Skip to main content

Koszykówka 3×3 na nowo rozbudziła koszykarskie sympatie Polaków. Największe zasługi dla tego fenomenu ma reprezentacja Polski, która w tej odmianie dyscypliny w ciągu trzech lat zdobyła brązowy medal Mistrzostw Świata oraz brąz Mistrzostw Europy. Teraz basket 3×3 ma na stałe zagościć w kalendarzu koszykarskiej Polski. Jak to możliwe?

Powody są dwa – pierwszy, już trochę zleżały news to rozpoczęcie współpracy przez Polski Związek Koszykówki z Totalizatorem Sportowym, właścicielem marki Lotto, która przez najbliższe trzy lata będzie sponsorem reprezentacji mężczyzn i kobiet, zarówno seniorskiej jak i tej do lat 23. Ponadto nowy mecenas koszykówki 3×3 zostanie partnerem utworzonej drużyny Lotto Team 3×3, która będzie reprezentować Polskę w turniejach na arenie międzynarodowej, a także patronem Lotto Ligi 3×3 – rozgrywek, które wystartują już od przyszłego sezonu. Drugi powód jest dość świeży. W ostatnich dniach w mediach gruchnęła informacja, iż Lublin zostanie gospodarzem Mistrzostw Świata do lat 23 w 2023 roku.

Ale po kolei. Boom na uliczny basket rozpoczął się pod koniec lat 80. w Stanach Zjednoczonych. Wówczas amerykanie zaczęli standaryzować coraz popularniejszą konkurencję poprzez serie turniejów Hoop It Up i Gus Macker. Rok 2007 był momentem przełomowym. FIBA, czyli Międzynarodowa Federacja Koszykówki stworzyła pierwsze oficjalne przepisy gry w koszykówkę 3×3, a format gry zaczął być testowany na Halowych Mistrzostwach Azjatyckich w 2007 i Młodzieżowych Mistrzostwach Azjatyckich w 2009 roku. Dwanaście miesięcy później basket 3×3 zadebiutował na pierwszych Letnich Młodzieżowych Igrzyskach Olimpijskich w Singapurze. W 2012 roku rozegrano pierwsze Mistrzostwa Świata, dwa lata później pierwsze Mistrzostwa Europy, zaś w kolejnym roku zaktualizowano przepisy gry, które w niezmienionej formie obowiązują do dzisiaj. W lecie tego roku „uliczna” koszykówka z sukcesem zadebiutowała na Letnich Igrzyskach Olimpijskich w Tokio.

Skąd fenomen tej odmiany dyscypliny? Prawdopodobnie najważniejszym czynnikiem jest dynamika tego sportu, wprost wynikająca z zasad gry. Dwie trzyosobowe drużyny toczą mecz na boisku o wymiarach 15 na 11 metrów, odpowiadającym połowie boiska do tradycyjnej koszykówki. Spotkanie trwa 10 minut efektywnego czasu gry (czas jest zatrzymywany, gdy piłka opuści plac gry lub są dyktowane rzuty wolne) lub do uzyskania przez jedną z drużyn 21 punktów. Nie ma tu miejsca na kalkulację i kunktatorstwo. Musisz jak najszybciej pokazać, że jesteś lepszy od rywala. Limit czasu na rozegranie akcji to 12 sekund. Celne rzuty z gry nagradzane są 1 punktem, natomiast rzuty zza linii 6,75 metra punktowane są podwójnie. Mecz rozgrywany jest piłką o rozmiarze 6 (piłka dla koszykówki żeńskie), ale o wadze rozmiaru 7 (piłka dla koszykówki męskiej). Takie tempo grania pozwala w ciągu kilku dni na rozegranie pełnego turnieju z udziałem kilkunastu zespołów. Koszykówka 3×3 rozwija umiejętności zawodników.

