Niestety, szybko poszło. W singlu na US Open została nam tylko Iga Świątek. W nocy z czwartku na piątek polskiego czasu z nowojorskim Wielkim Szlemem pożegnał się Hubert Hurkacz.
Hurkacz i Wielki Szlem to zresztą generalnie para niedobrana jak pizza i ananas. W Australian Open wrocławianin nigdy nie dotarł dalej niż do II rundy. We French Open jego apogeum była IV runda w tym roku – poza tym raz II runda i same odpadnięcia już w pierwszym meczu. Wimbledon? Pamiętamy półfinał z 2021 roku, ale to rodzynek w zakalcowatym cieście, bo poza tym Hubi dwukrotnie odpadał już w I rundzie (m.in. w tym roku) i raz w III.
No i wreszcie US Open. W Nowym Jorku nasz najlepszy singlista nie dotarł nigdy do III rundy i póki co ten stan rzeczy się nie zmieni. Hurkacz przegrał bowiem z Ilją Iwaszką – 73. zawodnikiem rankingu ATP. Polak był faworytem, a świetnym meczem dwa dni temu z Oscarem Otto tylko rozbudził apetyt polskich kibiców. Ale niestety – tak jak apetytu rozbudzać nie powinna przywołana już pizza z ananasem, tak i Hurkacz na Wielkim Szlemie.
Hurkacz przegrał pierwszą partię, bo dał się przełamać przy stanie 3:3. Drugi set to odwrócenie sytuacji. Tym razem to Białorusin został przełamany tylko raz. Było to w kluczowym momencie seta, bo przy stanie 5:4 dla Polaka. Przegrany serwis Iwaszki oznaczał remis 1:1 w meczu. Niestety, jeśli ktoś myślał, że Hurkacz wychodzi na prostą, to rzeczywistość okazała się zgoła odmienna. Przegrał swój serwis już w pierwszym gemie trzeciej partii. Straty udało się wyrównać, doprowadzając do stanu 3:3. Ten set dotarł do tie-breaka, choć przy 5:5 Iwaszka mocno postraszył 10. rakietę rankingu. W tie-breaku było już 5:4 dla Hurkacza. Niestety, Białorusin wygrał dwa swoje serwisy, a potem przełamał serwis Polaka i wygrał 7:5. Najwyraźniej Hurkacz nie pozbierał się po tym ciosie, bo przy pierwszej możliwej okazji w czwartym secie przegrał swoje podanie. Za moment było już 0:3. W 9. gemie Iwaszka serwował, by wygrać mecz. Hurkacz wyszedł na 40:15, a zatem znów była nadzieja. Niestety, płonna. Białorusin wygrał cztery kolejne piłki i zameldował się w III rundzie US Open, czyli tam, gdzie Hurkacza jeszcze nigdy nie było. Niewiarygodne, ale prawdziwe. Iwaszka zagra teraz z Lorenzo Musettim.
Odtrutką na kolejną porażkę Hurkacza we wczesnym etapie turnieju wielkoszlemowego może być Iga Świątek. Polka jak na razie radzi sobie na kortach Flushing Meadows znakomicie. Łatwo pokonała Jasmine Paolini, a w czwartek również dość łatwo wyeliminowała z US Open zwyciężczynie tego turnieju sprzed 5 lat – Sloane Stephens. W obu setach Polka już na początku narzucała swoje warunki i osiągniętej przewagi nie wypuszczała z rąk do końca. Oba trwały prawie tyle samo czasu. Skończyło się 6:3; 6:2 na korzyść tenisistki z Raszyna. Teraz przed Igą kolejna Amerykanka – tym razem Lauren Davis, klasyfikowana w rankingu na 105. miejscu. Dla 28-latki awans do III rundy to życiowe osiągnięcie. W I rundzie przy stanie 4:6; 7:6; 5:4 jej rywalka, Lucia Bronzetti, skreczowała. Wczoraj Davis ograła Jekaterinę Aleksandrową 0:6; 6:4; 7:6. Oczywiście nie trzeba mówić, która z pań będzie w sobotę faworytką.
Odpadnięcie Hurkacza, mimo wszystko niespodziewane, dość dobrze wpisuje się w klimat niespodzianek podczas tegorocznego US Open. Wspominaliśmy już o porażkach Tsitsipasa, Fritza czy Halep w I rundzie. II runda przyniosła kilka kolejnych zaskakujących rozstrzygnięć. W turnieju panów nie zobaczymy już Felixa Auger-Aliassime, który w trzech setach przegrał Jackiem Draperem czy Grigora Dimitrowa, od którego lepszy okazał się Brandon Nakashima. Z kolei u pań z imprezy wyleciała już Anett Kontaveit. Estonka poległa z rozgrywającą swój „Last Dance” Sereną Williams. Poległa też chociażby Maria Sakkari, którą za burtę turnieju wyrzuciła Chinka Xiyu Wang. Sympatycy urodziwej Pauli Badosy także nie mają powodów do radości – Hiszpanka odpadła z Petrą Martić.