Podczas gdy zdecydowana większość polskich fanów tenisa ogniskowała swoje nadzieje wokół Igi Świątek i ewentualnie Huberta Hurkacza, po cichu jedyną singlistką na pokładzie Australian Open pozostała Magda Linette. Polka dziś w nocy pokonała Caroline Garcia i awansowała do ćwierćfinału – to jej życiowy sukces.
Linette bardzo dobrą formę sygnalizowała już podczas United Cup, ale chyba mało kto mógł przypuszczać, że Polka może zajść w Melbourne dalej od Igi Świątek, jednocześnie osiągać najlepszy wielkoszlemowy wynik w karierze. Tymczasem w sobotnie południe Linette wygrała z Jekateriną Aleksandrową 6:3; 6:4, a dziś w nocy rozprawiła się z czwartą zawodniczką rankingu WTA.
Mecz z Caroline Garcią z pewnością stanie się emblematycznym pojedynkiem w tenisowej drodze Linette. Polka zaczęła fatalnie i przegrywała 0:3 z dwoma straconymi gemami serwisowymi. Przy stanie 3:5 Linette wzięła się jednak do roboty na grubo. Niedługo potem zrobiło się 6:5 dla tenisistki z Poznania. Garcia łatwo wygrała kolejnego temu, więc czekał nas tie-break. W nim od początku ton rywalizacji nadawała Magda i finalnie wygrała do trzech.
Realizacja drugiej połowy planu przyszła Polsce łatwiej. Wszystkie swoje gemy serwisowe wygrała łatwo, a przy stanie 4:4 wygrała też gema Francuzki. Już we wcześniejszych gemach miała 4 break pointy, ale ich nie wykorzystała. Za piątym razem sztuka się udała. Garcia była tu jedną z faworytek do odegrania niepośledniej roli, a tymczasem w najlepszej ósemce Australian Open zagra Linette. Jej rywalką w drodze po półfinał jest Karolina Pliskova.
Niestety, noc z soboty na niedzielę tak dobra dla polskiego tenisa nie była. Najpierw na kort Roda Lavera wyszła Iga Świątek, która rywalizowała z Eleną Rybakiną. Znana z atomowego serwisu Kazaszka pokazała się przeszkodą nie do przejścia, choć były momenty, gdy wydawało się, że mecz układa się po myśli liderki rankingu. W pierwszym secie Iga od stanu 0:2 wyszła na 3:2, by za chwilę znów przegrywać ze stratą przełamania 3:5. Niestety, przy stanie 4:5 Rybakina zagrała perfekcyjnego gema serwisowego i zawodniczka z Raszyna nawet nie powąchała gry. Drugi set tego meczu znów był szarpany. Zaczęło się fenomenalnie dla Świątek, która prowadziła już 3:0. Grała koncertowo, wymuszała błędy Rybakiny. Wydawało się, że to jest ten moment. Ale niestety – rywalka opanowała emocje i za parę minut było już 3:3. Przy stanie 4:4 Rybakina wykorzystała trzeciego break pointa i znów serwowała po zwycięstwo przy stanie 5:4. I znów kluczowego gema wygrała na czysto, głównie za sprawą znakomitego serwisu. Iga w obu kończących sety gemach nie ugrała nawet punktu, a przecież raczej nie ma wątpliwości, że przy normalnych wymianach te punkty by wygrywała.
Po meczu Świątek mówiła o ciążącej na niej presji wygrywania, która wpływała na jej momentami za bardzo ostrożną i zachowawczą grę. Obiecała jednak, że przepracuje ten problem. Za kilka miesięcy French Open, w którym będzie broniła tytułu. A po drodze jeszcze mnóstwo innych turniejów.
Po Idze na kort główny Australian Open wyszedł Hubert Hurkacz, który grał z rewelacją tego turnieju, Sebastianem Kordą. Amerykanin czeskiego pochodzenia znakomicie wszedł w sezon, ale nie w ten mecz. Hurkacz wygrał pierwszego seta 6:3, bardzo pewnie wygrywając swoje gemy serwisowe. Niestety, potem na korcie rządził Korda. Kolejną partię to on wygrał 6:3, a w kolejnej przełamał Hurkacza dwukrotnie już na samym początku. Zrobiło się 2:1 w setach na korzyść młodszego rywala. Hubi z kolei wziął seta nr 4 i zrobił to w wyśmienitym stylu, tracąc tylko jednego gema. Decydujący set to popis serwujących. Hubert mógł żałować 11. gema. Przy serwisie Kordy prowadził 40:15. Amerykanin obronił oba „małe meczbole” i doprowadził do stanu 6:5 na swoją korzyść. Hurkacz na czysto wygrał kolejnego gema i oznaczało to super tie-breaka o zwycięstwo meczowe. Gdy na tablicy wyników było 3:1 dla Polaka, mieliśmy nadzieję, że wrocławianin zamelduje się w ćwierćfinale Australian Open. Niestety, kolejne 6 piłek z rzędu wygrał Korda. To nie był jednak koniec tej sinusoidy, bo Hurkacz wygrał kolejne 4 akcje i zrobiło się 7:7! Niestety, ta szarpanina trwała w najlepsze. Trzy kolejne akcje, włącznie z piłką meczową, trafiły na konto Kordy. Tym samym ten 22-letni jegomość zameldował się w najlepszej ósemce. Hurkacz i tak zagrał życiówkę jeśli chodzi o Australian Open i drugi najlepszy wielkoszlemowy turniej w karierze, ale wiemy doskonale, że on w tej materii ma spore zaległości. Fajnie, że zaczął je nadrabiać.
Magda Linette tak naprawdę nie jest polską jedynaczką w ćwierćfinałach, bowiem w deblu w tej fazie turnieju zameldował się Jan Zieliński, który gra w parze Hugo Nysem, reprezentującym Monako.