Do 2019 roku przeciętny kibic w Polsce wiedział o koszykówce 3×3 bardzo niewiele. Mniej więcej było wiadomo po ilu się gra, ktoś gdzieś w telewizji widział urywki jakiegoś turnieju i to w zasadzie tyle. Wszystko zaczęło się zmieniać już w 2017 roku. Wówczas podczas Mistrzostw Świata rozgrywanych w Nantes we Francji złoty medal w konkursie wsadów zdobył Rafał Lipiński. „Lipek” jest uważany za jednego z najlepszych dunkerów w tej konkurencji. Nieprzypadkowo jest pięciokrotnym mistrzem świata cyklu FIBA 3×3 World Tour. W 2018 roku męska reprezentacja była o krok od medalu Mistrzostw Świata. To właśnie wtedy zwykły kibic mógł usłyszeć o Michaelu Hicksie, Pawle Pawłowskim, Szymonie Rduchu i Marcinie Sroce. Ta czwórka dzielnie walczyła w rozgrywanym w Bocaue na Filipinach turnieju, ulegając w starciu o brązowy medal reprezentacji Słowenii. Tym samym Słoweńcy zrewanżowali się Polakom za porażkę w fazie grupowej.

Już rok później biało-czerwoni dopięli swego. Rducha w składzie drużyny zastąpił Przemysław Zamojski, dziesięciokrotny drużynowy Mistrz Polski w tradycyjnej koszykówce. „Zamoj” pomógł zespołowi dotrzeć do półfinału imprezy rozgrywanej w Amsterdamie, gdzie przyszła wysoka porażka z Amerykanami. W meczu o brąz biało-czerwoni zmierzyli się z Serbami, czterokrotnymi mistrzami świata, którzy we wszystkich poprzednich mistrzostwach grali w finale. Bogdan Wenta twierdził, że 15 sekund to dużo. Polacy 13,3 sekundy przed końcem przegrywali z Serbią 15:14. Wówczas rozegrali akcję pod Hicksa, który na obwodzie wykonał „pompkę”, po czym trafił „dwójkę” będąc dodatkowo faulowanym. Był to 10 faul Serbów, co skutkowało dwoma rzutami wolnymi. „Money in the bank” trafił oba i cokolwiek wydarzyłoby się w ciągu pozostający 3,2 sekundy nie miało już znaczenia. Polacy zdobyli brązowy medal, a Serbowie po raz pierwszy w historii wracali do kraju z niczym. Sukces na holenderskich mistrzostwach był podwójny – srebro w konkursie wsadów zdobył Piotr „Grabo” Grabowski.

O reprezentacji zrobiło się głośno. Typowano ją do faworytów turnieju olimpijskiego. To mógł być medialny hit – medal w debiucie konkurencji? Dlaczego nie! Rozdmuchany do nieprawdopodobnych rozmiarów balon pękł z olbrzymim hukiem. Biało-czerwoni zawiedli na całej linii zajmując zaledwie 7. miejsce w gronie ośmiu drużyn i odpadli z dalszej rywalizacji. Eksperci winą za olimpijską klęskę obarczyli głównie Hicksa, który na wrześniowe mistrzostwa Europy do Paryża już nie pojechał. Jego miejsce zajął Łukasz Diduszko, a Polacy ponownie zagrali o brąz. Scenariusz był podobny do tego z Mistrzostw Świata. W starciu z Rosją biało-czerwoni cały mecz musieli gonić wynik, 18 sekund przed końcem meczu doprowadzili do remisu, następnie Aleksander Zujew spudłował swój rzut, Zamojski zebrał piłkę i postawił na solową akcję i rzut z półdystansu równo z końcową syreną. Trafił. „Buzzer beater” w medalowym spotkaniu sprawił, że paryski obiekt eksplodował wrzaskiem kibiców.

Na fali sukcesów reprezentacji mężczyzn PZKosz w osobie prezesa Radosława Piesiewicza postanowił pójść za ciosem i kuć żelazo póki gorące. – Wiele federacji coraz mocniej stawia na 3×3. Ciężar gatunkowy będzie coraz trudniejszy. Nie chcemy przespać ważnego momentu. – mówił w wywiadzie dla TVP Sport prezes związku i Energa Basket Ligi. Głównym zamysłem ligi 3×3 w naszym kraju ma być wzmacnianie reprezentacji poprzez organizację rozgrywek, będących swoistym przeglądem kadr. Udział weźmie 16 zespołów Energa Basket Ligi, a rozgrywki będą toczone w formule turniejowej – drużyny zostaną podzielone na grupę północną i południową, które zagrają w osobnych turniejach. Mają to być turnieje weekendowe, na czas których klasyczne rozgrywki 5×5 zostałyby wstrzymane. Wiąże się to z przedłużeniem sezonu, w trakcie którego część klubów gra w europejskich pucharach i może być trudno o wolne terminy.

