Od zawsze Derby Ziemi Lubuskiej budziły ogromne emocje. Tym razem, pierwszy raz od wielu lat, temperatura im towarzysząca będzie znacznie niższa. Nadal jednak to będzie jeden z hitów 12. kolejki Ekstraligi, która zostanie "połączona" z jednym poniedziałkowym spotkaniem.
Piątek 18:00, Unia Leszno – GKM Grudziądz
Rozpoczynamy od meczu do jednej bramki. Nie ma wątpliwości, że po tym spotkaniu dopiszemy trzy punkty do dorobku gospodarzy. Trudno bowiem spodziewać się jakiejkolwiek niespodzianki. Goście mocno pokiereszowani ostatnimi wydarzeniami. W meczu z Apatorem pogorszyli swoją i tak słabą sytuację w tabeli. Dodatkowo doznali strat. Nicki Pedersen znowu zaliczył poważny dzwon. Patrząc na jego przygody z tego sezonu, na pewno nie poprawia to jego dyspozycji zdrowotnej. Dodatkowo poważnej kontuzji doznał Denis Zieliński osłabiając formację juniorską. Kilka dni temu pozytywny wynik testu na koronawirusa otrzymał Roman Lachbaum. Rosjanin po niezłych meczach w Gorzowie i przeciwko Apatorowi będzie musiał teraz pauzować w dwóch kolejnych spotkaniach.
Plusami po stronie grudziądzkiej na pewno będą dwie osoby. Krzysztof Kasprzak wracający do formy oraz Norbert Krakowiak z ostatniego spotkania. Ich dyspozycja będzie kluczem w ostatnim meczu fazy zasadniczej, który będzie walką o wszystko dla GKM-u.
Unia ma względny spokój, mimo porażki domowej ze Spartą. Mowa bowiem o łatwym terminarzu. GKM i Motor u siebie oraz Falubaz to praktycznie gwarant ośmiu punktów do ligowej tabeli, a można założyć, że Byki zgarną komplet "oczek" i wjadą do play-offów bez kłopotów.
Piątek, 20:30 Stal Gorzów – Falubaz Zielona Góra
Początek derbów rozgrywanych w Zielonej Górze zwiastował sensacje. Jednak szybko Stal odrobiła 10 punktów straty i tyle samo dorzuciła na koniec meczu. Tym razem taki wynik byłby chyba najniższym wymiarem kary. Nie ma bowiem pół powodu, by Stal nie wygrała wysoko z Falubazem. Zmarzlik, Vaculik, Thomsen i Woźniak już powinni zrobić wystarczającą liczbę punktów do wygranej. Doliczmy Wiktora Jasińskiego i Rafała Karczmarza. Niechybnie powinno się to skończyć wynikiem 50+ po stronie gospodarzy.
A goście? Dla nich największym pozytywem z ostatniego czasu był… remis GKM-u z Apatorem. To im daje duże szansę na utrzymanie. W zasadzie trudno wierzyć w jakikolwiek punkt zielonogórzan do końca sezonu. Natomiast muszą liczyć, że Włókniarz nie da się pokonać w ostatniej kolejce w Grudziądzu. Wówczas Falubaz nie spadnie. To jednak małe pocieszenie dla tego klubu. Dodatkowo poobijany po meczu w Lublinie jest Matej Zagar, a kontuzji doznał Fabian Ragus. Parę juniorów stworzą zatem Nile Tuff i Jakub Osyczka, czyli zobaczymy jedną z najgorszych par w lidze kontra najgorzej jeżdżącego młodzieżowca – Kamila Pytlewskiego. Rywalizacja zapowiada się… śmieszno i straszno.
Niedziela, 16:30 Sparta Wrocław – Włókniarz Częstochowa
Przed sezonem wydawało się, że to będzie hit Ekstraligi. Patrząc na obecną sytuację, raczej trudno sobie wyobrazić inny scenariusz niż pewna wygrana Sparty. Wrocławianie nadal jadą o pierwsze miejsce przed play-offami. Tutaj każde zwycięstwo daje im komplet punktów. Różnicę zrobi formacja seniorska. Na dzisiaj liczba liderów to największa różnica pomiędzy tymi ekipami. Po stronie wrocławian: Łaguta, Woffinden i przede wszystkim Janowski. Goście mają tylko pewnego Madsena. Reszta jest w takiej dyspozycji, że pewnie mieliby spore kłopoty z wygryzieniem ze składu Czugunowa czy Bewleya.
Jedyny plus to formacja juniorska. Tam Miśkowiak ze Świdnickim będą musieli neutralizować przewagę Sparty. Można się spodziewać w tej kwestii przewagi nawet 10 punktów Włókniarza. Ale to i tak nie wystarczy. Dla gości Sparty sukcesem jest obecnie przekroczenie 40 punktów i tak będzie w niedzielne popołudnie.
Niedziela, 19:15 Apator Toruń – Motor Lublin
Ostatni mecz 12. kolejki i zapowiada się najbardziej wyrównane spotkanie. Apator w Grudziądzu właściwie przypieczętował utrzymanie. Cud musiałby się zdarzyć, by torunianie spadli na koniec na ósme miejsce. Teraz będą mieli większy spokój, ale nie wszyscy. Dla kilku zawodników to na pewno walka o kontrakty. Nie tylko w Toruniu, ale w ogóle w Ekstralidze. Mowa tutaj o Adrianie Miedzińskim i Chrisie Holderze.
Warto wspomnieć, że w niedzielnym meczu nie wystąpi Karol Żupiński, który doznał kontuzji. To z kronikarskiego obowiązku, wszak jego szansę na jakiekolwiek punkty w tym meczu były raczej iluzoryczne.
To dlatego, że przyjeżdża topowa para juniorska – Lampart i Cierniak. Tor w Toruniu powinien jednak pasować innym zawodnikom Motoru. Mowa o liderach Grigoriju Łagucie oraz Mikkelowi Michelsenowi. Ten duet odjechał kosmiczne zawody z Falubazem i w Lublinie liczą na utrzymanie takiej formy kluczowego duetu. Mowa w kontekście play-offów, bo na dzisiaj trudno sobie wyobrazić obecność Motoru w TOP4. Kwestia, które miejsce zajmą na koniec. Jest szansa na podium, ale do tego potrzeba czegoś więcej niż bonus w Toruniu. Czy Motor stać na to? Stać, ale muszą od początku jechać formą domową, a nie wyjazdową.
Poniedziałek, 20:30 Motor Lublin – GKM Grudziądz
Ze względu na sierpniowe rundy Grand Prix w Lublinie, trzeba będzie pojechać od razu awansem mecz z 13. kolejki. Padło na spotkanie Motoru z GKM-em. Raczej na niespodziankę nie ma co liczyć. W końcu lublinianie są bardzo pewni u siebie i przy Alejach Zygmuntowskich punktów nie zwykli tracić. GKM Grudziądz ma kłopoty z wygrywaniem u siebie, to co dopiero mówić poza domem.
Mecz do jednej bramki? Zdecydowanie tak. Prawdopodobnie jedynymi ozdobnikami będą pojedynki Nickiego Pedersena z gospodarzami i pojedyncze wystrzały pozostałych jeźdźców z kujawsko-pomorskiego. Ciekawe mogłyby być szarże Pawła Miesiąca na lubelskim owalu. Oczywiście pod warunkiem, że zostanie on w ogóle uwzględniony w składzie.