Poznaliśmy grupy turnieju ATP Finals, czyli ostatniego indywidualnego turnieju tenisowego w roku, który budzi jakiekolwiek zainteresowanie. W hali O2 w Londynie ze światowej czołówki zabraknie tylko Rogera Federera. Szwajcarski mistrz wraca do treningów po operacji kolana, ale jego cel to Australian Open w styczniu przyszłego roku. Tymczasem nieobecność Federera jego rekord sześciu zwycięstw w imprezie kończącej sezon może wyrównać Novak Djoković.
Serb jest faworytem nr 1. Wygrywał ATP Finals pięć razy – w latach 2008, 2012, 2013, 2014 i 2015. Od tamtej pory za każdym razem w Londynie powijała mu się noga. Ale w tym roku Serb przegrał tylko trzy mecze, a przez małe natężenie turniejów, wynikające z pandemii, na pewno nie jest tak zmęczony jak w poprzednich latach. Djoković wygrał w tym roku Australian Open, we French Open doszedł do finału, a w US Open był głównym faworytem i całkiem możliwe, że wygrałby, gdyby nie fakt, że został zdyskwalifikowany za trafienie piłką w panią arbiter. W takich wypadkach decyzja może być tylko jedna – walkower.
Kto może zagrozić Djokoviciowi w Londynie, poza nim samym? Na pewno żadnym odkryciem nie będzie stwierdzenie, że Rafael Nadal. Hiszpan to nr 2 światowego rankingu i choć nie ma już szans na objęcie prowadzenia w tym roku, to swój najważniejszy cel w roku spełnił. Znów był najlepszy na paryskiej mączce, dzięki czemu zrównał się w liczbie wielkoszlemowych zwycięstw z Rogerem Federerem. Problem w tym, że Nadal nigdy nie wygrał ATP Finals. To biała plama w jego przebogatej tenisowej karierze, naznaczonej dziesiątkami sukcesów. Turnieje halowe generalnie nie są domeną Nadala, a londyńskie finały szczególnie. Tylko dwa razy dotarł tu do finału – raz przegrał z Federerem, raz Djokoviciem. Co za niespodzianka, chciałoby się rzec.
W ostatnich latach turniej wygrywali mocno nieoczywiści zawodnicy – w 2016 Andy Murray, rok później Grigor Dimitrov, następnie Alexander Zverev, a rok temu Stefanos Tsitsipas. Oczywiście każdy z nich zalicza się do światowej czołówki, ale gdy nie wygrywa ktoś z wielkiej trójki, to zawsze można mówić o lekkim zaskoczeniu.
ATP Finals charakteryzuje sie tym, że w odróżnieniu od innych turniejów mamy tu fazę grupową. Jedna porażka nie musi oznaczać odpadnięcia. Ba, przy dobrych wiatrach nawet z dwoma porażkami w grupie można awansować do półfinału. Grupy zawsze dostają swoje specyficzne nazwy. W tym roku padło na Tokio 1970 i Londyn 2020, co odnosi się do pierwszej edycji turnieju i tej bieżącej, która startuje w niedzielę.
W grupie Tokio znaleźli się Novak Djoković, Danił Miedwiediew, Alexander Zverev oraz Diego Schwartzmann. Drugą grupę stanowią Rafael Nadal, Dominic Thiem, Stefanos Tsitsipas i Andriej Rublow. Pojedynek Nadala z Thiemem będzie na pewno szlagierem fazy grupowej, choć każdy z meczów zapowiada się pysznie. Rublow i Schwartzmann to debiutanci w ATP Finals. Dla porównania Nadal prawo gry w turnieju uzyskał po raz 16., choć nie zawsze z prawa tego korzystał.
Mecze grupowe potrwają od niedzieli do piątku. W sobotę 21 listopada mecze półfinałowe, a triumfatora "mastersa", bo stara historyczna nazwa wciąż funkcjonuje w potocznym obiegu, poznamy w niedzielę 22 listopada.