
Novaka Djokovica można nie lubić, ale nie wolno nie doceniać. Wczoraj Serb dokonał rzeczy wielkiej – podniósł rękę na Rafę Nadala na korcie Rolanda Garrosa. Hiszpan przegrał dopiero trzeci mecz French Open w życiu – drugi z Djokoviciem. Na 14. tytuł w Paryżu Nadal będzie musiał poczekać.
Djoković zmierza zaś po swój drugi tytuł French Open i drugi wielkoszlemowy triumf w 2021 roku. Jeśli wygra w niedzielnym finale, zdobędzie także 19. tytuł wielkoszlemowy w karierze i będzie już tylko o jeden sukces od Federera i Nadala, którzy mają ich po 20. To może być wielki rok Nole – gdyby wygrał także Wimbledon i US Open, wysforuje się na czoło w tej statystyce. Mało tego – zdobędzie Kalendarzowego Wielkiego Szlema, co nie udało się nikomu od ponad 50 lat! W ogóle ta sztuka udała się tylko dwóm tenisistom – Donowi Budge’owi (1938) oraz Rodowi Laverowi (1962, 1969). Teraz to scenariusz całkiem prawdopodobny, choć wciąż bardzo odległy.
Póki co myśli Djokovicia muszą sięgać niedzielnego finału ze Stefanosem Tsitsipasem. Grek prowadził z Alexandrem Zverevem 2:0, ale dał się dogonić na 2:2. Piąty set znów należał do Tsitsipasa, który wygrał 6:3 i zameldował się w pierwszym w życiu finale Wielkiego Szlema. Dla Djokovicia będzie to finał nr 29! Piątkowy bój z Nadalem był epicki, choć w pewnym momencie wyglądało to tak, jakby Hiszpanowi zabrakło nieco sił. Być może miał też drobne problemy zdrowotne. 13-krotny triumfator French Open wygrał pierwszego seta 6:3. W drugim Serb odpowiedział tym samym. Trzeci set trwał aż półtorej godziny i rozstrzygał go tie-break. To był szczytowy moment tego meczu. Obaj panowie wznosili się na wyżyny tenisa. Kto wybrał inaugurację Euro 2020, siatkarski mecz Polska – Brazylia lub żużlowe zmagania w PGE Ekstralidze, ten miał czego żałować. Więcej zimnej krwi w tie-breaku zachował Djoković. Wygrał do 4 i zrobił milowy krok w kierunku finału. Nadal pokazał jednak, że ten mecz się jeszcze nie skończył. Błyskawicznie przełamał Serba na początku czwartej partii. Wyszedł na 2:0 i… zgasł. Od tego momentu na korcie istniał już tylko lider światowego rankingu. Djoković wygrał sześć kolejnych gemów, a Nadal nie przypominał w niczym dominatora ceglastej mączki w Paryżu. Jego hegemonia została przerwana. A jeśli nie wygrał French Open, zasadne staje się pytanie, czy przypadkiem nie zatrzyma się na 20. wielkoszlemowych tytułach. Ale to rozważania na inną okazję.
Dziś w Paryżu przede wszystkim finał pań, w którym Barbora Krejcikova zagra z Anastazją Pawluczenkową. Konia z rzędem temu, kto byłby w stanie wytypować taki skład finału. Zagrają ze sobą 32. i 33. rakieta rankingu WTA. Krejcikova gra zresztą turniej życia – jutro czeka ją kolejny finał – w deblu. Tam jednak mamy inną faworytką, a jest nią oczywiście Iga Świątek. Polka musiała przełknąć gorycz porażki w singlu, ale może zrobić to, czego nie udało się dokonać rok temu – wygrać debla. Świątek gra w parze z Amerykanką Bethanie Mattek-Sands. Faworytem jest jednak czeska para Krejcikova/Katerina Siniakova. Początek finału w niedzielę o 11:30. Będzie to przygrywka do starcia Djokovicia z Tsitsipasem, które rozpocznie się o 15:00.