Skip to main content

Jannik Sinner wygrał turniej ATP Finals w Turynie i zakończył sezon ze swoistym hat-trickiem twardej nawierzchni – wygrał Australian Open, US Open i właśnie finały ATP. Włoch w finałowym meczu nie dał szans Taylorowi Fritzowi.

Faworyt nie zawiódł – lider światowej listy był głównym kandydatem do wygranej w Turynie, szczególnie wobec lekkich problemów zdrowotnych Carlosa Alcaraza i nieobecności ubiegłorocznego i siedmiokrotnego zwycięzcy imprezy, Novaka Djokovicia. Koniec końców Alcaraz odpadł już w fazie grupowej, a Sinner przeszedł przez nią suchą stopą. Wydawało się, że jedynym graczem, który może mu zagrozić w stolicy Piemontu będzie Alexander Zverev. „Sasza” również wygrał wszystkie trzy grupowe mecze, prezentując znakomity tenis. Jednak Niemiec nie wytrzymał w półfinale – poległ z Fritzem w trzech setach, z których ostatni rozstrzygał się w tie-breaku. Parę godzin później Sinner łatwo rozprawił się z Casperem Ruudem, pokonując Norwega 6:1; 6:2. To był brutalny pokaz mocy, choć akurat Fritz takiego pokazu nie potrzebował – aktualnie możliwości Sinnera poznał we wtorek podczas grupowego meczu obu panów. Włoch wygrał 6:4; 6:4.

Nic więc dziwnego, że w finale również był faworytem, choć statystyki niekoniecznie przemawiały za nim. Gdy w turnieju ATP Finals w finale dochodziło do rewanżu za fazę grupową, statystycznie częściej wygrywał ten, który pierwszy mecz przegrał. Tym razem tak się jednak nie stało – Fritz nie rozegrał złego meczu i warto, by to wybrzmiało. Amerykanin robił co mógł – grał na pełnej intensywności i ryzyku. Ale to i tak było za mało na Sinnera. Lider rankingu znów wygrał 6:4; 6:4, choć przebieg meczu był nieco inny i przełamania następowały ciut wcześniej niż we wtorek. Zbieżne było jednak to, że tenisista z San Candido sam ani razu nie dał się przełamać.

Finalnie wygrał więc pięć meczów w siedem dni i nie przegrał żadnego seta. Swoje podanie stracił dwa razy w meczach grupowych – raz z Alexem De Minaurem i raz z Daniłem Miedwiediewem. – To był tydzień gry na bardzo wysokim poziomie, jeden z najbardziej wyjątkowych w mojej karierze – mówił po meczu Sinner. – Starałem się zrozumieć i dostosować do nawierzchni, która oczywiście się zużywała wraz z kolejnymi meczami – dodał Włoch, którego zwycięstwo było wielką radością dla miejscowej publiczności. Gdy turniej ATP Finals przenosił się kilka lat temu z Londynu do Turynu, raczej mało kto przypuszczał, że niebawem jego zwycięzcą będzie Włoch. Rozwój Sinnera jest jednak niesamowity i dziś męski tenis należy do niego. Może nie wyłącznie, bo jest przecież Alcaraz i wciąż nieschodzący z największej sceny Djoković, ale ten ostatni prędzej czy później będzie musiał spasować, a 14 lat młodszy Włoch powinien błyszczeć jeszcze przez dekadę albo dłużej.

Wygrana w ATP Finals z kompletem zwycięstw dała Sinnerowi nie tylko blask chwały i przejście do annałów światowego tenisa, ale również bardzo wymierne korzyści finansowe – Włoch zainkasował blisko 5 mln dolarów.

Fritz porażkę przyjął bardzo spokojnie. W pomeczowych wypowiedział chwalił Sinnera i był pod wrażeniem jego gry w ATP Finals. Jednocześnie dodał, że dla niego to duża lekcja, ale i radość. Uznał finał za dobry występ i dodał, że celem na ten sezon było dla niego miejsce w TOP 5 rankingu ATP na koniec. Ten cel udało się zrealizować.

W kontekście sezonu 2024 i jego najważniejszych rozstrzygnięć, arcyciekawie zapowiada się już sezon 2025. Ale póki co za kilka start Pucharu Davisa, a więc kolejna dawka emocji z udziałem mężczyzn.

Related Articles