Skip to main content

Iga Świątek we wspaniałym stylu wygrała turniej Miami Open! W finałowym meczu Naomi Osaka dotrzymała kroku Polce tylko w pierwszym secie.

Świątek już tydzień temu zapewniła sobie prowadzenie w rankingu WTA od najbliższego poniedziałku. Wystarczyło jej zaledwie jedno zwycięstwo w Miami, ale Polka nie miała zamiaru na tym poprzestać. Wygrała swoje dwa poprzednie turnieje – w Dosze i Indian Wells. Miała chrapkę na trzeci. A dziś tego dokonała.

Dokonała tak łatwo, jakby grała z amatorkami, a nie najlepszymi zawodniczkami na świecie. Przeszła przez turniejową drabinkę bez straty seta. Ba, w sześciu meczach łącznie straciła łącznie 26 gemów. To niesamowite jak miażdżyła kolejne rywalki. A jej „zielona fala” wydłuża się. Dziś wygrała 17 mecz z rzędu. Szalone.

Sam finał zapowiadał się na trudną batalię. Naomi Osaki kibicom tenisa przedstawiać nie trzeba. Za Japonką gorszy czas i wyraźny spadek w rankingu WTA, ale postawą w Miami udowodniła, że wraca na właściwe tory. A o tym, że grać w tenisa potrafi jak mało kto, przekonywała już nie raz. Już pierwszy gem był niezwykły, bo trwał ponad 10 minut. Osaka ratowała się serwisem, a Świątek nacierała, szukając błyskawicznego przełamania. Nie udało się. Przy stanie 2:2 zawodniczka z Raszyna po raz kolejny zaatakowała serwis rywali. Tym razem skutecznie. To przełamanie okazało się kluczowe. Iga mogła zresztą podwyższyć prowadzenie w kolejnym gemie Osaki, ale tym razem czterokrotna triumfatorka turniejów wielkoszlemowych wybrnęła z tarapatów. Jej problem polegał jednak na tym, że nie była w stanie zmusić Świątek choćby do bronienia break pointa. Nie doprowadziła do takiej sytuacji ani razu, choć Polka serwowała dość słabo. Jej skuteczność pierwszego serwisu stała na niskim poziomie. Osaka do drugich podań Igi ustawiała się niezwykle wysoko – w pół drogi między linią końcową a karo. Czy to coś dało? Nic. Świątek wygrała tego seta 6:4.

Emocje w drugim secie? Nie stwierdzono. Osaka wysiadła psychicznie i fizycznie. Przyszła liderka rankingu poprawiła serwis i właściwie zmiotła przeciwniczkę z kortu. Wygrała wszystkie sześć gemów, tracąc w nich łącznie osiem punktów! Znów kompletnie obłędna statystyka. Osaka wyraźnie miała dość. Uderzała z całej siły, nawet specjalnie nie licząc, że trafi w kort. A po Polsce widać było, że idzie po swoje. Chciała jak najszybciej grać kolejne akcje, bo wiedziała, że meta jest blisko. Drugi set nie potrwał nawet 30 minut – to mówi wszystko.

Tym samym Świątek wygrała trzeci turniej z rzędu i w fotelu liderki rankingu rozsiądzie się jak na królową przystało. W dodatku dołączyła do ekskluzywnego grona zdobywczyń tzw. „Sunishine Double”, czyli tenisistek, które wygrały w jednym roku dwie imprezy – w Indian Wells i Miami. Wcześniej „słoneczny dublet” zgarniały Steffi Graf (w latach 1994 i 1996), Kim Clijsters (2005) i Wiktoria Azarenka (2016). Teraz do tego grona dołącza niespełna 21-letnia Świątek.

Na pochwały pod jej adresem brakuje już czasem słów. Jest niemożliwa. Jest w gigantycznej formie. Aż szkoda, że aktualnie nie jest rozgrywany żaden wielkoszlemowy turniej, bo moglibyśmy już spokojnie oczekiwać na finał z udziałem naszej najlepszej rakiety. Ale coś nam mówi, że po turnieju w Miami forma nagle nie ucieknie i Świątek przysporzy nam jeszcze w tym sezonie kilku powodów do dużej radości i dumy. Aktualnie żadna zawodniczka na świecie nie gra choćby zbliżonego poziomem tenisa, o czym dobitnie świadczą wyniki.

Related Articles