Ostatnio zakończonym turniejem snookerowym był tzw. Shoot out. Wygrał go Chris Wakelin, co pozwoliło mu na spory awans w rankingu – z 47. na 33. pozycję. Rok temu inny zwycięzca – Irańczyk Hossein Vafaei przebił się z 42. pozycji na 23. Shoot out to szansa dla mniej znanych snookerzystów przez wyjątkową formułę tego turnieju.
Normalnie snooker kojarzy się z ciszą, eleganckimi garniturami, przemyślanymi wbiciami, kombinowaniu przy odstawnych. Każdy ruch musi być dobrze przemyślany, żeby ustawić się do kolejnego wbicia. Często, przy trochę bardziej skomplikowanych sytuacjach, snookerzyści chodzą dookoła stołu, myślą, kombinują, spędzają nieraz minutę czy dwie w ogóle zbierając się do uderzenia. Taki jest obraz snookera na najwyższym poziomie. Do tego też przed każdym uderzeniem obowiązkowa jest cisza na trybunach, inaczej można wylecieć na kopach. Shoot Out jest całkowitym zaprzeczeniem wszystkich tych zasad. Jest w kalendarzu niczym zaczepiający wszystkich ekstrawertyk na imprezie cichych introwertyków. Zdaje się w ogóle nie pasować do czegoś takiego jak snooker, a wielu fanów po prostu kocha ten turniej, bo można żywiołowo reagować. Górują w nim showmani, a nie cisi artyści.
Jeszcze kilka lat temu Shoot Out był snookerową ciekawostką, jednym z nierankingowych, oryginalnych turniejów w kalendarzu. Tak było w latach 2011-2016. Dopiero w 2017 roku, trochę w ramach eksperymentu, zaczął się wliczać do rankingu. Wtedy też przeprowadzono specjalne głosowanie wśród zawodników, czy coś takiego może być rankingowe także w kolejnym roku i aż 72% zawodników było za tym, żeby Shoot Out w kalendarzu pozostawić już nie jako ciekawostkę, ale ważny turniej, za który można sobie dopisać 50 tysięcy funtów. Beneficjentem tego był rok temu Vafaei, który zresztą napisał piękną historię, bo kilka dni wcześniej zmarła jego babcia i chciał się wycofać. Irańczyk szedł jak burza, publiczność krzyczała, wiwatowała, a on nie okazywał emocji i nikt nie wiedział dlaczego. Dopiero po finale podzielił się tą opowieścią. Został senacyjnym zwycięzcą i zrobił to dla zmarłej babci.
No dobrze, ale czym w ogóle jest Shoot Out i dlaczego jest tak efektowny? Otóż normalnie gra się mecz do określonej liczby wygranych frejmów. Od prestiżu danego turnieju zależy, ile partii należy wygrać. Najwięcej oczywiście na mistrzostwach świata, gdzie w finale trzeba wygrać aż 18. To powoduje, że w sumie takich partii, przy wyniku 18:17, może być aż 35. W przypadku Shoot Out jest tylko jedna taka rozgrywka – albo wygrywasz 1:0, albo przegrywasz 0:1, nie ma innej opcji. Zawodnicy ubrani na co dzień w eleganckie garnitury, tym razem zakładają T-shirty, bo czas na każde uderzenie jest ograniczony i przy stole trzeba szybko się poruszać. Jest tylko jeden frejm trwający 10 minut. Przez pierwsze pięć snookerzyści mają po 15 sekund na uderzenie, a przez kolejne pięć – po 10 sekund. Kiedy zbliża się już czas, to zawodnik słyszy odliczanie z głośników. Trybuny cały czas żywiołowo reagują.
Na efektowność wpływa też inna rzecz – nie można bowiem dotoczyć sobie bili do innej, by utrudnić rywalowi uderzenie. Albo musi dojść do wbicia, albo jedna z bil ma odbić się od bandy, żeby zagranie nie zakończyło się faulem. Snooker idzie z duchem czasu i zapewnia widzom tak oryginalne wydarzenie, całkowicie inne od wszystkich. Shoot Out jest też doskonały do tego, by mogli pokazać się mniej znani zawodnicy, bo przecież w meczu nie chodzi o spokojne planowanie kolejnych uderzeń, ale błyskawiczną reakcję. W tym roku takim showmanem był pochodzący z Tajlandii Dechawat Poomjaeng. Biegał przy stole, nakręcał publiczność, śmiał się z tego nawet jego przeciwnik – znany i utytułowany Mark Williams. Turniej ten bardzo lubi też Michael Holt, który dorobił się łatki specjalisty Shoot Out, bo ma tu najwięcej wygranych meczów. Jego jedyna wygrana to właśnie Shoot Out w 2020 roku, wcześniej w 2019 był w finale, a w tym dotarł do ćwierćfinału i to jako “amator”, bo latem stracił kartę, przegrywając w kwalifikacjach Q-School.
Zwycięzcą w weekend został Chris Wakelin i był jego pierwszy wygrany turniej. Zrobił to w sposób spektakularny, bo popisał się 119-punktowym brejkiem, jedynym ponad 100-punktowym, który ktokolwiek wbił we wszystkich finałach. To także potwierdzenie, że Shoot Out jest formatem dla tych mniej znanych i mniej utytułowanych. Co oczywiście nie oznacza, że wśród najlepszych nie może być czołowych snookerzystów świata. Rok temu w finale z Vafaeiem przegrał Mark Williams.