
Iga Świątek niedawno triumfowała w turnieju w Stuttgarcie, przy okazji zgarniając piękne porsche. Polka znów na ceglastej mączce jest w znakomitej formie i właśnie awansowała do finału dwutygodniowego turnieju w Madrycie. W sobotę znów stanie naprzeciwko Aryny Sabalenki.
Białorusinka była rywalką Świątek we wspomnianym finale turnieju w Stuttgarcie. Polka wygrała ten finał 6:3; 6:4 i niebawem przeniosła się do stolicy Hiszpanii. Tam rozpoczęła zmagania w madryckim turnieju rangi 1000. Iga rozprawiła się tutaj kolejno z Julią Grabher (6:3; 6:2), Bernardą Perą (6:3; 6:2), Jekateriną Aleksandrową (6:4; 6:7; 6:3), Petrą Martić (6:0; 6:3) i wreszcie wczoraj późnym wieczorem z Weroniką Kudiermietowa. Rosjanka wymęczona swoimi wcześniejszymi maratonami (w każdej rundzie grała trzysetówkę) nie była w stanie nawiązać wyrównanej walki ze Świątek. Iga załatwiła sprawę w 80 minut, oddając przeciwniczce po jednym gemie w każdej partii. Przyjechała na kort jak po swoje i wyjechała ze swoim. Zameldowała się w finale i wygrała dziewiąty mecz z rzędu. Do ubiegłorocznej serii jeszcze bardzo daleko, ale na ostatnie 23 spotkania zawodniczka z Raszyna przegrała tylko dwa – finał w Dubaju z Barborą Krejcikovą i półfinał w Indian Wells z Eleną Rybakiną.
Świątek będzie oczywiście faworytką finału z Sabalenką, ale Białorusinki nie wolno lekceważyć. Notuje ona świetny sezon. Wystarczy powiedzieć, że jest liderką rankingu Race (zgromadziła najwięcej punktów w 2023 roku) i wygrała Australian Open. Z drugiej strony – od Melbourne nie wygrała już żadnego turnieju. W finale Indian Wells poległa z Rybakiną, ostatnio w Stuttgarcie ze Świątek. W Miami odpadła już w ćwierćfinale.
Będzie to już ósme starcie Świątek z Sabalenką. Póki co korzystniejszy bilans ma Polka, która wygrała pięć meczów, a przegrała dwa. Obydwie porażki miały miejsce na twardej nawierzchni, gdzie bilans pań jest remisowy. Na mączce Iga wygrała wszystkie trzy starcia. Czy w sobotni wieczór potwierdzi swoją dominację na ceglanym podłożu? Byłby to znakomity prognostyk przed startującym za nieco ponad dwa tygodnie French Open, gdzie Polka będzie bronić tytułu i walczyć o swój trzeci paryski szlem, a czwarty w ogóle.
Sobotni finał startuje o 18:30. Dzień później madrycki finał mężczyzn, w którym zagrają zwycięzcy dzisiejszych półfinałów. Carlos Alcaraz zagra z Borną Coriciem, pogromcą Huberta Hurkacza. W drugim, dość sensacyjnym półfinale, zmierzą się Jan-Lennard Struff i Asłan Karacjew. Wielu znakomitych zawodników pożegnało się z imprezą już na wcześniejszych etapach. To tylko komplikuje sytuację przed Rolandem Garrosem. Ale na te dywagacje przyjdzie jeszcze pora.