Skip to main content

Skoczkowie narciarscy przenieśli się już ze skoczni normalnej na duży obiekt w Oberstdorfie. Kto dziś sięgnie po złoto? Na pewno nie Halvor Egner Granerud, którego wykluczył koronawirus.

Granerud to jednocześnie największy wygrany i największy przegrany sezonu. Z jednej strony zupełnie niespodziewanie stał się jednym z najlepszych skoczków na świecie i w ciągu kilku miesięcy został Norwegiem z największą liczbą zwycięstw w Pucharze Świata. Z drugiej przegrał zarówno Mistrzostwa Świata w lotach, Turniej Czterech Skoczni, jak i trwające Mistrzostwa Świata. Z Oberstdorfu wywiezie wprawdzie brązowy krążek za mikst, ale nie miejmy złudzeń – Granerud mierzył tu w złote medale, szczególnie te w konkursach indywidualnych. Na obiekcie normalnym wylądował tuż za podium, a w środę gruchnęła informacja, że mistrzostwa dla lidera Pucharu Świata już się zakończyły. Wykryto bowiem u niego koronawirusa.

Pojawiła się też dobra wiadomość na otarcie łez. W zamian za odwołany turniej Raw Air odbędzie się raptem jeden dodatkowy konkurs w Planicy, co oznacza, że Granerud zapewnił sobie Kryształową Kulę. Będzie to jedyny istotny skalp Norwega w tym sezonie, ale pieczętujący jakby nie patrzeć świetny sezon.

Kto wobec tego jest faworytem do złota w dzisiejszych zawodach? Wygląda na to, że broniący tytułu sprzed dwóch lat Markus Eisenbichler, będący jednocześnie wiceliderem Pucharu Świata. Niemiec na mniejszym obiekcie się nie popisał – skończył na ledwie 17. miejscu. Teraz jednak straszy rywali na treningach dobrą formą. Porównywalną prezentuje tylko Stefan Kraft, który także obiecywał sobie wiele po Oberstdorfie, ale w sobotę był 10. Kraft wygrał wczorajsze kwalifikacje, wyprzedzając Johanna Andre Forfanga i Eisenbichlera.

Czwarty był nasz mistrz z normalnej skoczni – Piotr Żyła. Dawid Kubacki zajął 9. miejsce, a Kamil Stoch 13. Były to jednak dopiero drugie skoki naszych asów na tym obiekcie. Środowe treningi decyzją Michala Doleżala opuścili. Czy to dobra strategia? Na dziś wydaje się mocno ryzykowna. Panowie w czwartek zgodnie jak jeden mąż zawalili serię próbną, a w kwalifikacjach skoczyli lepiej. Kto wie czy nie zabraknie im właśnie tych kilku skoków ze środy, by poczuć się jak ryby w wodzie. Naszą czwórkę uzupełnił Andrzej Stękała, który miejsce na zawody wywalczył sobie właśnie środowymi treningami, gdzie rywalizował z Jakubem Wolnym i Klemensem Murańką.

Niewątpliwie pod nieobecność Graneruda, który byłby murowanym faworytem konkursu, pozostali zawodnicy mocno liczą na sukces. My kibicujemy Polaków, ale nie da się ukryć, że powodów do optymizmu nie ma zbyt wiele. Sukces Żyły z soboty jest tyleż radosny, co zaskakujący. Czy i w piątek biało-czerwoni pokażą, że potrafią wycisnąć z siebie maksa właśnie podczas zawodów? Czy Kubacki i Stoch uwolnią swój potencjał?

W sobotę także czekają nas emocje na dużej skoczni. Tym razem konkurs drużynowy. Gdyby odbywał się na początku stycznia, w okresie Turnieju Czterech Skoczni, Polska byłaby głównym faworytem do złota. Dziś tak różowo już nie jest. Wydaje się, że największe szanse na tytuł mają Norwegowie. Graneruda godnie zastępuje Forfang, a pozostali, czyli Robert Johansson, Marius Lindvik i Daniel Andre Tande również nie schodzą poniżej bardzo wysokiego poziomu. Medalowe szanse mają także Niemcy i Austriacy. Mniejsze Słoweńcy i Japończycy. Konkurs powinien być arcyciekawy. W Seefeld złoto wzięli Niemcy, wyprzedzając Austriaków i Japończyków. Polska była czwarta, co było wtedy sporym rozczarowaniem. Zawiódł przede wszystkim Stefan Hula.

Po MŚ w Oberstdorfie czeka nas dwutygodniowa przerwa, a potem przedłużony weekend w Planicy, który będzie już tylko pożegnaniem z sezonem, bo najważniejsze karty są już rozdane.

Related Articles