Kolejny tytuł w karierze i kolejne 1000 punktów do rankingu WTA zainkasowała wczoraj wieczorem Iga Świątek. Polka po szalenie zaciętym meczu, trwającym ponad 3 godziny, ograła Arynę Sabalenkę w madryckim finale. W stolicy Hiszpanii wygrała po raz pierwszy.
Świątek w drodze do finału nie miała prawie żadnych kłopotów – pokonywała kolejno Xiyu Wang (6:1; 6:4), Soranę Cirsteę (6:1; 6:1), Sarę Sorribes Tormo (6:1; 6:0), Beatriz Haddad Maię (4:6; 6:0; 6:2) i wreszcie Madison Keys (6:1; 6:3). Jak widać, jako jedyna postawiła się Brazylijka Haddad Maia, ale po przegranym pierwszym secie, Świątek w kolejnych dwóch setach oddała rywalce raptem dwa gemy.
Sabalenka napociła się znacznie więcej – w trzech setach rozstrzygała mecz z Magdą Linette, Robin Montgomery, Danielle Collins i Eleną Rybakiną. Z Kazaszką wygrała dopiero po tie-breaku trzeciego seta. W sobotni wieczór na korcie nie było jednak widać zmęczenie Białorusinki – dotrzymywała kroku Świątek od początku do końca. I przez cały czas ciężko było przewidzieć, która finalnie odniesie zwycięstwo.
Zdecydowały detale i zimna krew Polki w kluczowych momentach. Iga musiała trzykrotnie bronić piłek meczowych, w tym raz w tie-breaku trzeciej partii. Zanim jednak do tego doszło, obie panie zagrały trzy wyrównane sety. W pierwszym górą była nasza zawodniczka. Już w pierwszym gemie przełamała serwis rywalki, ale Sabalenka odpowiedziała tym samym. Do stanu 5:5 obie panie pilnowały swoich gemów, aż w końcu Świątek przełamała przeciwniczkę na 6:5, a chwilę później wygrała kolejnego gema i cały set.
Set nr 2 należał do Sabalenki. Serwis nie był żadnym atutem zawodniczek, bo na pięć pierwszych gemów, aż cztery kończyły się zwycięstwami returnującej zawodniczki. Kluczowy okazał się gem dziesiąty. Białorusinka prowadziła 5:4 i mocno zaatakowała serwis Polki. Świątek dała się przełamać, co oznaczało remis w setach.
W decydującej partii Iga jako pierwsza wpadła w kłopoty. Przegrywała już 1:3, ale na szczęście odrobiła straty. Kolejne gemy nie przerywały impasu – serwujące wygrywały je dość łatwo. Aż do stanu 6:5 dla Sabalenki. Wiceliderka rankingu postanowiła powtórzyć finisz poprzedniego seta i zaskoczyć Świątek. Przy stanie 30:40 Iga musiała bronić pierwszego meczbola. Kilka minut później sytuacja się powtórzyła – znów Sabalenka była o piłkę od wygranej. I znów się nie udało. Długi i zacięty gem ostatecznie trafił na konto tenisistki z Raszyna. 6:6 i tie-break.
Tie-break był niesamowity, bo obie panie grały na najwyższym poziomie i przy 100% koncentracji. Piętnaście pierwszych piłek wygrywała serwująca. Nie było ani jednego mini-breaka! Przy stanie 6:5 Sabalenka obroniła piłkę meczową asem serwisowym. Za chwilę przy stanie 7:6 mogła skończyć mecz, ale wyrzuciła piłkę poza kort. Bekhend zawiódł ją raz jeszcze, w kluczowym momencie, bowiem przy stanie 8:7 dla Świątek. Pierwszy małe przełamanie przyniosło rozstrzygnięcie meczu.
Iga Świątek wygrała swój 20. tytuł w karierze, tym samym zrównała się w tej materii z Agnieszką Radwańską. Polka umacnia się na prowadzeniu w rankingu WTA i daje wyraźny sygnał, że na swojej ulubionej mączce będzie rozdawała karty. Oby tak było w Paryżu – za trzy tygodnie w ramach French Open i potem w sierpniu, gdy rozpoczną się Igrzyska Olimpijskie. Przy okazji Iga poprawiła sobie bilans meczów z najgroźniejszą rywalką – ma już 7 zwycięstw nad Sabalenką, przy trzech triumfach Białorusinki.