To będzie rekordowy Wimbledon, nie tylko ze względu na astronomiczne gaże dla zawodników, które znalazły się w puli nagród. Także z perspektywy polskiego kibica mówimy o wyjątkowym turnieju. W singlowych zmaganiach zobaczymy aż pięć Polek i dwóch Polaków! Siedmioosobowa reprezentacja w turnieju wielkoszlemowym to sygnał, że polski tenis przeżywa naprawdę udany okres.
Udział w Wimbledonie zapewniony miała piątka – Iga Świątek, Magda Linette i Magdalena Fręch wśród kobiet oraz Hubert Hurkacz i Kamil Majchrzak wśród mężczyzn. Przez eliminacji udanie przebrnęli jednak Maja Chwalińska oraz Katarzyna Kawa. Na co stać naszych zawodników? Pewnie dla większości awans do II lub III rundy będzie stanowił sukces, ale to nie dotyczy naszych motorów napędowych. Iga Świątek jest faworytką wśród kobiet, a i Hubert Hurkacz jest wysoko w bukmacherskich notowaniach.
Co do Świątek, to nie można się dziwić, że wszyscy widzą w niej wręcz „pewniaczkę”. Polka wygrała sześć turniejów z rzędu, na co złożyło się 35 kolejnych wygranych meczów! Ba, większość z nich w stosunku 2:0, nierzadko bijąc rywalki do zera lub jednego w setach. Przede wszystkim Świątek powtórzyła w Paryżu swój sukces sprzed dwóch lat i znów wygrała French Open! Od tamtego turnieju nie wystąpiła jednak w żadnej imprezie. Postawiła na odpoczynek.
Liderka światowego rankingu będzie więc wypoczęta i świeża, co przy dość napiętym kalendarzu startów jest ogromnym kapitałem. Każdy kij ma jednak dwa końce – większość jej rywalek zagrała na trawie w chociaż jednym turnieju. Świątek wchodzi do gry niemal z marszu, bo kilka treningów nigdy nie zastąpi rywalizacji meczowej. Trawa to specyficzna nawierzchnia – tak ze względu na szybkość gry (to akurat powinien był atut Polki, która słynie z mocnych uderzeń), jak i wysokość kozła (co może nie sprzyjać naszej zawodniczce). To jednak wyłącznie teoretyczne rozważania. Fakty są takie, że od wielu miesięcy Świątek nie miała sobie równych w światowym tenisie.
Wśród potencjalnych groźnych przeciwniczek Świątek wymienia się Ons Jabeur, Cori Gauff, Petrę Kvitovą, Simonę Halep czy nawet wracającą po roku do gry weterankę, Serenę Williams. Wszyscy mają jednak świadomość, że jeśli Iga zagra swój najlepszy tenis, to po prostu nie ma możliwości, by przegrała z kimkolwiek. A wtedy sięgnie po trzeci w karierze tytuł wielkoszlemowy i pierwszy poza Rolandem Garrosem.
Hubert Hurkacz nie notuje złego sezonu, ale nie rzuca też na kolana swoimi rezultatami. Jednak przed tygodniem wygrał trawiasty turniej w Halle, będący co roku dla wielu zawodników niemalże próbą generalną przed Wimbledonem. Dość powiedzieć, że król londyńskiej trawy, Roger Federer, wygrywał w Halle dziesięciokrotnie! Teraz w roli zwycięzcy tego turnieju do gry przystępuje Hurkacz, który na dodatek rok temu wykręcił w Londynie swój najlepszy wielkoszlemowy wynik – dotarł do półfinału. Tam poległ z Matteo Berrettinim, ale po drodze ograł Daniła Miedwiediewa i wspomnianego już Federera. Nawiasem mówiąc dla Szwajcara był to ostatni mecz, bo od tamtej pory nie wrócił na kort. Przeszedł kolejną operację i próbował wrócić na tegoroczny Wimbledon, ale przegrał z czasem.
Hurkacz nie jest faworytem numer 1. Tutaj oczywiście wzrok kierujemy na zwycięzcę trzech ostatnich edycji Wimbledonu (2018, 2019, 2021), Novaka Djokovicia. Serb ma sporo do udowodnienia. Po pierwsze w tym roku nie wystąpił w Australian Open, a we French Open musiał uznać wyższość Rafy Nadala w meczu ćwierćfinałowym. Po drugie rzeczony Nadal ma już 22 wielkoszlemowe wiktorie, podczas gdy Nole został na 20. Zresztą, Novak zjechał w światowym rankingu na 3. miejsce, a po Wimbledonie, niezależnie od jego wyników, spadnie jeszcze niżej. To oczywiście efekt tego, że tegoroczny turniej na londyńskiej trawie nie będzie wliczany ani do rankingu WTA, ani ATP. Dlaczego? Ano dlatego, że organizatorzy imprezy wykluczyli z niej tenisistów z Rosji i Białorusi. O tym konflikcie już zresztą pisaliśmy, więc nie ma sensu wałkować tematu. Miedwiediewa, Rublowa i spółki w akcji nie zobaczymy.
Wracając do Djokovicia – Wimbledon może być szansą na jedyne zwycięstwo w Wielkim Szlemie w tym roku, bo Serb prawdopodobnie nie zagra w US Open. Organizatorzy wymagają zaszczepienia przeciwko covid-19, a znany ze swoich „foliarskich” poglądów Djoković zapowiedział, że nie zaszczepi się. Co istotne – fani tenisowych klasyków muszą uzbroić się w cierpliwość. Jeśli w Londynie ma dojść do pojedynku Serba z Nadalem, to dojdzie dopiero w finale, bo obaj są rozstawieniu z dwoma najwyższymi numerami.
Wimbledon startuje już dziś i właśnie dziś w akcji zobaczymy piątkę Polaków (Hurkacz, Majchrzak, Linette, Kawa, Chwalińska). Jutro pozostała dwójka (Świątek i Fręch). Trzymamy kciuki za wszystkich.