Skip to main content

Robiliśmy sobie ogromne nadzieje na finał Australian Open z udziałem Igi Świątek. Niestety, w czwartkowy poranek Polka została rozgromiona przez Amerykankę Danielle Rose Collins. Wcześniej taki sam los spotkał Madison Keys w starciu z Ashleigh Barty.

To Iga była faworytką półfinału, ale jeszcze raz okazało się, że ranking WTA nie gra. Collins narzuciła bardzo wysokie tempo gry. Ledwo mecz się zaczął, a 28-letnia tenisistka z Florydy prowadziła 4:0. Szła jak burza. W pierwszych czterech gemach straciła raptem sześć piłek. Uderzała mocno i dyktowała warunki. U Świątek w oczy rzucał się słaby serwis. To bolączka naszej najlepszej zawodniczki, którą czasem udaje się tuszować. Dziś jednak nie udało się.

Przy stanie 0:4 zawodniczka z Raszyna przebudziła się. Wygrała dwa kolejne gemy i poczuliśmy ukłucie nadziei. Ba, przełamała Collins także po raz kolejny, ale niestety – wcześniej sama dała się przełamać po raz po trzeci. Przy stanie 5:4 Amerykanka wykorzystała drugą piłkę setową w tym gemie, a piątą w secie.

Świątek przegrywała pierwszego seta w dwóch poprzednich meczach, więc nie trzeba było jeszcze bić na alarm, a raczej spokojnie czekać na odrodzenie. Niestety, tym razem odrodzenia nie było. Była za to powtórka z partii pierwszej. Pierwsze cztery gemy wygrała Collins. Ba, wygrywała je jeszcze bardziej gładko. Cóż więc z tego, że Świątek zdołała ugrać honorowego gema na 1:4, skoro dwa kolejne znów padły łupem niesamowicie nacierającej rywalki. Polka w ładnym stylu obroniła pierwszego meczbola, ale przy drugim Collins ponowiła atak na słaby, drugi serwis Igi i tym razem jej return załatwił sprawę. Marzenia o drugim wielkoszlemowym finale Polki trzeba odłożyć. Dla Collins to pierwszy finał jednego z czterech najważniejszych turniejów.

W tym finale Amerykanka zagra z faworytką imprezy i faworytką publiczności, Ashleigh Barty. Australijka idzie przez turniejową drabinkę jak burza. Jeśli ktoś sądził, że w półfinale Madison Keys sprawi jej problemy, to srogo się zawiódł. Barty potrzebowała 62 minut, by odesłać Keys do domu. Wygrała 6:1; 6:3. Keys nie wykorzystywała swoich największych atutów w orężu – forehandu i serwisu. Została całkowicie zneutralizowana.

Barty przed własną publicznością jeszcze nie wygrała. Po raz pierwszy zagra w Melbourne w finale, mając szansę na swój trzeci wielkoszlemowy tytuł po Roland Garros 2019 i Wimbledonie 2021. Jeśli zagra na swoim optymalnym poziomie, to zapewne wygra. Choć Collins dzisiejszym występem przeciwko Świątek mogła trochę postraszyć liderkę rankingu WTA.

Co do samej Igi – półfinał przed turniejem bralibyśmy w ciemno. W całym zeszłym sezonie Świątek nie dotarła do żadnego półfinału w Wielkim Szlemie. Apetyt urósł jednak w miarę jedzenia do niebotycznych rozmiarów. Skoro Polka była wyżej notowana od swojej rywalki, liczyliśmy na zwycięstwo i finał. Na pewno jednak występy Igi należy ocenić pozytywnie. W jej tenisowym warsztacie wiele rzeczy jest jeszcze do poprawy, a najbardziej palącym problemem wydaje się serwis, jednak współpraca z nowym trenerem rozpoczęła się od zauważalnego sukcesu, za którym pójdzie także spory skok w rankingu. I niech to będzie dobry prognostyk. Kolejny wielkoszlemowy turniej to przecież French Open, a z Paryża Iga ma wspaniałe wspomnienia.

Related Articles