Lepiej w finale WTA 1000 w Rzymie zagrać się nie dało. Iga Świątek zdemolowała Karolinę Pliskovą, wygrywając 6:0, 6:0. Potrzebowała na to zaledwie 45 minut. To trzeci wygrany turniej w seniorskiej karierze 19-letniej warszawianki.
Pod koniec maja Iga Świątek skończy dopiero 20 lat i można sobie tylko wyobrazić, jaki w przyszłości może osiągnąć poziom. Na swoim koncie ma już sensacyjne zwycięstwo w Roland Garros 2020, w lutym była najlepsza w turnieju WTA 500 w Adejajdzie, a teraz zdeklasowała byłą liderkę światowego rankingu, a obecnie 9. rakietę świata – Karolinę Pliskową. Czeszka w tym finale nie miała najmniejszych szans, została zmiażdżona pod każdym względem i nie wygrała nawet jednego gema, mimo kilku okazji. W całym meczu zdobyła tylko 13 punktów, Świątek uzbierała ich 51.
Pliskova bardzo słabo odbierała pierwszy serwis. Była w stanie zdobyć zaledwie jeden punkt po returnie pierwszego serwisu Polki. To są wręcz szokujące statystyki. Czeszka do tego tak się denerwowała, że oddała w sumie sześć punktów po własnych podwójnych błędach serwisowych. Kompletnie nic jej nie wychodziło, a na korcie długimi momentami (a właściwie to nawet jednym 45-minutowym "momentem") była bezradna – szczególnie właśnie wtedy, gdy musiała odbierać serwis.
W pierwszym secie Świątek miała trzy gemy serwisowe i nie dała w nich rywalce zdobyć nawet najmniejszego punktu! 40:0 i gem, 40:0 i gem, 40:0 i gem – za każdym razem sytuacja wyglądała tak samo. W pierwszym secie Pliskova zdobyła zaledwie cztery punkty. Obroniła dwa break pointy i to… jej największy sukces w tym meczu. W pierwszym secie nie miała nawet żadnej piłki na wygranie jakiegokolwiek gema. Przegrywała do 0, do 15 albo do 30. Zero jakiejkolwiek gry na przewagi. Świątek ją zmiażdżyła. Polka dawno nie miała tak łatwego seta, nawet w początkowych rundach, a tutaj trafił się taki w finale.
W drugim secie Świątek wygrała jeszcze następne dwa gemy serwisowe do zera. W całym meczu wygrała ich pięć na sześć. Miała problem tylko w jednym, kiedy musiała bronić dwóch break pointów, ale wtedy pomagała słabymi zagraniami Pliskova. Czeszka próbowała uszczknąć chociaż tego honorowego na sam koniec, ale ostatecznie skończyło się na 6:0, 6:0 dla Polki. To była deklasacja. Tym razem obyło się bez takich nerwów, jak w spotkaniu z Barborą Krejcikovą. Rozstawiona z "15" Polka obroniła w III rundzie dwie piłki meczowe, a na korcie spędziła wówczas prawie trzy godziny. Sporo się z Krejcikovą namęczyła. To był też jedyny mecz, w którym Świątek straciła seta. Później ogrywała wszystkie rywalki 2:0. Nie inaczej było w finale.