Skip to main content

Turniej w Rzymie to próba generalna przed startującym w poniedziałek French Open. Nie wiemy, jak skończy się jeden i drugi turniej, ale coś nam mówi, że może być bardzo miło…

To „coś” to statystyki. Iga Świątek właśnie wygrała swój 25. z rzędu mecz. W 1/8 finału rzymskiej imprezy pokonała Victorię Azarenkę 6:4; 6:1. 32-letnia Białorusinka czasy swojej świetności ma już chyba za sobą – ostatni wielkoszlemowy tytuł wygrała 9 lat temu. Wciąż jednak zalicza się do szerokiej czołówki WTA i sprawiła Polce lekkie problemy. Wynik wskazuje na jednostronny pojedynek, ale jest to nieco mylące. Azarenka napsuła Świątek trochę krwi. Jednak dla naszej mistrzyni póki co nie ma większego znaczenia, z kim gra. Wygrywa wszystko. W 1/16 finału 6:3; 6:0 pokonała Gabrielę Ruse z Rumunii.

W ćwierćfinale na Polkę czeka Bianca Andreescu. Kanadyjka to sensacyjna zwyciężczyni US Open z 2019 roku i rówieśniczka Świątek. Różnica jest taka, że zawodniczka z Raszyna przewodzi światowemu rankingowi i śrubuje rekord za rekordem, a Andreescu jest w rankingu na 90. miejscu i od wspomnianego turnieju w Nowym Jorku nie wygrała już żadnej liczącej się imprezy. Faworyta tego meczu wskazać nietrudno.

Zresztą, niech przemówi choćby statystyka setów. W ostatnich 17 meczach Świątek przegrała tylko jedną partię! Jedną! To był półfinał turnieju w Stuttgarcie z Ludmiłą Samsonową. To naprawdę niedorzeczne wręcz liczby, które stawiają Polkę jako główną faworytkę tak w Rzymie, jak i w Paryżu, gdzie zresztą już przecież wygrała swój jedyny jak dotychczas turniej wielkoszlemowy. Od dawna bukmacherzy nie oferowali na turniej singla kobiet w Wielkim Szlemie tak niskiego kursu w zakładzie na zwyciężczynię. Oczywiście, niczego nie można zakładać z góry, a turniej to siedem spotkań z rywalkami, które nie będą miały nic do stracenia. To Świątek będzie grała pod presją. Ale póki co trwa „rozgrzewka” w Rzymie, która może zaowocować piątym sukcesem w tym roku.

Related Articles