Skip to main content

Wczoraj praktycznie cała sportowa Polska miała nadzieję, że sprawdzą się słowa Karola Stopy z Igrzysk Olimpijskich w Tokio i „Sabalenka to prze…”. No przegra, wiadomo. I choć droga Igi Świątek do finału US Open była wyboista, to nasza 21-letnia mistrzyni obrała słuszny kierunek. W sobotę w nocy czeka ją siódma batalia podczas tej imprezy. Batalia o marzenia.

W tym roku Świątek była dla Aryny Sabalenki jak powracająca klątwa. Mierzyły się trzy razy i uchodząca za jedną z najsilniej uderzających w kobiecym „tourze” zawodniczek Białorusinka nie wygrała nawet seta. Przegrywała gładko i nie potrafiła znaleźć sposobu na dużo bardziej różnorodną w grze Świątek.

Tymczasem okazało się, że czwarty pojedynek Sabalenka vs Świątek w 2022 roku może okazać się dla Polki najtrudniejszy. Już w trzecim gemie tenisistka nr 6 rankingu przełamała serwis Igi, w dodatku do zera. Wprawdzie Świątek błyskawicznie odpowiedziała tym samym, ale kolejny gem to kolejny break. Trwał długo, a Sabalenka wykorzystała dopiero czwartą okazje, ale wyszła na 3:2, a za chwilę łatwo poprawiła na 4:2 przy swoim serwisie. Przy stanie 5:3 Białorusinka jeszcze raz przełamała Polkę i było po secie. Kibice, którzy zdecydowali się zarwać noc, by obejrzeć w akcji liderkę rankingu, mogli mieć najczarniejsze myśli.

Jednak siłą Świątek w tym sezonie jest „mental”. Iga nauczyła się wychodzić z opresji i pokazała to po raz kolejny. Seta nr 2 rozpoczęła od wygrania ośmiu piłek z rzędu! Po chwili prowadziła 2:0. Na 3:1 gema znów wygrała na czysto, a po chwili po dłuższym gemie serwisowym Sabalenki zrobiło się już 4:1 dla Polki, która zaczęła grać koncertowo. Jeszcze dwa ciut dłuższe gemy i ten set zakończył się bezapelacyjnym zwycięstwem faworytki turnieju 6:1. Jest na Twitterze takie konto – „Did Iga Świątek bagel or breadstick somebody?”. Bagel to w tenisie zwycięstwo 6:0, breadstick 6:1. A zatem znów odpowiedź była twierdząca.

Odpowiedź na pytanie kto zagra w finale US Open pozostawała jednak sprawą otwartą. Początek trzeciej partii sugerował, że może to być 24-letnia zawodniczka z Mińska, która wygrała dwa pierwsze gemy. Na szczęście Świątek szybko się pozbierała. Wygrał swój serwis i odpowiedziała na przełamanie z pierwszego gema. Zrobiło się 2:2. Ale to nie ostatni plot twist, bo Sabalenka znów przełamała Świątek i już za moment prowadziła 4:2. Było więc o krok od pożegnania Polki z kortami Flushing Meadows. Jednak wtedy liderka rankingu po raz kolejny włączyła tryb turbo. W dwóch kolejnych gemach przegrała raptem jedną piłkę. Przy stanie 4:4 emocje sięgały zenitu. Rozpędzona Świątek wygrała swój serwis, tym razem przegrywając dwie wymiany. Była już w takim uderzeniu, że rozpoczęła kolejnego gema od prowadzenia 40:0 przy serwisie Sabalenki. Białorusinka obroniła pierwszego meczbola, ale po drugim mogła już tylko pogratulować rywalce, która po raz czwartym w tym roku poradziła sobie z nią na korcie. Ale ten czwarty raz był zdecydowanie najtrudniejszy.

Najtrudniejszy i chyba mimo wszystko najcenniejszy, bo decydował o finale turnieju wielkoszlemowego. Poprzednie potyczki to jedynie turnieje WTA różnej rangi.

W sobotę o 22:00 czasu polskiego Iga Świątek stanie przed szansą na trzeci w karierze wielkoszlemowy tytuł i drugi w tym roku. Po French Open, pora otworzyć się na kolejną imprezę i pokazać, że w kobiecym tenisie nadchodzą lata dominacji zawodniczki z Raszyna. Ale o wygraną będzie niezwykle trudno. Być może nawet trudniej niż z Sabalenką. Po drugiej stronie siatki stanie niesamowicie usposobiona Ons Jabeur, która w drodze do finału straciła jak na razie tylko jednego seta. W półfinale rozbiła Caroline Garcię 6:1; 6:3. Tunezyjka wydaje się w lepszej formie niż Iga, ale z drugiej strony Polka nigdy nie przegrała w finale. W tym roku obie panie mierzyły się raz – na rzymskiej mączce Świątek łatwo wygrała 6:2; 6:2. Był to finał. Łącznie Świątek i Jabeur rywalizowały ze sobą czterokrotnie i obie wygrały po dwa razy.

Siedem lat starsza Jabeur nie wygrała jeszcze w karierze turnieju wielkoszlemowego. Najbliżej była kilka miesięcy temu, gdy dotarła do finału Wimbledonu. Choć była faworytką, to sensacyjnie przegrała z Jeleną Rybakiną z Kazachstanu. Czy w sobotę po raz kolejny przegra finał? A może po raz pierwszy sięgnie po turniejowe zwycięstwo najwyższej rangi, jednocześnie powodując pierwszą porażkę Świątek w finałowym spotkaniu w karierze? My oczywiście wybieramy wariant nr 1, ale życie pokaże jaka będzie rzeczywistość.

Related Articles