Igrzyska napisały mnóstwo sportowych historii, ale pęd dwóch tygodni wszystkich sportów jest tak szybki, że nawet nie sposób wszystko zanotować. Z czego zapamiętamy igrzyska w Tokio? Przede wszystkim z tego, że odbyły się rok później, a także ze smutnej atmosfery pustych trybun i podium sportowców w maseczkach. Tokio obfitowało także w kilka rozstrzygnięć-symboli, które zostaną na zawsze przypisane do tych igrzysk. Kilka z nich tu przedstawię.
1. Historia pewnego złota i przyjaźni włosko-katarskiej
Pomiędzy dwoma zawodnikami w finale skoku wzwyż był remis, kiedy do obu z nich podszedł sędzia. – Czy możliwe są dwa złota? – zapytał jednego Katarczyk Mutaz Barshim i usłyszał odpowiedź twierdzącą. Odwrócił się więc do Gianmarco Tamberiego, mówiąc: – Historia, bracie? Włoch zbił z nim piątkę, a później oszalał. Najpierw wskoczył na Barshima, a później biegał rozemocjonowany. Kiedy leżał i płakał, podszedł do niego Barshim i kazał mu wstać, żeby wspólnie świętować. Złoto, które zdobyli eq aequo to najważniejszy symbol tych igrzysk. Jest to też złoto dwóch kumpli. Tamberi w 2016 roku złamał kostkę, a w 2017 wrócił do startów, jednak nie szło mu po kontuzji najlepiej. Po jednym z konkursów w Paryżu nie chciał z nikim rozmawiać i zamknął się w pokoju. Wtedy Mutaz Barshim zaczął pukać do drzwi, Włoch wypłakał mu się w ramię mówiąc, że być może nigdy już nie wróci do formy. Mutaz, w największym skrócie, zaczął mu wtedy tłumaczyć, żeby robił to dla siebie, czerpał z tego przyjemność. Tamberi wtedy wyjął telefon, zapisał się na najbliższe zawody w Budapeszcie, skoczył 2,28 m i odzyskał radość z uprawiania sportu. Dzięki rozmowie z Barshimem, z którym nawiązał od tamtej chwili przyjacielskie relacje. Dlatego ta historia ma swoje olbrzymie drugie dno i nie jest tylko "podzieleniem się złotem".
2. San Marino z trzema medalami!
Aż do igrzysk olimpijskich w Tokio maleńkie San Marino nie miało na swoim koncie ani jednego olimpijskiego krążku. Ze stolicy Japonii wyjechali aż z trzema! Jeśli chodzi o udział w igrzyskach olimpijskich, to San Marino startuje od 1960 roku. Strzelanie można uznać u nich za sport narodowy. W 1984 w Los Angeles wystawili najwięcej zawodników w swojej historii – 19. Aż 10 z nich było z konkurencji strzeleckich. Od lat ich specjalizacją jest głównie trap, gdzie zawsze mają swoich reprezentantów. Trap polega na tym, że z gładkolufowych strzelb śrutowych oddaje się strzały do ceramicznych rzutków wyrzucanych z maszyny pod różnym kątem. I właśnie w tej konkurencji zdobyli pierwszy medal, jak i drugi! Najpierw Alessandra Perilli zdobyła brąz w trapie, a później dorzuciła jeszcze srebro w mikście trapu z Gian Marco Bertim. Była blisko już w 2012 roku, jednak w Londynie przegrała w dogrywce i została sklasyfikowana na czwartym miejscu. Jakby tego było mało – brąz w zapasach wywalczył jeszcze Myles Amine, a więc amerykański zapaśnik, który reprezentuje barwy San Marino ze względu na to, że dziadek jego matki przybył do Stanów Zjednoczonych właśnie z San Marino. On sam na co dzień mieszka w USA. Myles ma jeszcze brata Malika, który także reprezentuje San Marino, jednak on na IO się nie dostał.
