nieco przewrócony układ sił. Sprawdźmy jak wygląda sytuacja u progu nowego sezonu.
Mistrzowskiego tytułu będzie bronić Trefl Sopot, który w siedmiomeczowym, finałowym boju odrobił straty z nawiązką sięgając po najwyższy laur w Orlen Basket Lidze. Zespół trenera Žana Tabaka wydaje się być jeszcze mocniejszy niż w poprzedniej kampanii. Trzon mistrzowskiej drużyny został utrzymany. W drużynie pozostali liderzy: kapitan Jarosław Zyskowski, Jakub Schenk, Geoffrey Groselle, Andy Van Vliet i Aaron Best. Skład uzupełnili były mistrz świata w koszykówce 3×3 do lat 23, Trey McGowens, a także świetny strzelec Marcus Weathers i jedna z potencjalnych nowych gwiazd PLK, Tarik Phillip. Jeżeli Trefl pogodzi grę w lidze z występami w EuroCup (co najmniej 18 dodatkowych meczów), będzie gotowy na obronę tytułu Mistrza Polski.
Smak złota doskonale zna King Szczecin, zwycięzca rozgrywek sprzed 2 lat i finalista z minionego sezonu. Drużyna trenera Arkadiusza Miłoszewskiego również dokonała korekt w składzie. Po sparingach i spotkaniach o Pekao S.A. Superpuchar Polski, który szczecinianie przegrali w dramatycznych okolicznościach ze Śląskiem Wrocław 75:76, widać, że podstawą zmian była szczegółowa analiza słabości zespołu. Transfer reprezentanta Polski, Aleksandra Dziewy, znacząco wzmocnił polską rotację z innymi kadrowiczami, Przemysławem Żołnierewiczem i Andrzejem Mazurczakiem. Nowi stranieri Kinga także wyglądają na wzmocnienia. Chad Brown może zdominować tablice na parkietach PLK, a Teyvon Myers i James Woodard mają już wystarczające doświadczenie w Europie, aby dostarczać „Wilkom Morskim” punkty i wygrane.
Kłopoty, które dotknęły Śląsk Wrocław w ubiegłym sezonie są już tylko wspomnieniem. Trener Miodrag Rajković wraz ze sztabem solidnie przepracowali lato, dokonując wprost gwiazdorskich transferów. Amerykanie Jeremy Senglin, Reggie Lynch i Isaiah Whitehead to zawodnicy otrzaskani na europejskich parkietach. Jeśli będą w dobrej dyspozycji fizycznej, Śląsk może namieszać nie tylko w Orlen Basket Lidze, ale także w koszykarskiej Lidze Mistrzów. Oprócz graczy zza oceanu wrocławianie zdołali przekonać do swoich usług Bośniaka Ajdina Penavę z litewskiego Juventusu, który na parkietach PLK pokazał się ze świetnej strony w barwach PGE Spójni Stargard. Polska rotacja została wzmocniona Marcelem Ponitką z Legii Warszawa oraz Adrianem Boguckim z Arki Gdynia. We Wrocławiu zgarnęli już Superpuchar Polski, a jeśli Śląsk poukłada te klocki jak należy, będziemy mówili o zespole z Dolnego Śląska jako o kandydacie do medalu. Być może złotego.
Tuż za podium wylądowała PGE Spójnia Stargard, ale w województwie zachodniopomorskim będą mogli chyba tylko pomarzyć o powtórzeniu takiego wyniku. Mniejszy budżet niż w poprzednim sezonie i zmiana trenera – Sebastiana Machowskiego zastąpił Andrej Urlep – stawiają duży znak zapytania przy szansach stargardzkiej ekipy. Spójnia pozyskała intrygujących obcokrajowców z Lutherem Muhammadem na czele (świetne liczby w Finlandii i Nowej Zelandii), ale każdy z nich to zawodnik typu „boom or bust” – jeśli wypalą, ekipa Urlepa będzie myśleć o play-off, jeśli nie, jeszcze przed zimą może dojść do gorączkowych ruchów. Krajowa rotacja niestety nie rzuca na kolana i mimo, że trener Urlep jest nazywany szarlatanem, zdolnym do wznoszenia drużyn na szczyty ich możliwości, trudno oprzeć się wrażeniu, że Spójnia nie jest wystarczająco silnym zespołem.
