Ten dzień nie należał do Igi Świątek. Barbora Krejcikova zasłużenie pokonała naszą liderkę rankingu 6:4, 6:2. Świątek nie wygrała zatem drugiego turnieju z rzędu z cyklu WTA.
Co tu dużo mówić? Po prostu nie był to najlepszy występ Igi Świątek. Wreszcie włączyła tryb “człowieka” i popełniała ludzkie, proste błędy, bo wcześniej w Dosze i nawet tutaj w Dubaju rozjeżdżała kolejne przeciwniczki niczym dobrze naoliwiona maszyna. Finał z Jessicą Pegulą na poprzednim turnieju trwał zaledwie godzinę i dziesięć minut, a półfinał z Weroniką Kudiermietową nawet nie godzinę. Obu rywalkom Świątek zafundowała po jednym tak zwanym bajglu, wygrywając seta do zera. Wtedy wszystko było szybkie, łatwe i przyjemne, bo w całym turnieju Świątek straciła – uwaga – pięć gemów! Niesamowite statystyki. Złożył się na to walkower w ćwierćfinale i wolny los w 1/16 finału. Na świeżości biła kolejne przeciwniczki. To był jednak turniej z cyklu WTA 500, czyli trochę mniej prestiżowy od 1000 w Dubaju. Tutaj grała o drugie zwycięstwo turniejowe z rzędu.
Tym razem Świątek musiała sobie radzić nie tylko z rywalką, ale i własnym przeziębieniem, chociaż to nie może być całkowitym wytłumaczeniem finałowej porażki. Krejcikova była w tym spotkaniu po prostu lepsza. To był inny mecz niż trzy poprzednie, dużo łatwiejszy dla Czeszki. Tym razem Świątek nie stawiła dużego oporu. Jeżeli wcześniej obie zawodniczki spotykały się gdzieś w drabince, to mogliśmy spodziewać się meczycha. Tak było chociażby w finale turnieju w Ostrawie, we wrześniu 2022 roku. W ogóle Czeszka jest dla Polki niewygodną rywalką i zdecydowanie psuje jej finałowe statystyki. Iga przyzwyczaiła, że jeśli już dochodzi do finału, to go wygrywa. Zasada ta nie ma zastosowania z Krejcikovą, bo ta wygrała z Igą w Ostrawie, a teraz okazała się od niej lepsza w Dubaju. Na 15 finałów w sumie Iga Świątek wygrała 12. Ta przeklęta Krejcikova…
Jedyna inna porażka finałowa wydarzyła się wtedy, gdy Świątek miała 17 lat i jako tenisistka spoza TOP100 weszła niespodziewanie do finału mało prestiżowego turnieju Ladies Open, gdzie obsada była kiepska, co tu kryć… Rozstawiona z jedynką była Belinda Bencić, znajdująca się wówczas na 20. pozycji WTA, ale to dla nastoletniej Świątek było nieważne. Uległa w przerywanym przez deszcz finale Polonie Hercog, a potem wskoczyła do czołowej setki. Dopiero zaczynała się przebijać. Wszystkie kolejne finały, już jako utytułowanej i uznanej tenisistce, popsuła jej już sama Barbora Krejcikova. Znów znalazła sposób na naszą najlepszą zawodniczkę. I to już w pierwszym gemie, kiedy wydawało się, że Świątek spokojnie zacznie mecz od prowadzenia. Czeszka posyłała niezłe backhandy i przełamała Igę. Pierwszy set to w ogóle festiwal przełamań, bo od stanu 2:3 działo się to nagminnie. Serwis nie siedział żadnej z zawodniczek. Zero asów po stronie Świątek – wymowne.
Później był duży przestój Świątek, bo od stanu 4:4 przegrała wszystkie piłki. Dwa gładkie gemy dla Krejcikovej i set. Świątek wyglądała na zdenerwowaną, rozproszoną, niepewną. Grała słabiutko w ataku. Zamiast kończyć akcje ładnymi winnerami, to waliła w siatkę lub po autach. Na skutek tego miała zdecydowanie mniej uderzeń kończących niż niewymuszonych błędów, co w ostatnim czasie było do niej całkowicie niepodobne. Do tego po przegranej w secie miała jeszcze miejsce scysja z arbitrem, który zwrócił uwagę na zbyt długą przerwę Polki między setami. Drugi set był jeszcze gorszy w wykonaniu Świątek – niewykorzystane szanse na przełamania i niestety cały czas przeciętny serwis. Tego dnia Krejcikowa konkretnie Igę wypunktowała. Wystarczy spojrzeć na proste statystyki – bilans winnerów do błędów niewymuszonych u Polki wyniósł aż -17, a u Czeszki +4. Świątek nie dość, że kiepsko punktowała po pierwszym serwisie, to drugi praktycznie nie istniał. Wygrała tylko cztery akcje na siedemnaście ze swojego drugiego podania. Tak nie dało się wygrać finału.
A Krejcikova? W jednym turnieju ograła niepokonaną wcześniej w 2023 roku Arynę Sabalenkę, a potem rozpędzającą się liderkę rankingu. Nie trzeba lepszej rekomendacji.