Za nami występy Polaków w I rundzie Wimbledonu. Bilans? Dwóch panów jest już za burtą imprezy, a panie w komplecie zameldowały się w II rundzie, co oznacza, że wciąż ściskamy kciuki za pięć zawodniczek!
O porażce Huberta Hurkacza z Alejandro Davidovichem Fokiną już wspominaliśmy w odrębnym tekście. Był to mecz przedziwny, w którym Polak przeszedł drogę z piekła do nieba, by tuż przed bramami raju znów zawrócić w kierunku czeluści. Były wielkie nadzieje na co najmniej tak dobry występ jak przed rokiem, a tymczasem skończyło się klęską. Rywal nie był słaby, ale fakty są takie, że Hurkacz znów nie udźwignął presji w turnieju wielkoszlemowym.
Żniwa zbiera covid. Z turniejem z powodu pozytywnego testu wycofali się już Marin Cilic i – co ważniejsze – ubiegłoroczny finalista, Matteo Berrettini, który w tym sezonie był niepokonany na nawierzchni trawiastej. Teraz przegrał z wirusem, co oczywiście umacnia w roli faworyta Novaka Djokovicia. Serb wygrał swój mecz 3:1. Dziś w takim samym stosunku wygrał też Rafael Nadal. Czyżby klasyk w finale? Droga do tego daleka, ale dwaj mocni kandydaci mogą już pakować się i opuszczać Londyn.
Wróćmy do Polaków – podobnie jak Hurkacz swój mecz w poniedziałek przegrał Kamil Majchrzak. 91. zawodnik rankingu ATP musiał uznać wyższość ciut wyżej notowanego Australijczyka, Thanasiego Kokkinakisa. Majchrzak nie ugrał nawet seta, choć w pierwszej partii przegrał po tie-breaku, a w trzeciej 5:7. Szkoda tym większa, że gdyby wygrał, w II rundzie zmierzyłby się z Djokoviciem, zatem miałby okazję sprawdzić się z przeciwnikiem z najwyższej możliwej półki. A tak tego zaszczytu dostąpi Kokkinakis.
Dość smutnych informacji, bo jeśli wierzyć grupie Big Cyc – światem rządzą kobiety. Zacznijmy więc od naszej kwalifikantki, Mai Chwalińskiej. Ta w meczu z notowaną prawie 100 miejsc wyżej Kateriną Siniakovą postanowiła nie brać jeńców. W pierwszym secie sprezentowała rywalce „pączka”, czyli wygrała do zera. Druga partia była bardziej wyrównana, ale Chwalińska wygrała 7:5 i zameldowała się w II rundzie. Na sztandze coraz więcej, bo teraz jej rywalką będzie Alison Riske – numer 36 w rankingu WTA.
Jako druga z Polek swój mecz grała Katarzyna Kawa, czyli kolejna kwalifikantka. Rywalką naszej zawodniczki był Kanadyjka, Rebecca Marino.
Pierwszy set dla Kawy 6:4. W drugim lepsza była Marino, wygrywając 6:3. O wszystkim rozstrzygnął więc trzeci. Kawa zaczęła kiepsko – przegrała swoje podanie i po chwili przegrywała 0:2. Nie załamała się jednak takim obrotem sprawy. Gdy Marino serwowała na 6:4, by wygrać mecz, Polka odrobiła stratę. Potem gładko wygrała swój gem serwisowy, a następnie w drugiej piłce meczowej zakończyła spotkanie, przełamując po raz kolejny serwis Kanadyjki. Teraz na Kawę czeka jedna z faworytek imprezy – Ons Jabeur.
Bez większego problemu awans do II rundy uzyskała Magda Linette. Ona również wyszła na kort w poniedziałek. Zeszła z niego po 61 minutach, odprawiając rywalkę z wynikiem 6:1; 6:4. Tą rywalką była znacznie niżej notowana Fernanda Contreras Gomez z Meksyku. Mecz bez większej historii. Gdy sety się rozkręcały, Polka pokazywała znacznie wyższy poziom i przeciwniczka była bezradna. Teraz Linette stanie naprzeciw Angelique Kerber, zwyciężczyni Wimbledonu z 2018 roku. Wyzwanie trudne, ale Magda nie jest na pewno bez szans. Nie tak dawno we French Open już na początku wyeliminowała wspomnianą Jabeur, choć to Tunezyjka uchodziła za faworytką.
Przejdźmy do wtorkowych meczów naszych pań. Rywalizację na korcie centralnym otworzyła Iga Świątek. Jej przeciwniczką była Jana Fett z Chorwacji. Pierwszy set to typowa robota Świątek – 6:0 w nieco ponad pół godziny, z czego dużą część zajął ostatni gem. Był on też sygnałem, że Fett zaczyna się rozkręcać. Chorwatka w drugiej partii wykorzystała marazm Świątek i prowadziła już 3:1, mając piłki na 4:1. Problem w tym, że grała z najlepszą tenisistką globu. Świątek wyszła od 0:40, a łącznie w tym gemie obroniła pięć break pointów. To był koniec harców Fett. Wszystkie kolejne gemy padły łupem Świątek. Teraz Iga zagra z Lesley Pattinama Kerkhove. To 30-letnia Holenderka, która zajmuje 138. miejsce w rankingu.
Ze zwycięskiego trendu nie wyłamała się Magdalena Fręch. Jej wygrana to chyba największa niespodzianka in plus. Polka jest w rankingu pod koniec pierwszej setki, a tymczasem ograła 7:6; 6:1 Camilę Giorgi. Włoszka to rakieta nr 27, a w tym turnieju jest rozstawiona z numerem 21. Fręch zaprezentowała jednak naprawdę więcej niż rzetelny tenis i zasłużenie wygrała. Ona jeszcze czeka na swoją przeciwniczkę.