Poprzedni sezon był dla Anwilu Włocławek zwyczajną katastrofą. „Rottweilery” rozstawione z numerem 1. odpadły już w pierwszej rundzie, właśnie ze Spójnią. Głową zapłacił za to trener Przemysław Frasunkiewicz, a przez skład przeszło tornado, zostawiając zaledwie dwa nazwiska – Kamila Łączyńskiego i Luke’a Petraska. Na ławce trenerskiej Anwilu postawiono na opcję turecką, trenera Selçuka Ernaka, szkoleniowca z doświadczeniem w Eurolidze i EuroCupie. Wraz z asystentem ds. sportowych, znanym skautem Bronisławem Wawrzyńczukiem. Anwil sięgnął po reprezentanta Polski Michała Michalaka oraz cenionego ligowca Karola Gruszeckiego. Z rotacji zagranicznej ciekawie wyglądają transfery Brytyjczyka Luke’a Nelsona oraz Amerykanów: Justina Turnera, Ryana Taylora czy D.J.’a Funderburka, którzy legitymują się obiecującymi statystykami kariery. Anwil to jednak spora niewiadoma.
Rozmawiając o kandydatach do play-off należy brać pod uwagę Legię Warszawa, Arkę Gdynia, a także Energę Icon Sea Czarnych Słupsk, a nawet Dziki Warszawa. Oba zespoły ze stolicy Polski namieszały w składach. Legia postawiła na sprawdzone nazwiska jak Ojars Silinš, Shawn Jones, Mate Vučić czy Jawun Evans. Dziki z kolei zdołały zatrzymać Nicka McGlynna, a także zakontraktować Janariego Jöesaara z Anwilu oraz ciekawego rozgrywającego z USA, Rickeya McGilla. Arka z trenerem Arturem Gronkiem na pokładzie ma ciekawy polski skład z reprezentantami Polski Łukaszem Kolendą i Jakubem Garbaczem na czele. Za szkoleniowcem ze Startu Lublin podążył świetny amerykański rozgrywający Jabril Durham. Gdynianie nie będą już zespołem szorującym po dnie tabeli. I wreszcie Słupsk, gdzie trener Mantas Česnauskis skorzystał z usług graczy sprawdzonych w PLK: Lorena Jacksona, Alexa Steina, a z Polaków choćby Michała Nowakowskiego czy Mateusz Dziembę.
Wśród drużyn, które mogą wplątać się w kłopotliwą walkę o zachowanie ligowego bytu, niemal jak co roku, wskazujemy beniaminka rozgrywek, czyli Górnika Zamek Książ Wałbrzych, ale także zespoły z Torunia, Gliwic i Dąbrowy Górniczej. Trener Andrzej Adamek dokonał w Wałbrzychu zaciągu ze stolicy. Dariusz Wyka, Grzegorz Kulka i Janis Berzins to byli zawodnicy Legii, otrzaskani na parkietach Orlen Basket Ligi. Trzech Amerykanów w Górniku również powinno zapewnić pewien poziom jakości. Szczególnie statystyki Ike’a Smitha wyglądają imponująco. Twarde Pierniki z Torunia mają z kolei bardzo krótką kołdrę, która wobec kontuzji Aljaža Kunca skróciła się do granic możliwości. Trener Srdjan Subotić ma ciekawych obcokrajowców, ale wydaje się, że głębia składu jest niewystarczająca, aby myśleć choćby o środku tabeli.
Równie wąski skład ma trener Paweł Turkiewicz w GTK Gliwice. Polska rotacja z naprawdę znikomym doświadczeniem będzie ratowana przez całkiem interesujących „stranierich” ze słowackim rozgrywającym Mario Ihringiem na czele. Chris Czerapowicz sprawdził się kilka lat temu w barwach Miasta Szkła Krosno i również powinien być wartością dodaną. Zagadką jest Matt Milon, który stracił poprzedni sezon z powodów rodzinnych. Czy to wystarczy na utrzymanie ligowego bytu? Niekoniecznie. Kompletnie rozsypał się MKS Dąbrowa Górnicza. Zespół hiszpańskiego trenera Borisa Balibrei w poprzedniej kampanii był rewelacją początku sezonu. W tym ma prawo być kompletnym rozczarowaniem. Poza Souleyem Boumem, utalentowanym obwodowym, trudno doszukać się jakości w zespole z Zagłębia Dąbrowskiego. Czy MKS będzie chłopcem do bicia? Niewykluczone.
Przed nami 30 kolejek rundy zasadniczej, z krótkimi przerwami na okienka reprezentacyjne oraz lutową przerwą na turniej o Puchar Polski dla ośmiu najlepszych drużyn po 15 kolejkach. W tym sezonie po raz pierwszy zagramy play-in – drużyny z miejsc 7-10 zagrają miniturniej o 2 miejsca premiowane grą w play-off. Czeka nas 9 miesięcy emocji z krajowym basketem. Kolejny raport po 5. kolejce.