Jeszcze przedwczoraj cieszyliśmy się obecnością aż pięciu Polek w II rundzie Wimbledonu, ale dziś nastroje są dużo słabsze. Gęste sito londyńskiego turnieju pozostawiło w nim już tylko dwie Polki, w tym oczywiście naszą nadzieję na nr 1 – Igę Świątek. Ale po kolei…
Trzy Polki odpadły w środę. Magda Linette dość gładko przegrała z Angelique Kerber. Niemka polskiego pochodzenia w przeszłości potrafiła wygrywać ten turniej, więc poprzeczka wymagań była zawieszona wysoko. W pierwszym secie Kerber przełamała serwis Polki tylko raz, ale za to w newralgicznym momencie przy stanie 4:3, podwyższając na 5:3. W drugiej partii działo się więcej. Zaczęło się od utraty serwisu Polki, która błyskawicznie zrewanżowała się rywalce. Niestety, przy stanie 3:3 Kerber wrzuciła wyższe obroty i wygrała trzy kolejne gemy, z czego dwa przy podaniu Linette. A więc trzecia runda nie dla Magdy…
Faworytką swojego meczu nie była też na pewno Maja Chwalińska. Młoda tenisistka mierzyła się z Alison Riske z USA. Pierwszy set to popis naszej zawodniczki, która wygrała tę partię 6:3 i zachwycała swoją grą. Riske momentami była bezradna wobec różnorodnego, ładnego dla oka tenisa Polki. Pierwsze przełamanie przy stanie 1:0 było kluczowe. Chwalińska wyszła na 2:0, a potem panie zgodnie wygrywały swój serwis. A zatem set nr 1 zakończył się sukcesem 170. zawodniczki rankingu. Niestety, były to miłe złego początku. Riske opanowała sytuację i dostosowała się do gry Chwalińskiej. W drugim secie obie panie zaczęły od wzajemnych przełamań, ale od stanu 1:1 Amerykanka wygrała już wszystkie gemy, większość dość gładko. Trzeci set? Już całkowicie bez historii. Riske nie dała Chwalińskiej żadnych szans. Wygrała 6:0 i po ponad dwugodzinnym meczu mogła świętować awans do III rundy. Maja po meczu mówiła, że wyraźnie zabrakło jej sił. Rówieśniczka Igi Świątek pokazała się na Wimbledonie z dobrej strony i z pewnością liczymy na to, że częściej oglądać ją będziemy w najważniejszych imprezach tenisowych.
Klasyczny hat-trick środowych porażek dopełnił mecz Katarzyny Kawy. Stanęła ona naprzeciw Ons Jabeur, czyli jednej z faworytek turnieju. Po słabym meczu i dwóch przegranych gemach Kawa wróciła do żywych. Odrobiła stratę i do stanu 4:4 wszystko szło dobrze. Niestety, wtedy łatwo przegrała gema przy swoim serwisie, a potem Jabeur skończyła tę partię przy drugim setbolu. Najwyraźniej Kawie sił także starczyło tylko na jednego seta, bo drugi był już popisem Tunezyjki. W pierwszych pięciu gemach Jabeur oddała Kawie raptem cztery punkty! Zacięty był tylko ostatni gem, ale Jabeur postawiła kropkę nad „i”. Kawa przegrała zatem 4:6; 0:6. Oczywiście, już sam awans do II rundy był dla niej sporym osiągnięciem. Mówimy wszakże o zawodniczce doświadczonej, która za kilka miesięcy skończy 30 lat. Jabeur potwierdziła zaś, że jej celem jest w Londynie występ w ostatnim meczu singlowym.
Kto może przeszkodzić Jabeur w realizacji marzenia o zwycięstwie? Rzecz jasna faworytka nr 1 turnieju, czyli Iga Świątek. Liderka rankingu w czwartkowym meczu wlała jednak w serca fanów odrobinę niepokoju. Już w pierwszym secie meczu z Lesley Pattinama Kerkhove miała kłopoty i przegrywała 2:4. Na szczęście w tym momencie Polka włączyła swój najlepszy tryb i po kilkunastu minutach było 6:4. Drugi set należał jednak do Holenderki! Przełamała serwis Igi przy stanie 3:3, a sama pilnowała swojego podania jak oczka w głowie. Przegrany set w wykonaniu Świątek to rzadkość, więc polscy kibice mieli prawo czuć się zaniepokojeni. Na szczęście w tym sezonie Iga Świątek w trudnych momentach jest wzorem silnej psychiki. To jedna z kluczowych zmian w jej grze w stosunku do zeszłego sezonu. Wtedy na ogół nie potrafiła się wykaraskać z kryzysów na korcie. Faworytka Wimbledonu dość szybko zyskała przełamanie i od stanu 3:1 pewnie poszła po zwycięstwo, wygrywając dość pewnie swoje gemy serwisowe. Było trochę niepokoju, ale koniec końców cel został spełniony i w sobotę będziemy mogli ściskać kciuki za Igę w meczu z Alize Cornet. 32-letnia Francuzka to zawodniczka solidna, która jednak nigdy nie wyskoczyła powyżej pewnego poziomu . W Wielkim Szlemie najdalej doszła do ćwierćfinału Australian Open w 2015 roku. Co ciekawe, trenerką Cornet jest Polka, Sandra Zaniewska.
Na szczęście Świątek nie będzie jedyną Polką w III rundzie. Swój mecz z Anną Karoliną Schmiedlovą ze Słowacji wygrała bowiem Magdalena Fręch. Obie panie nie uczyniły w tym meczu zbyt dużego atutu ze swojego serwisu. Łącznie obejrzeliśmy aż osiem gemów zakończonych przełamaniem. Na szczęście więcej po stronie Fręch, która wygrała 6:4; 6:4 z odrobinę wyżej notowaną przeciwniczką. Teraz wyzwanie dużo poważniejsze, bo w walce o IV rundę na drodze Magdaleny stanęła Simona Halep. Rumunki nikomu przedstawiać nie trzeba.