Mamy polskiego mistrza Australian Open 2024. Jan Zieliński wygrał miksta wspólnie z Tajką Su-Wei Hsieh. W finale para musiała się mocno napocić, żeby pokonać Desirae Krawczyk oraz Neala Skupskiego 6:7 (5), 6:4, 11-9.
Kiedy mowa o turniejach wielkoszlemowych, to głównie pasjonujemy się singlistami i singlistkami, bo to zawody przyciągające największą uwagę, zgarniające cały prestiż. Deble są trochę zapychaczami, o czym zresztą najdobitniej świadczy przykład z tego turnieju. Katarzyna Kawa miała zagrać w parze z Martą Kostiuk i rzeczywiście panie wygrały pierwszą rundę. Tylko, że później Ukrainka stała się jedną z rewelacji i szła po “życiówkę” w singlu (osiągnęła ćwierćfinał), dlatego “olała” debla i Kasia Kawa musiała się spakować. Od razu trzeba dodać, że to zupełnie normalne zachowanie. Jeżeli deble są zapychaczami, to już totalnymi są miksty. Taka jest niestety rzeczywistość. Jan Zieliński zainkasował za zwycięstwo 82 tysiące dolarów. Za pierwszą rundę singla płaci się 120 tysięcy. Czyli więcej zarobiła Magda Linette, która skreczowała w pierwszym meczu.
Kiedy pojawia się jednak taki sukces, to zawsze warto się cieszyć, a nie zaraz deprecjonować, że kto tam w ogóle gra. Ktoś tam jednak występuje. Nie są to wielkie gwiazdy z pierwszych stron gazet, ale Neal Skupski to uznany deblista, niedawny numer jeden rankingu w debla, zwycięzca Wimbledonu 2023. Wieronika Kudiermietowa to TOP20 singlistek (rok temu nawet TOP10). Rosjanka Ludmiła Samsonowa to także TOP15 w singlu. Marcelo Melo to kumpel Kubota, który wygrał z nim Wimbledon. W debla i w miksta gra też brat Andy’ego Murraya – Jamie. Wszyscy oni wzięli udział w mikście AO 2024. Konkurencja w singlu jest ogromna i trudno się tam przebić, a w mikście wygląda to dużo “biedniej”, stąd też większa łatwość w walce o najwyższą nagrodę. Wcale nie trzeba tak wiele meczów wygrać, żeby wygrać Australian Open. Startują 32 mikstowe pary, zatem łatwo policzyć, że potrzebnych jest pięć wygranych. W singlu po pięciu wygranych jest się w półfinale.
No i nie każdy Polak może powiedzieć, że wygrał turniej wielkoszlemowy. Właściwie to jest tylko pięć takich osób po aktualizacji z Janem Zielińskim. Oczywiście Iga Świątek w singlu, to zgadłoby nawet pięcioletnie dziecko. Reszta to już debliści. Kolejna to Jadwiga Jędrzejowska, polska przedwojenna mistrzyni, która wygrała Roland Garros wspólnie z Francuzką Simonne Mathieu w 1939 roku. Aż trzy razy przed wojną była w finale singla, ale za każdym razem przegrywała. Raz… ze swoją deblową partnerką. Wojciech Fibak w singlu najdalej dochodził do ćwierćfinałów, ale także wygrał debla, też w Australii, w parze z Tome Okkerem z Holandii. Ostatni polski zwycięzca to stosunkowo świeża sprawa w porównaniu do tamtych. Łukasz Kubot wygrał Australian Open 2014 w parze z Robertem Lindstedtem oraz Wimbledon 2017 z Marcelo Melo, z którym występował przez cztery lata. Zieliński jest pierwszym polskim przedstawicielem miksta z Wielkim Szlemem.
To nie Iga Świątek, nie Hubert Hurkacz, a Jan Zieliński został zwycięzcą Australian Open. Polsko-tajska para przegrała pierwszego seta, a w drugim przegrywała 2:4 w setach, ale odwróciła losy rywalizacji, wyszła z tego i doprowadziła do tzw. super-tiebreaka. 27-letni Zieliński rok temu w Melbourne też grał w finale, ale… debla, w duecie z Hugo Nysem z Monako. Wtedy nie udało się zwyciężyć. To ciekawe, że jest to pierwszy polski tryumf w mikście, chociaż wcześniej było kilka okazji. Marcin Matkowski przegrał dwukrotnie. Miksta zwycięstwem nie zwieńczyła też Jans-Rosolska czy słynna Jędrzejowska. Był to piąty finał miksta z udziałem Polaka lub Polki i dopiero pierwszy wygrany. Zieliński napisał więc historię rodzimego tenisa. Jak czytamy w artykule “Eurosportu” – Polak i zawodniczka z Tajwanu poznali się… dopiero przed pierwszym meczem turnieju. Parę stworzyli przypadkowo, bo oboje nie mieli partnerów. Dopiero w dniu finału odbyli pierwszy wspólny trening. Wcześniej widzieli się tylko w trakcie meczów. No i tak właśnie wyglądają miksty.