Po czwartkowych meczach US Open w grze z Polaków została już tylko Iga Świątek. Z nowojorską imprezą pożegnał się niestety Hubert Hurkacz.
Zacznijmy jednak Igi, która mierzyła się z Fioną Ferro. Pierwszy set padł łupem Francuzki. Ferro bardzo dobrze rozpoczęła też drugą partię, już w pierwszym gemie przełamując serwis Polki. Po chwili było 2:0. Potem do kontrofensywy przeszła Świątek, wygrywając kolejne cztery gemy. Kolejny plot twist czekał nas już w kolejnym gemie. Tym razem raszynianka przegrała własny serwis i za moment było już 4:4. Obie tenisistki od tego momentu nie dawały się już przełamać i doszło do tie-breaka. Dla Świątek było to być albo nie być w tym turnieju. Na szczęście zachowała zimną krew i wygrała 7:3.
To był przełomowy moment meczu. W trzecim secie Ferro już nie istniała na korcie. Iga Świątek oddała rywalce raptem siedem piłek w całym secie i wygrała 6:0! Zwyciężczyni French Open 2020 wrzuciła obroty nieosiągalne nie tylko dla Francuzki, ale i dla większości zawodniczek na świecie. – Odczuwam presję. Staram się oszukiwać umysł, ale to trudne – powiedziała po meczu, komentując swoją grę. – Mam nadzieję, że nie będzie już takiej sytuacji, w której będę musiała grać nie w swoim stylu – dodała. Polka jest świadoma, że może grać lepiej, a to dobry prognostyk, ale czy zobaczymy ją w optymalnej formie na kortach Flushing Meadows w tym roku?
Niestety, w Nowym Jorku nie zobaczymy już Huberta Hurkacza, który w czwartek okazał się słabszy od Andreasa Seppiego. Polak był wyraźnym faworytem, bowiem grał z 37-latkiem, który miał za sobą szaleńczy, blisko 5-godzinny bój w I rundzie. A mimo to Seppi zaskoczył wrocławianina i wygrał ten mecz! Wszystko zaczęło się zgodnie z planem, od zwycięstwa 6:2 w pierwszym secie. Niestety, kolejne dwie partie 6:4 wygrał Seppi.
W czwartej partii obaj panowie dość szybko stracili swoje podanie i od stanu 2:2 bezbłędnie przeszli już do stanu 7:7. Hurkacz powinien mieć do siebie sporo pretensji, bo przy stanie 6:5 rozpoczął gema od prowadzenia 40:0. Miał trzy break pointy, będące trzema piłkami setowymi. Seppi dwa pierwsze obronił asami serwisowymi, a w trzecim przypadku rozegrał popisowo wymianę, kończąc ją atakiem spod siatki. Wygrał tego gema i doprowadził do tie-breaka. W nim długi panowie utrzymywali podanie. Pierwszy pomylił się Hurkacz – zrobiło się 3:5. Wrocławianin wygrał jednak trzy kolejne piłki i nagle to on miał piłkę setową. Czwartą w tej partii. Niestety, Seppi obronił się po raz kolejny. Kolejne dwie piłki wygrał z ogromną pomocą taśmy i tym samym zwyciężył w całym meczu. Łut szczęścia uśmiechnął się do Włocha. Wydaje się oczywiste, że przy kolejnym pięciosetowym boju, w końcu o sobie dałby znać PESEL i Hurkacz przesądziłby losy meczu na swoją korzyść. Tak się jednak nie stało.
Po meczu Hurkacz nie szukał usprawiedliwień. – Nie wiem, dlaczego Nowy Jork mi nie służy. Wciąż się uczę, a w tym meczu doświadczenie wzięło górę. Chciałem spisać się lepiej – powiedział Hubert. Na pewno na dużo więcej liczyliśmy, bo przecież w Wimbledonie Polak dotarł do półfinału, po drodze bijąc 3:0 londyńskiego arcymistrza, Rogera Federera.
Nam pozostaje kibicowanie Idze Świątek, która w III rundzie zagra z Estonką, Anett Kontaveit.