W niedzielę o 22:00 czasu polskiego na nowojorskiej arenie rozstrzygnie się ostatni tegoroczny Wielki Szlem. Naprzeciwko siebie staną Casper Ruud i Carlos Alcaraz. Ten turniej z względów będzie niezwykły, a i stawka meczu jest wyższa niż zwykle.
Nie da się nie odnieść wrażenia, że historia tenisa pisze się na naszych oczach. Czy to już definitywnu zmierzch epoki trzech wielkich gigantów tenisa? Ktoś mógłby się żachnąć, bo przecież dwa pierwsze Wielkie Szlemy w tym roku wygrał Rafael Nadal, a w Wimbledonie triumfował Novak Djoković. Jednak w Nowym Jorku wreszcie ktoś rozbije zabetonowaną scenę. Wiadomo już, że turniej wygra zawodnik, dla którego będzie to pierwszy raz. Mało tego – zwycięzca niedzielnego spotkania zostanie też nowym liderem rankingu ATP. I to jest mocny sygnał, że coś się w świecie tenisa zmienia.
Djoković w tym roku stracił dwa turnieje wielkoszlemowe. Z powodu sanitarnych nie został dopuszczony do gry w Australian Open i US Open. We Francji uległ Nadalowi, a w Londynie wygrał. Nadal w czterech turniejach przegrał na korcie zaledwie jeden mecz! Po zwycięstwach w Melbourne i Paryżu, w Wimbledonie poddał półfinałowy mecz z Nickiem Kyrgiosem z powodu kontuzji, a dopiero w US Open został pokonany przez Francesa Tiafoe. To argumenty świadczące raczej o tym, że jest za wcześnie na grzebanie starych mistrzów. Pomijamy tu oczywiście Rogera Federera, który przez problemy z kolanem stracił cały sezon. W dodatku ostatnie doniesienia o stanie zdrowia Szwajcara są niepokojące i wielce prawdopodobne, że kariera maestro z Bazylei dobiegła już końca.
Niezależnie od wciąż wspaniałej formy Nadala i Djokovicia, to jednak metryki oszukać się nie da. Obaj wkraczają w bardzo zaawansowany wiek i coraz uważniej muszą dokonywać selekcji turniejów. W przypadku Serba tej selekcji niekiedy dokonują za niego panowie w garniturach, a cóż – taki los naczelnego „foliarza” świata sportu. Wybieranie nielicznych imprez, w których weźmie się udział ma jednak też oczywisty skutek – uciekają punkty rankingowe. W dodatku sprawę skomplikował niepunktowany w tym roku Wimbledon. Djoković wypadł z pierwszej piątki. Nadal miał jeszcze wrócić na szczyt, ale zbyt szybko pożegnał się z Nowym Jorkiem. Pozycji lidera nie utrzyma też ubiegłoroczny triumfator US Open, czyli Danił Miedwiediew. On też odpadł w tym roku zaskakująco szybko, ograny przez Kyrgiosa.
Już na etapie ćwierćfinałów stało się jasne, że tegoroczną rywalizację na kortach Flushing Meadows wygra ktoś, dla kogo będzie to pierwszy wielkoszlemowy skalp. Po piątkowych półfinałach wiemy, że będzie to albo Ruud albo Alcaraz. Ten pierwszy w czterech setach odprawił Karena Chaczanowa, pokazując momentami oszałamiający tenis. Alcaraz pomęczył się o seta dłużej. Pierwszego i czwartego seta meczu z Tiafeo przegrał po tie-breakach. Drugiego i trzeciego wygrywał, przełamując serwis rywala przynajmniej raz. O wszystkim decydował więc piąty set. Alcaraz, który w poniedziałek może zostać najmłodszym w historii liderem rankingu ATP, wygrał 6:3. Tiafoe szybko stracił serwis, ale potem wyrównał na 2:2. Jednak wtedy 19-latek z Murcii wrzucił wyższe obroty. Wygrał osiem kolejnych piłek i prowadził już 4:2. Tiafoe po zaciętym gemie wygrał swoje podanie, ale po chwili Alcaraz odpowiedział gemem do zera. Wykończony Amerykanin poległ już w następnym gemie. Zaczęło się od 0:40. Obronił jeszcze dwa meczbole, ale przy trzecim Hiszpan mógł triumfować.
Ruud jest pięć lat starszy od Alcaraza. Jego talent na dobre eksplodował w zeszłym roku, kiedy wygrał aż pięć turniejów. W tym roku był już w pięciu finałach, ale dwa z nich przegrał. 3 kwietnia w Miami lepszy okazał się… Alcaraz. W finale French Open szans nie dał mu inny Hiszpan – oczywiście mowa o królu paryskiej mączki, czyli Nadalu.
Jeśli talent Ruuda wystrzelił w 2021 roku, to o Alcarazie trzeba napisać jako o urodzonym dla tenisa w 2022 roku. Ten niesamowity młokos wygrał już turnieje w Rio de Janeiro, Miami, Barcelonie, Madrycie, a potem przegrał finały w Hamburgu i Umag. Pora na pierwszy wielkoszlemowy finał w karierze. Wiele wskazuje na to, że pierwszy, ale jeden z wielu, które jeszcze przed nim. No chyba, że Nadal i Djoković postanowią grać do pięćdziesiątki, a Federer wyleczy wreszcie wszystkie kontuzje. Wtedy głowy nie damy.
Ale już całkiem serio mówiąc – chyba przyszedł w końcu spodziewany od lat czas zmiany warty w męskim tenisie. Być może niedzielne starcie Ruuda i Alcaraza będzie początkiem nowej epoki. Zwłaszcza, że młode pokolenie ma już naprawdę ciekawych przedstawicieli – do dwójki finalistów US Open dodajmy choćby Jannika Sinnera, Stefanosa Tsitsipasa, Alexandra Zvereva, Andrieja Rublowa i kilku innych. Bez zawahania dodalibyśmy do tego grona Huberta Hurkacza, ale znamy jego wyniku w turniejach wielkoszlemowych.