Skip to main content

Na wimbledońskich kortach czas wyczekiwania na półfinały. Wprawdzie na pokładzie turnieju nie ma już Polaków, ale to wcale nie oznacza braku emocji. Ćwierćfinały z udziałem Novaka Djokovicia i Rafaela Nadala przyniosły gigantyczne wręcz emocje. Wciąż możliwy jest wielki klasyk w finale.

Włoski młokos postawił zaskakujące trudne warunki faworytowi nr 1 imprezy. Można się było spodziewać emocjonującego mecz, bo Sinner to jeden z najzdolniejszych tenisistów na świecie. Jednak tego, że Serb po dwóch setach absolutnie zasłużenie przegrywać będzie 0:2 nie przewidywało na pewno zbyt wielu ekspertów. Co więcej, Djoković mecz rozpoczął bardzo udanie. Prowadził już 4:1 w pierwszym secie i miał piłkę na 5:1. Okazji nie wykorzystał, a Sinner wszedł wreszcie na właściwe tory. Doprowadził do wyrównania, a potem wygrał seta 7:5. Momentami spektakularny tenis prezentowany przez Włocha zachwycał publiczność na korcie centralnym. Nole nie mógł znaleźć recepty na doskonale dysponowanego rywala, który był świetny w zasadzie w każdym elemencie – zarówno z głębi kortu, jak i przy siatce. Drugiego seta Sinner wygrał 6:2, z dwoma przełamaniami.

Ale nigdy nie wolno spisywać na straty takich mistrzów jak Djoković czy Nadal. Serb wszedł na wyższy poziom, a Sinner zdecydowanie nie potrafił utrzymać formy z dwóch pierwszych setów. Grał bardziej zachowawczo, jakby licząc, że mecz się sam wygra. Na początku trzeciego seta Nole szybko złapał przewagę przełamania i wyszedł na 3:1, a potem 4:1. Do skończenia seta potrzebował wprawdzie aż czterech piłek setowych, ale udało się. Sinner wyraźnie był już „ugotowany”. Czwartą partię rozpoczął od przegrania czterech gemów. Ledwo zabawa się rozpoczęła, a już w zasadzie było wiadomo, że czeka nas piąty set.

Sinner już się nie odkręcił, choć dobra gra w końcówce czwartego seta dawała nadzieję na jeszcze jeden zwrot akcji w tym meczu. Włoch dał się przełamać Novakowi w swoim drugim gemie serwisowym. Kolejne trzy gemy serwujący wygrywali na czysto. Potem sześciokrotny zwycięzca Wimbledonu przełamał jeszcze na 5:2 i zaraz potem skończył ten epicki pojedynek.

O finał Djoković zagra z Cameronem Norrie. Brytyjczyk także po pięciosetówce ograł Davida Goffina.

W czwartek w ślady Djokovicia poszedł Nadal, który swój mecz z Taylorem Fritzem również rozstrzygał w pięciu setach. Mało tego, o zwycięstwie decydował super tie-break. Ale po kolei…

Nadal przyzwyczaił nas już do robienia nadludzkich rzeczy. To kolejna z nich, bo Hiszpan miał wyraźny problem mięśniowy i brał pod uwagę zejście z kortu. Mimo wszystko zacisnął zęby i zagrał do końca. Ba, on to wygrał! Wygrał, choć przegrywał 0:1 i 1:2 w setach. Obaj panowie przełamywali się po wielokroć. Serwis nie jest na pewno największym orężem, jakim dysponuje Nadal, ale i Amerykanin z czasem wytracił ten atut. W efekcie oglądaliśmy całe mnóstwo zwrotów akcji. Dość powiedzieć, że czwarty set rozpoczął się od trzech kolejnych breaków. W tej partii najpierw Nadal prowadził już 4:2, by niedługo potem przegrywać 4:5. Fritz nie skończył jednak meczu. Teraz to on przegrał trzy kolejne gemy i całego seta. No to piąty set! W nim przy stanie 3:3 Nadal zdołał odebrać serwis rywalowi i wydawało się, że jest po meczu, ale po chwili nastąpiła mocna odpowiedź Amerykanina. 4:4! Od tego momentu obaj pilnowali swojego serwisu jak oka w głowie. 6:6 to w piątym to od tego sezonu na Wimbledonie super tie-break. Tutaj wyszło doświadczenie i ogranie Nadala w najważniejszych meczach. Grał niemal bezbłędnie. Prowadził już 5:0. Gdy Fritz zniwelował stratę i miał nadzieję na powrót do meczu, obaj stoczyli epicką, najdłuższą w meczu wymianę. To nic, że biegali po korcie od czterech godzin – dali z siebie wszystko raz jeszcze. Wymianę wygrał oczywiście Nadal. Spokojnie utrzymał wysokie prowadzenie i wygrał ten mecz 3:6; 7:5; 3:6; 7:5; 7:6 (4). Niesamowite widowisko.

Nadal o finał zagra z Nickiem Kyrgiosem, co zwiastuje ogromne emocje, bo powszechnie wiadomo, że obaj panowie lubią się jak pies z kotem. Australijczyk swój ćwierćfinał wygrał łatwo, więc w teorii powinien być dużo bardziej wypoczęty niż Nadal. Kyrgios w trzech setach rozprawił się z Cristianem Garinem. Choć Kyrgios czaruje i szokuje w światowym tenisie od ładnych paru lat, to w półfinale Wielkiego Szlema znalazł się po raz pierwszy. To też znamienne.

Wśród pań faworytką nr 1 po odpadnięciu Igi Świątek jest teraz Ons Jabeur. Tunezyjka wygrała swój ćwierćfinał z Czeszką Marie Bouzkovą w trzech setach. Bouzkova prowadziła 1:0, ale w dwóch kolejnych setach zdołała ugrać raptem po jednym gemie. Rywalką Jabeur w meczu półfinałowym będzie jedna z największych sensacji turnieju – Niemka Tatjana Maria. W rankingu WTA zamyka ona pierwszą setkę, a w Wielkim Szlemie nigdy nie przebiła bariery II rundy. Teraz jest o krok od finału! To o tyle niesamowite, że Maria jest matką dwójki dzieci. W XXI wieku jeszcze nie zdarzyło się, by podwójna matka awansowała tak daleko w Wielkim Szlemie. Co ciekawe, prawie 35-letnia tenisistka ma polskie korzenie. Maria w bratobójczym ćwierćfinale 2:1 pokonała Julię Niemeier.

Drugą parę półfinałową stworzą Simona Halep i Elena Rybakina. Halep pokonała 6:4; 6:4 Amerykankę Amandę Anisimową. Warto zauważyć, że Rumunka idzie przez ten Wimbledon jak burza – nie straciła jeszcze seta i wydaje się, że może sprawić Jabeur spore problemy, o ile oczywiście dojdzie do ich pojedynku w finale. Rybakina swój ćwierćfinał rozpoczęła od straconego seta. Potem jednak zdominowała Australijkę Ajlę Tomljanović, pokonując ją w kolejnych setach do 2 i do 3.

Halep i Rybakina mają najmniej czasu na odpoczynek, bo półfinały kobiet już w czwartek. Panowie o finał zagrają w piątek. Oczywiście mecze finałowe tradycyjnie w weekend.

Related Articles