Iga Świątek gładko przeszła przez dwie kolejne rundy French Open. W 1/8 finału pograła raptem pół godziny, a Łesia Curenko skreczowała przy stanie 5:1 dla Polki. W środowe popołudnie Polka ograła 6:4; 6:2 Cori Gauff. W czwartek wyjdzie na kort, by powalczyć o swój trzeci paryski finał.
O meczu z Curenko nie ma nawet co pisać. Polka była ogromną faworytką. Z Ukrainką grała do tej pory dwa razy, dwukrotnie na mączce, dwukrotnie wygrywała w stosunku 6:2; 6:0 – raz rok temu w Paryżu, a drugi raz niedawno w Rzymie. Kompletnie nic nie przemawiało za sporą starszą zawodniczką zza naszej wschodniej granicy. I mecz to potwierdził. Kontuzjowana Curenko w końcu odpuściła, widząc, że i tak niewiele to wskóra.
Znacznie poważniejszym wyzwaniem dla Igi mogła być „Coco” Gauff. Amerykanka uchodzi za jedną z najzdolniejszych tenisistek na świecie, ale akurat do meczów z Igą nie ma „szczęścia”, o ile można tu mówić o jakimkolwiek szczęściu. Do środy panie spotkały się na korcie 6 razy i za każdym razem górą była tenisistka z Raszyna. Droga do siódmej wiktorii była wyboista tylko w pierwszym secie i na początku drugiego, gdy „Coco” długimi fragmentami dotrzymywała kroku liderce rankingu. Gauff grała prosty tenis – przebijała na drugą stronę, prowokowała ataki Polki, a ta myliła się częściej niż zwykle. Tylko dlatego Amerykanka pozostawała w grze. Widać było jednak sporą różnicę w umiejętnościach. Różnicę na korzyść Świątek, rzecz jasna. I jak to zwykle w tenisie – na koniec wygrała lepsza zawodniczka. Wynik 6:4; 6:2 to jak do tej pory teoretycznie najtrudniejszy mecz Igi na tegorocznym Rolandzie Garrosie. W dwóch pierwszych rundach wygrywała 6:4; 6:0, w trzeciej wysłała rywalkę do domu na rowerze (6:0; 6:0), a o meczu 1/8 finału z Curenko już wspomnieliśmy.
Iga ma w nogach duuuużo mniej minut na korcie niż jej półfinałowa rywalka, która jest też jedną z większych niespodzianek turnieju. Mowa o 27-letniej Brazylijce, Beatriz Haddad Maia. Ta zawodniczka tylko w pierwszej rundzie wygrała swój mecz w dwóch setach – każdy kolejny to już trzysetówka. Mecz 1/8 finału z Sarą Sorribes Tormo trwał prawie 4 godziny (sic), co jak na kobiecy tenis jest wynikiem szalonym. Dość powiedzieć, że środowy ćwierćfinał z Ons Jabeur, wygrany przez Maię 3:6; 7:6; 6:1 trwał 2,5 godziny i, nie licząc I rundy, był najkrótszym spotkaniem Brazylijki w tym turnieju. Może to mieć duże znaczenie w czwartkowym półfinale, choć nawet bez tej przewagi Świątek byłaby ogromną faworytką. Kurs na poziomie 1.07 mówi sam za siebie.
Wiele więc wskazuje na to, że w finale dojdzie do spodziewanego starcia dwóch obecnie najlepszych i najrówniejszych zawodniczek na świecie – prowadzącej w rankingu Świątek i napierającej na nią Aryny Sabalenki. Białorusinka ma już w tym roku jeden wielkoszlemowy tytuł. Jeśli wygra drugi, prawdopodobnie niedługo obejmie prowadzenie w rankingu. Zanim do tego dojdzie, musi w czwartek uporać się z Czeszką Karoliną Muchovą.
W czwartek poznamy finalistki turnieju kobiet, a w piątek poznamy… zwycięzcę turnieju mężczyzn. Tak przynajmniej twierdzi większość ekspertów, którzy obwołali półfinałowy pojedynek Novaka Djokovicia z Carlosem Alcarazem mianem przedwczesnego finału. I trudno się dziwić. Obaj panowie grają na Rolandzie Garrosie 2023 jak z nut. Serba szerszej publice przedstawiać nie trzeba – w Paryżu walczy o swój 23. wielkoszlemowy tytuł. Wygrał ostatni Australian Open i na pewno będzie faworytem Wimbledonu. Ale Carlos Alcaraz wygrał swój ostatni Wielki Szlem, w którym brał udział, czyli nowojorski US Open w zeszłym roku. W Australii z powodu kontuzji nie zagrał. Zresztą, obaj panowie w tym roku głównie się mijali. Na ogół w turniejach, w których grał Serb, nie było Hiszpana i na odwrót. Obaj byli w Rzymie, ale żaden z nich nie dotarł tam do finału. W Paryżu jeden z nich będzie na pewno. I mimo uznania dla wielkiej klasy Djokovicia, faworytem będzie 16 lat młodszy Alcaraz, który jest aktualnie liderem rankingu i materiałem na wielokrotnego wielkoszlemowego czempiona. Do tej pory panowie spotkali się na korcie zaledwie razy – w zeszłym roku w Madrycie górą był Carlos, ale mecz był szalenie wyrównany.
W drugim półfinale zagrają Alexander Zverev i Casper Ruud. Niemiec trzeci raz z rzędu dociera do półfinału French Open. Czy po raz pierwszy zagra w finale? Smak finału zna za to Norweg, który rok temu przegrał z Rafaelem Nadalem. W środowy wieczór Ruud ograł w „bratobójczym”, skandynawskim pojedynku Holgera Rune.