3. Wielkie wsparcie dla Simony Biles
W tej chwili Simonę na Instagramie obserwuje 7 milionów osób, pewnie wielu przybyło po igrzyskach, ale to i tak pokazuje skalę popularności tej sportsmenki. Gimnastyczka miała być następczynią Michaela Phelpsa. Trudno zliczyć i zapamiętać jej medale z mistrzostw świata… w różnych konkurencjach ma ich ponad 20, samych złotych jest 19. To najbardziej utytułowana gimnastyczka w historii, fenomen sportowy w wielu konkurencjach – w wieloboju indywidualnym, drużynowym, ćwiczeniach na równoważni, skokach… Była w stanie przywieźć z Tokio nawet pięć złotych medali i mieć w sumie ich dziewięć. Po jednym z nieudanych skoków w drużynie się wycofała. Powodem było dbanie o kondycję psychiczną. Biles się wycofała, nie udźwignęła olbrzymiej presji. Miała wrażenie, że dla USA jest tylko "workiem z medalami", wątpiła w swoją tożsamość albo jak sama to ujęła – "walczyła z demonami". Biles otrzymała tyle wsparcia, że wzruszona podjęła walkę w ostatniej konkurencji – ćwiczeniach na równoważni, gdzie akurat nie była faworytką i wywalczyła tam brąz, który smakował dla niej lepiej niż cztery złote krążki pięć lat wcześniej.
4. Złoto dla Filipin
Hidilyn Diaz zdobyła złoty medal w podnoszeniu ciężarów, które na igrzyskach olimpijskich jest na mocno cenzurowanym ze względu na bardzo bogatą w doping przeszłość. Wystarczy tylko wspomnieć, że taki Tomasz Zieliński otrzymał po latach brązowy medal za Londyn, mimo że w tamtym konkursie zajął dziewiąte miejsce. Zdyskwalifikowano sześćiu przed nim i w 2016 mógł się cieszyć z brązu. Co jeszcze bardziej absurdalne – w tym samym roku owego Tomasza Zielińskiego zdyskwalifikowano z igrzysk w Rio z przyczyn dopingowych. Wprowadzono takie restrykcje i dyskwalifikacje, że w Tokio szanse na medal otrzymały kraje, które nie są dominatorami tej dysypliny. Brąz zdobył Syryjczyk, Łotysz czy dwóch Włochów i dwóch Wenezuelczyków. Srebro zdobyła też reprezentantka Turkmenistanu, a brąz reprezentantka Dominikany. Złoto padło łupem Ekwadorki i właśnie opisywanej Filipinki – Diaz. Wystarczy wejść choćby w wyniki igrzysk w Londynie i kliknąć sobie przykładową kategorię wagową, a tam dyskwalifikacje reprezentantów: Rosji, Ukrainy, Uzbekistanu, Białorusi, Kazachstanu. Podobnie, jeśli chodzi o 2008 rok. Totalny przesiew pozwolił mniejszym państwom na podjęcie rękawic. To pierwsze złoto dla Filipin po 97 latach. Filipiny dotychczas miały siedem brązowych medali i trzy srebra. Po Tokio dorzucą do tego jeszcze dwa srebra, brąz i upragnione złoto. W 2016 roku Diaz też zdobyła medal, ale srebrny. Był to pierwszy krążek dla Filipin po 20 latach posuchy. Dziś jest tam wielką bohaterką narodową i idolką.
5. Dziewczynki na deskorolkach
Skateboarding debiutował na igrzyskach olimpijskich i miał na swoje dwie konkurencje – skate i park. Obie w kategorii męskiej i kobiecej. W męskim parku zwyci
ężył Keegan Palmer z rocznika 2003, więc jeszcze nie jest to wiek aż tak szokujący. Tam medaliści byli starsi. U pań mamy tutaj w zasadzie rozgrywki wśród… dziewczynek. W streecie złoto zdobyła Japonka Nishiya urodzona w 2007 roku, srebro wywalczyła Brazylijka Rayssa Leal – jeszcze młodsza, bo z rocznika 2008, a brąz padł łupem jeszcze innej Japonki Nakayamy, urodzonej w 2005 roku. Czwarta w tej konkurencji Alexis Sablona jawiła się tam jako jakaś 34-letnia babcia. Sky Brown i Kokona Hiraki to z kolei medalistki w drugiej konkurencji – parku. Obie urodziły się w 2008 roku, Brown miała już na igrzyskach ukończone 13 lat, natomiast Hiraki urodziny obchodzi pod koniec sierpnia, więc w chwili zdobycia srebra miała jeszcze 12 lat. Jeśli chodzi o Brazylijkę Rayssę Leal, to po igrzyskach od razu zastrzeżono jej przydomek "Mała wróżka". Leal jest popularna w Brazylii, na desce jeździ od dziecka, kiedyś jej filmik udostępnił sam Tony Hawk. Leal ma w tej chwili prawie siedem milionów obserwujących na Instagramie. Deskorolkę w Tokio zawłaszczyły sobie po prostu dziewczynki.