Mark Selby zajmuje w snookerowym rankingu 6. miejsce. Trochę odbudował się po przeciętnej grze i przede wszystkim w 2023 roku został wicemistrzem świata. W tym zaliczył chociażby finał British Open, jednak był to dla niego sinusoidalny sezon zakończony fatalnym występem na MŚ, gdzie odpadł w pierwszej rundzie.
Mark Selby to przede wszystkim czterokrotny mistrz świata. Nikt nie jest tak utytułowany w ostatniej dekadzie – nawet Ronnie O’Sullivan. Selby wygrał w 2014, 2016, 2017 i 2021 roku. Takie finały również przegrywał – chociażby wtedy, gdy sensacyjnie tam dotarł jako nieopierzony 24-latek, który nawet nie był rozstawiony, a odprawił z kwitkiem wielkiego Stephena Hendry’ego. Wręcz trochę go ośmieszył, ogrywając aż 15:6. Przegrał także w 2023 roku z Lucą Brecelem. Selby charakteryzuje się bardzo nudnym stylem gry. Często długo się zastanawia, przeciąga, gra w taktyczne gierki z przeciwnikiem i zazwyczaj czyha na pierwszy błąd rywala. Taka strategia przyniosła mu wiele sukcesów, ale nie fanów jego gry.
Na zakończonych mistrzostwach świata był rozstawiony z numerem pięć, jednak pożegnał się z turniejem już w pierwszej rundzie i zmarnował bardzo dużą szansę na wypracowanie rankingowych punktów. Lepszy od niego okazał się rozstawiony z numerem 30 debiutant turniejowy Joe O’Connor, który jednak później wyraźnie uległ Kyrenowi Wilsonowi (6:13). Selby był bardzo niezadowolony, że przegrał z jedynym tegorocznym debiutantem. Być może trochę spodziewanie, znając jego kłopoty ze zdrowiem psychicznym i ostatnie wypowiedzi, ale jednak też i trochę niespodziewanie Selby wypalił po tej porażce: – Jestem szczęśliwy poza snookerem, ale kiedy przychodzę grać w snookera, to jest odwrotnie. To było żałosne od początku do końca.
O’Connor w pierwszej sesji wyszedł na prowadzenie 7:2 i już go nie wypuścił mimo tego, że Selby’emu udało się trochę powrócić do gry i wygrać trzy kolejne frejmy z czterech. Przewaga okazała się za duża i czterokrotny mistrz świata przegrał trzeci mecz z rzędu. Jeden co prawda to trochę odklejona od rzeczywistości snookerowej rywalizacja miktsowa w parach, ale sztuka to sztuka. Selby potrafił zaskoczyć w minionym sezonie rzadko, a znacznie częściej rozczarowywał. Odpadł w sześciu turniejach rankingowych w pierwszej rundzie. Najlepiej poszło mu w nierankingowym Championship League. Na taki ćwierćfinał nierankingowego World Masters of Snooker nie ma co patrzeć, bo na pierwszy rzut oka dotarł do ćwierćfinału, ale gdyby się już bardziej zagłębić, to on od tego etapu właśnie tam zaczynał.
Mark Selby powiedział, że czuje się zmęczony, a sezon niezbyt mu się podobał. Trudno się dziwić, gdyż generalnie rozczarował i wiele razy zmuszczał się do występów, a sport ten przestał go cieszyć. Jeżeli zdecyduje się kontynuować grę, to przyznaje, że będzie w takim wypadku potrzebował pomocy. Tak naprawdę nie określił jednoznacznie tego, czy zawiesza karierę. Może tak, a może nie… odpowiada trochę tajemniczo, ale czuć u niego zmęczenie materiału i tego, że zwyczajnie snooker nie daje mu radości. To zresztą nie pierwszy raz w tym sezonie, gdy zapowiada emeryturę. Podobnie było po porażce z Kyrenem Wilsonem w Tour Championship w kwietniu.
– Za każdym razem, gdy zostaję pokonany, czuję, że muszę pokonać siebie i przeciwnika, a gra jest wystarczająco trudna, aby pokonać samego przeciwnika. Jeśli zdecyduję się kontynuować, prawdopodobnie będę musiał gdzieś szukać pomocy, by spróbować pokonać tę przeszkodę. A jeśli tego nie zrobię, oczywiście wybiorę coś innego – tłumaczył Selby. Przeżył też ciężkie chwile, gdy jego żona walczyła z rakiem piersi. Zdiagnozowano u niej go wkrótce po triumfie Selby’ego w English Open w grudniu 2022 r. Wszystko jest już z jej zdrowiem w porządku, ale Mark najadł się bardzo dużo stresu, co w połączeniu ze zmaganiem się z depresją spowodowało u niego spadek formy. Dodatkowo też jego bliski przyjaciel stracił żonę, która zmarła na raka, co tylko potęgowało strach w związku z chorobą żony.
Kiedy grał w World Grand Prix, to w ogóle nie myślał o snookerze i w sumie coraz rzadziej to robił w tym sezonie. Czuł się też trochę winny, że de facto to żona w chorobie wspierała jego, a on tylko bardziej się dołował. Gdy zostawał wicemistrzem świata, to Vikki akurat przechodziła radioterapię. Dziś Mark Selby jest na snookerowym zakręcie i zastanawia się w którą stronę skręcić. Ma przecież dopiero 41 lat, ale nie może ciągle zmuszać sam siebie do grania.