Miło rozpoczynać każdy dzień od świetnych wieści z Miami. Iga Świątek jest już w finale, a Hubert Hurkacz w półfinale… i finale.
Od Hubiego właśnie zacznijmy. Wspominamy o dwóch jego wyczynach, bo Polak występuje zarówno w turnieju singlowym, jak i deblowym. I w deblowym doszedł już do finału. Gra w parze z innym znakomicie serwującym zawodnikiem, mianowicie z Amerykaninem, Johnem Isnerem. W meczu o finał pokonali oni australijską parę Thanasi Kokkinakis / Nick Kyrgios w dwóch setach. W finale zmierzą się z brytyjsko-holenderskim duetem Neal Skupski / Wesley Koolhof.
Ale debel to tylko miły dodatek do rywalizacji singlowej, która dla Hurkacza stanowi priorytet. Turniej w Miami jest o tyle ważny, że wrocławianin broni tytułu sprzed roku. Oznacza to, że jeśli w tym roku nie wygra, to z automatu w rankingu ATP straci trochę punktów. Wiadomo już na pewno, że nie będzie to bardzo poważna strata, bo nasz najlepszy tenisista zameldował się w półfinale. Pokonał nie byle kogo – Daniła Miedwiediewa. Rosjanin walczył o powrót na fotel lidera rankingu ATP. Jednak przegrał i to Novak Djokovic pozostanie „jedynką”.
Sam mecz to koncert Hurkacza, choć rywal także postawił warunki na najwyższym poziomie. W pierwszym secie Polak prowadził już 5:2 i miał dwie piłki setowe. Wydawało się, że jest po sprawie. Niestety, Miedwiediew wyszedł z tarapatów. Wygrał tego gema, a także dwa kolejne, co oznaczało, że odrobił przełamanie. Teraz to on był w uderzeniu. Na szczęście przy stanie 5:5 Hurkacz zapewnił sobie w najgorszym razie tie-breaka, a zaraz potem Miedwiediew łatwo wyserwował swoje gema i faktycznie tie-break stał się faktem. Tutaj wojna nerwów kończyła się na przewagi. Hurkacz zachował więcej zimnej krwi i wygrał 9:7.
W drugim secie Hurkacz udowodnił swoją moc. Znów zdołał przełamać Rosjanina. Ten niedługo potem wezwał lekarza, sugerując, że ma problemy z błędnikiem. Dostał wsparcie w postaci medykamentów, ale nie grał jak najlepsza wersja samego siebie. W dziewiątym gemie drugiej partii Hurkacz przełamał swojego rywala po raz drugi i sięgnął po triumf!
Najwyraźniej Miami to po prostu drugi dom popularnego Hubiego. Rok temu ograł tutaj Denisa Shapovalova, Milosa Raonicia, Stefanosa Tsistipasa, Andrieja Rublowa i Jannika Sinnera, a każdy z nich był wówczas wyżej rozstawiony! W tym roku lista „ofiar” Hurkacza nie przedstawia się może tak imponująco, ale fakt, że będzie ją otwierał Miedwiediew budzi respekt. W półfinale Polaka czeka bój z Carlosem Alcarazem. Młody Hiszpan też jest w sztosie. W Indian Wells odpadł dopiero z Rafą Nadalem w półfinale. Jeśli Hurkacz ogra Alcaraza to w finale prawdopodobnie czeka go mecz z Casperem Ruudem, który jest murowanym faworytem półfinałowego meczu przeciwko Francisco Cerundolo. Obu panów dzieli prawie 100 miejsc w rankingu ATP.
Mecz Hurkacza z Alcarazem zaplanowany jest na dzisiejszą noc – start około 1:00. Potem w sobotę Hubi zagra finał debla. Mamy nadzieję, że to nie będzie jego ostatni mecz w Miami.
Nie sposób nie dorzucić paru słów o Idze Świątek, która właśnie przejechała się po kolejnej rywalce, zanotowała 16. zwycięstwo z rzędu i w nocy z soboty na niedzielę zagra w swoim trzecim z rzędu finale turnieju WTA 1000. Po triumfach w Dosze i Indian Wells pora na sukces w Miami. Ale rywalka z najwyższej półki – będzie nią Naomi Osaka, której kibicom raczej nie trzeba przedstawiać. Dla porządku – Świątek w półfinale pokonała Jessicę Pegulę 6:2; 7:5. Tym razem na korcie spędziła blisko dwie godziny, więc można śmiało powiedzieć, że Amerykanka postawiła opór. Szczególnie w drugiej partii, kiedy prowadziła już 3:1 i 4:2. Świątek wyszła na 5:4, miała nawet meczbola, ale sprawę rozstrzygnęła dopiero dwa gemy później.