Skip to main content

Zakończyła się saga związana z udziałem Novaka Djokovicia w Australian Open. Lider rankingu ATP dostał specjalną zgodę na grę w pierwszym wielkoszlemowym turnieju sezonu bez konieczności szczepienia się na covid. Decyzja z miejsca wywołała burzę kontrowersji.

Nic dziwnego. Gdy tylko organizatorzy Australian Open ogłosili, że wymagać będą od uczestników szczepienia, jasne stało się, że Djoković ma problem. Serb znany jest ze swoich antynaukowych poglądów. Djoković to koronasceptyk i zwolennik wielu teorii z pogranicza medycyny naturalnej i szarlataństwa. Nie przebierając w słowach można go śmiało określić mianem „foliarza”. W 2020 roku „zasłynął” w niechlubny sposób, organizując w środku pandemii turniej Adria Tour, po którym odbyła się impreza, bez zachowania żadnych standardów sanitarnych. Jak nietrudno się domyślać – całość skutkowała licznymi zachorowaniami. Na Djokovicia spadła lawina krytyki, a złośliwi przybili mu nawet ksywkę „Djocovid”. Serb próbował się ratować, wydając oświadczenie z przeprosinami.

– Wróciliśmy do Belgradu, a testy na obecność COVID-19 dały pozytywny wynik u mnie, jak i u Jeleny. U dzieci negatywny. Pozostaniemy w izolacji przez następnych czternaści dni, a za pięć powtórzymy test. Jest mi tak bardzo przykro, że nasz turniej wyrządził krzywdę. Wszystko, co organizatorzy i ja zrobiliśmy w ostatnim miesiącu, robiliśmy z całego serca i ze szczerymi intencjami. Wierzyliśmy, że turniej spełni wszelkie wymogi zdrowotne, a poziom zdrowia w naszym rejonie zdawał się być na dobrym poziomie, aby wreszcie zjednoczyć ludzi w filantropijnym celu. Myliliśmy, to było zbyt szybko. Nie potrafię wyrazić, jak bardzo jest mi przykro z tego powodu i każdej infekcji – napisał „Nole”, a raczej ktoś z agencji PR w jego imieniu.

Próba ratowania wizerunku nie do końca się udała. Zresztą Djoković nigdy nie był najbardziej lubianym tenisistą – najdelikatniej mówiąc. Niektórzy żartują nawet, że trzech najbardziej uwielbianych zawodników na świecie to kolejno: Roger Federer, Rafael Nadal i ten, kto akurat gra przeciwko Djokoviciowi. Wymowne.

Sytuacja związana z Australian Open 2022 na pewno fanów serbskiemu arcymistrzowi nie przysporzy. Podczas, gdy wszyscy muszą „zamachać” aktualnym paszportem covidowym, lider rankingu ATP dostał specjalne pozwolenie. Mówiąc krótko – zrobiono dla niego wyjątek. Okazało się, że stoi ponad regułami, które ktoś wymyślił, tylko dlatego, że jest mega gwiazdą i gwarantem zysków. Turniej bez Djokovicia na pewno zarobiłby znacznie mniej, zwłaszcza że wielkich nieobecnych będzie więcej. Nie zagra na pewno rzeczony Federer, a i Nadal nie jest jeszcze pewny.

To wszystko dziwi tym bardziej, że od początku Australijczycy podchodzili do walki z pandemią nader poważnie. Rok temu turniej został przesunięty o miesiąc, a zawodnicy przed rozpoczęciem gry musieli udać się na dwutygodniową kwarantannę i przebywali w hotelu. Potem w razie negatywnego wyniku testu, mogli rozpocząć rywalizację. Mało tego, gdy w Melbourne wykryto ledwie 13 (słownie: trzynaście) zakażeń, zamknięto na 5 dni trybuny i tenisiści grali bez publiczności! W tym roku nikt więc nie zdziwił się rygorystycznemu wymogi szczepień. Na wieść o tym ojciec Djokovicia zapowiedział, że jego syn nie ulegnie „szantażowi” organizatorów i nie zagra w Australian Open.

I nie uległ, a życie napisało zaskakujący (choć czy na pewno?) finał. „Nole” dostał specjalne zwolnienie z obowiązku szczepienia, choć na początku jego wniosek został odrzucony. W tym samym czasie gdy 20-krotny zwycięzca turniejów wielkoszlemowych został potraktowany ulgowo, gry w Australian Open odmawia się np. Natalii Wichlancewej, która jest zaszczepiona Sputnikiem. Ta szczepionka w Australii nie jest dopuszczona. Najwyraźniej lepiej nie być zaszczepionym wcale. O ile oczywiście ma się taki potencjał marketingowy jak Novak.

Related Articles