Skip to main content

Bartosz Zmarzlik i Artem Łaguta potwierdzili, że tegoroczne Grand Prix należy do nich. W sobotnich zawodach w Malilli triumfował Polak, a Rosjanin był drugi. Turniej miał jednak nietypowy przebieg.

Zawody zaczęły się z opóźnieniem, bo w Szwecji mocno padało. Gdy przestało, organizatorzy musieli w pocie czoła doprowadzać tor do stanu używalności. W końcu jednak żużlowcy zameldowali się pod taśmą startową i rozpoczęła się rywalizacja w fazie zasadniczej.

I była to rywalizacja pełna niespodzianek. Problemów nie mieli Łaguta, Fredrik Lindgren czy Jason Doyle. Gorzej wiodło się Polakom. Maciej Janowski w czterech pierwszych gonitwach zebrał dwa trzecie i dwa drugie miejsca. Dominik Kubera, startujący w zastępstwie kontuzjowanego Martina Vaculika, jechał w kratkę – 3, 0, 2, 0. Rozczarowywał także Zmarzlik – czymże jest marne 5 punktów na koncie mistrza świata po czterech biegach? Znamienny był 14. bieg, gdy cała trójka polskich żużlowców stanęła na starcie, wraz z Jasonem Doylem. Nie dość, że Australijczyk wygrał, to jeszcze kolejność biało-czerwonych na mecie była taka, że praktycznie każdy z nich skomplikował sobie sytuację. Półfinały wydawały się odległe, choć tliła się jeszcze nadzieja w piątej serii.

Co uważniejsi czytelnicy zauważyli pewnie, że pominęliśmy Krzysztofa Kasprzaka. To z grzeczności. Leżącego się nie kopie. Z dziennikarskiego obowiązku powiedzmy tylko, że cztery punkty w fazie zasadniczej dały 15. miejsce i wyprzedzenie jedynie jadącego jako dzika karta Pontusa Aspgrena. Na pocieszenie dla Kasprzaka – po cztery punkty uzbierali także Matej Zagar i Leon Madsen, a raptem oczko więcej Robert Lambert.

Wróćmy do liczących się w zawodach biało-czerwonych. Piąta seria okazała się dla nich wyśmienita. Janowski wreszcie wygrał, przywożąc za plecami Lindgrena, Olivera Berntzona i Lamberta. W kolejnym biegu o swój półfinał walczył Kubera. Długo prowadził, jadąc przed Łagutą. Ostatecznie Rosjanin załatwił jednak sprawy po swojemu. Wydawało się, że żużlowcowi Motoru zabraknie punktu do półfinału, ale ostatecznie siedem oczek wystarczyło do zajęcia 7. miejsca. W 19. biegu przyszła pora na weryfikację Zmarzlika, który do tej pory w niczym nie przypominał dwukrotnego złotego medalisty IMŚ. Tymczasem najwyraźniej zmiany w przełożeniach motocykla zrobiły swoje. Żużlowiec Stali Gorzów pojechał tak, że Zbigniew Boniek, admirator jego talentu, z pewnością powiedziałby „TOP!”. Obsada biegu nie była może zbyt wymagająca, ale presja duża. Udało się wytrzymać. Trójka Polaków zameldowała się w półfinale. To przy obecnych możliwościach Kasprzaka komplet.

W pierwszym półfinale Zmarzlik jadący z czwartego pola startowego wykorzystał możliwości, jakie daje jazda po szerokiej. Pofrunął w stylu Tomasza Golloba. A może po prostu w swoim stylu? Nie zadowolił się 2. miejscem i oglądaniem pleców Łaguty. Odpalił torpedę i wygrał bieg. Główny rywal w walce o mistrzostwo dość pewnie dojechał jednak drugi, wyprzedzając Emila Sajfutdinowa i Kuberę.

Drugi półfinał nie przyniósł sukcesu Maciejowi Janowskiemu, który tym samym definitywnie żegna się z szansami na mistrzostwo, a i medal mocno się oddala. Polak przegrał z Doylem i Lindgrenem. Obaj stoczyli pasjonujący bój, z którego zwycięsko wyszedł Kangur. Stawkę w tym biegu zamknął Anders Thomsen.

Do obecności Zmarzlika, Lindgrena i Łaguty w finałach tegorocznego Grand Prix przyszło nam się już przyzwyczaić. Doyle to były mistrz świata, ale w tym sezonie w finale jeszcze nie jechał. I… nie pojechał nadal, bo swój udział w szwedzkim finale zakończył wjechałem w taśmę. Powtórka była więc już rywalizacją trójki. Rywalizacją, w której bezwzględnie najlepiej wyszedł Zmarzlik. Tym razem nie było walki na trasie. Łaguta zaspał na starcie i mógł się jedynie skupić na walce z Lindgrenem. Walce, z której notabene ostatecznie wyszedł zwycięsko, co ma spore znaczenie w klasyfikacji generalnej cyklu. W czasie gdy Rosjanin kąsał Szweda, Zmarzlik powiększał przewagę, prując pod bandą z niewyobrażalną prędkością. To był prawdziwy popis jazdy. Na czwartym kółku przewaga Zmarzlika dochodziła już niemal do pół okrążenia. Zwycięstwo w cuglach i niesamowitym stylu!

Gdyby obowiązywał stary system punktacji, Zmarzlik przegrałby dziś z Łagutą 14 do 18. Jako, że nowy system premiuje zwycięzców i bierze pod uwagę kolejność końcową, a nie wyniki cząstkowe biegów, to Polak powiększył swoją minimalną przewagę nad żużlowcem Sparty Wrocław. Aktualna sytuacja? Zmarzlik 121, Łaguta 118. Najbliżej brązu jest obecnie Lindgren – 96. Janowski traci do niego 13 oczek, a między nimi jest jeszcze Sajfutdinow. Warto podkreślić świetną jazdę Kubery, który w trzech turniejach zgromadził już 44 punkty.

Na koniec warto odnotować, że dzisiejsze zawody w Malilli były jubileuszowym 250. turniejem Grand Prix. Fajnie, że w annałach zapiszą się zwycięstwem polskiego żużlowca.

Related Articles