Dziś startują 36. Halowe Mistrzostwa Europy w lekkoatletyce. Po raz drugi w historii ta impreza odbywać się będzie w Polsce. Pierwszy raz miał miejsce prawie pół wieku temu – w 1975 roku w Katowicach. Tym razem stolicą europejskiej lekkoatletyki jest Toruń. Czy czempionat Starego Kontynentu będzie udany dla biało-czerwonych tak jak dwa poprzednie?
W Halowych Mistrzostwach Europy w latach 2017 i 2019 reprezentacja Polski zajmowała 1. miejsce w klasyfikacji medalowej. Czy na własnym terenie uda się powtórzyć ten sukces? Na pewno nie będzie oto łatwo. Dwie medalowe szanse Polaków wysypały się w ostatniej chwili. Ewa Swoboda nie powalczy o obronę tytułu, bo dopadł ją koronawirus, potwierdzony już dwoma testami. Przypomnijmy, że Swoboda to mistrzyni z Glasgow na dystansie 60 metrów. Z kolei Konrad Bukowiecki, nasz złoty kulomiot z HME w 2017 roku w Belgradzie, doznał złamania palca stopy. W Toruniu zabraknie też m. in. Igi Baumgart-Witan, Patrycji Wyciszkiewicz-Zawadzkiej, Anny Kiełbasińskiej, Rafała Omelki czy Sofii Ennaoui. Ta ostatnia dwa lata temu sięgnęła po srebro na dystansie 1500 metrów.
Jednak nawet bez Swobody, Bukowieckiego czy Ennaoui biało-czerwoni mają sporo szans medalowych. Złotych krążków sprzed dwóch lat bronić będą Michał Haratyk (pchnięcie kulą), Paweł Wojciechowski (skok o tyczce), sztafeta 4×400 m kobiet oraz Marcin Lewandowski (bieg na 1500 metrów). Ten ostatni to ciekawy przypadek, bo wystartuje również na innym dystansie – 3000 metrów. Gdyby udało mu się wygrać na drugim z dystansów, to zostałby pierwszym zawodnikiem w historii, który będzie miał na koncie tytuły halowego mistrza w biegach na: 800, 1500 i 3000 metrów! Z kolei Piotr Lisek w skoku o tyczce bronić będzie srebra, ale pewnie ma chrapkę na przeskoczenie Wojciechowskiego. Jednak zarówno Liskowi, jak i sensacyjnemu mistrzowi sprzed dwóch lat, o złoto będzie niezwykle ciężko. Poziom tyczkarzy w tym roku jest absurdalnie wysoki. Dość powiedzieć, że Szwed Armand Duplantis skoczył już 6.10, a Francuz Renaud Lavillenie 6.06! Holender Menno Vloon w bieżącym sezonie ma już wynik 5.96, podczas gdy najlepszy z Polaków Lisek o 16 centymetrów mniej.
– Ostatnie edycje halowych mistrzostw były bardzo udane dla naszej reprezentacji. Teraz czas na sprawdzian we własnej hali. Nie chcę prognozować, ile medali zdobędzie nasza reprezentacja, ale jestem przekonany, że każdy z zawodników zrobi wszystko, aby zaprezentować się z jak najlepszej strony. Polscy lekkoatleci dobrze przepracowali okres przygotowawczy i podczas mistrzostw w Toruniu dostarczą wielu pozytywnych emocji – ocenił prezes PZLA, Henryk Olszewski.
Halowe Mistrzostwa Europy w Toruniu startują dziś, ale rozkręcą się dopiero w piątek, sobotę i niedzielę, kiedy poznawać będziemy medalistów. Oby nie zabrakło wśród nich biało-czerwonych.