Novak Djoković nie wygra turnieju ATP Masters 1000 w Monte Carlo, ponieważ w III rundzie wyeliminował go Daniel Evans – numer 33 w rankingu ATP. Brytyjczyk w poprzedniej rundzie z łatwością rozprawił się z Hubertem Hurkaczem, potrzebując na to niewiele ponad godzinę.
To pierwsza przegrana Novaka Djokovicia w 2021 roku. Wcześniej Serb wziął udział przede wszystkim w Australian Open, gdzie w finale pokonał 3:0 Daniiła Miedwiediewa. Lider rankingu nie krył rozczarowania, mówiąc: – To był prawdopodobnie jeden z moich najgorszych występów, jakie pamiętam w ostatnich latach. Dla sklasyfikowanego na 33. pozycji Evansa to z kolei jeden z największych sukcesów w karierze. Mający 30 lat zawodnik tylko raz grał w IV rundzie Australian Open, a już na kortach ziemnych to w ogóle mu nie idzie. W takim Roland Garros nie przeszedł nawet do… drugiej rundy. Tym większa to niespodzianka.
Novak Djoković mylił się co rusz. Uderzał za mocno, za lekko i nie potrafił kompletnie wejść w swój rytm. Popełnił więcej niewymuszonych błędów niż miał piłek kończących (28:45). Novak grał tak fatalnie, że mógł tu nawet przegrać zdecydowanie bardziej niż 4:6, 5:7. Mogło się wydwać, Ze "Nole" po prostu źle rozpoczął spotkanie, ale za chwilę wskoczy już na dobre obroty i spokojnie wygra. Najpierw dał rywalowi niespodziewanie się przełamać, ale na trzy gemy serwisowe Evansa – udało mu się przełamać go w dwóch i miał wynik 4:4. Dziewiątego gema zagrał jednak fatalnie i po prostu go oddał, a w kolejnym Evans wykorzystał trzecią piłkę meczową i wyszedł na prowadzenie. Anglik mocno męczył się w swoich gemach serwisowych, ale Djoković momentami grał przeciwko sobie.
Djoko zaczął świetnie kolejnego seta, prowadząc 3:0, ale znów coś się w jego grze przestawiło i przegrał trzy gemy z rzędu. Miał później nawet piłkę setową przy stanie 5:4, ale Anglik się obronił i w kolejnym gemie niespodziewanie wykorzystał drugiego break pointa. Serwował na mecz i nie zmarnował takiej okazji, pokonując światowego lidera w sumie 6:4, 7:5. "Nole" miał tylko 57% celności przy pierwszym serwisie, a choćby we wcześniejszym spotkaniu z Sinnerem było to 65%. Popełniał też mnóstwo prostych błędów i nie wykorzystywał break pointów. To nie Evans zagrał rewelacyjnie, tylko Novak Djoković przesłabo.
A Anglik… uwierzył w swoje możliwości i po pokonaniu Hurkacza i Djokovicia właśnie rozprawił się z Goffinem i dotarł do półfinału, gdzie zmierzy się z Tsitsipasem. Najpierw w bardzo ważnym gemie utrzymał swoje podanie, wyszedł na 5:4, a później przełamał Belga po jego ataku w aut i wyrzucił za burtę kolejnego wyżej rozstawionego od siebie zawodnika, w tym przypadku gracza numer 15 w rankingu ATP. A żeby tego było mało, to Evans gra też w Monte Carlo w zawodach deblowych i po prawie trzech godzinach walki z Goffinem – idzie się chwilę zrelaksować, a zaraz znów wychodzi na kort.