Każdy klub EBL ma wystawić drużynę złożoną z 4 graczy, z których trzech musi być Polakami. Jesienne turnieje mają wyłonić po cztery drużyny z północy i południa, które wiosną zagrają o finał. Zwycięzcy otrzymają nagrody finansowe, koszty organizacji turniejów pokryje związek i liga, a o godną opr
awę zawodów ma zadbać Polsat. Wszystko ładnie, pięknie, gdzie więc tkwi haczyk? – Regulaminowo będzie nakaz gry w takich rozgrywkach pod rygorem kary. Kontaktowałem się z prezesami niektórych klubów. Rozumieją tą decyzję. – podkreślał w wywiadzie Piesiewicz. Nakaz? Dziennikarze związani z polskim basketem szybko zweryfikowali rewelacje prezesa PZKosz. Okazuje się bowiem, że większość z prezesów klubów Energa Basket Ligi nie zna nawet ogólnych założeń projektu ligi 3×3, a o całej sprawie dowiedziała się z konferencji prasowej Piesiewicza.

Póki co wszyscy zgodnie traktują ligę 3×3 jako fakt medialny i barwny dodatek do konferencji prasowej. W głowach decyzyjnych klubów elity rodzi się bowiem szereg pytań, na które wciąż nie ma odpowiedzi. Co z dodatkowym ubezpieczeniem zawodników? Jak skonstruować kontrakty dla zawodników? Jakie będą gratyfikacje finansowe? O ile wzrosną koszty z tytułu utrzymania sekcji 3×3 w klubach? Kto będzie te drużyny prowadził? Przecież żaden z pierwszych trenerów drużyn EBL nie ma żadnego doświadczenia 3×3! Istnieje również ryzyko, że kluby potraktują ligę 3×3 po macoszemu, wystawiając do rozgrywek juniorów. Wątek ewentualnych kontuzji zawodników celnie punktuje były selekcjoner reprezentacji 3×3, Mirosław Noculak: „Uczestniczyłem w 19 imprezach rangi mistrzowskiej. Meczów nie zliczę, były ich setki. Jako reprezentacja mieliśmy jedną kontuzję – skręconą nogę Mikołaja Kurpisza. Kontuzjogenność koszykówki 3×3 to mit, ignorancja i niewiedza!” Choć wątpliwości jest cała masa to czasu na ich rozwianie jest nadal mnóstwo – sezon wystartuje dopiero we wrześniu. Więcej szczegółów mamy poznać w styczniu 2022 roku.

PZKosz intensywnie pracował nad pozyskaniem do naszego kraju koszykarskiej imprezy dużej rangi. Trzeba przyznać, że zrobił to skutecznie. W październiku 2023 w Lublinie odbędą się Mistrzostwa Świata do lat 23 w koszykówce 3×3, o czym na specjalnej konferencji prasowej poinformował Sekretarz Generalny FIBA Andreas Zagklis. Organizacja imprezy łączy się z przyznaniem Lublinowi tytułu Europejskiej Stolicy Młodzieży właśnie na 2023 rok. Zawody, w których weźmie udział 40 reprezentacji, potrwają 5 dni. Impreza najprawdopodobniej będzie rozgrywana na Placu Zamkowym. Będzie to kolejny krok w celu popularyzacji koszykówki w Polsce. Zwieńczeniem całości działań związku i ligi mają być Letnie Igrzyska Olimpijskie w Paryżu w 2024. Tam Polska ma już być pełnoprawnym, a nie tylko papierowym, faworytem do medalu w baskecie 3×3.

Related Articles