Skip to main content

Akcja jak w filmie sensacyjnym zmienia się co chwila. Już żegnaliśmy się ze startem biało-czerwonych w Oberstdorfie, mając poczucie krzywdy i niesprawiedliwości. Ba, rozegrano nawet loteryjne kwalifikacje bez Polaków. A tymczasem zwrotem akcji okazały się wyniki testu na COVID-19, które przyszły zaraz po zakończeniu serii kwalifikacyjnej. Rzekomo zarażony Klemens Murańka dostał wynik negatywny, tak jak wszyscy pozostali członkowie reprezentacji. I co teraz?

Polacy postanowili poruszyć niebo i ziemię, by wystartować w Oberstdorfie. Apoloniusz Tajner zapowiadał wniosek o dopuszczenie Polaków do konkursu, bez kwalifikacji. Adam Małysz grzmiał i mówił, że nie zamierzamy "być pionkami". Nawet minister Gliński napisał na Twitterze, że zajmie się tą sprawą. Jak zatem widać Polacy, jak to mamy w swym kodzie genetycznym, w obliczu zagrożenia i "wroga" zmobilizowali się i pospolitym ruszeniem postanowili odeprzeć niesprawiedliwość, jaka spotkała ich ze strony niemieckiego sanepidu.

Oczywiście to pół żartem. Ale całkiem serio w poniedziałek w godzinach wieczornych odbyła sie narada online przedstawicieli wszystkich reprezentacji i ustalono na niej, że jeśli kolejne testy Polaków będą miały wynik jednoznacznie negatywny, wówczas zostaną oni dopuszczeni do skakania!

Oznacza to, że kwalifikacje zostałyby anulowane, a do skakania w pierwszej serii konkursowej dopuszczeni zostaną wszyscy zawodnicy. To z kolei oznacza, że nie będzie systemu KO, charakterystycznego dla konkursów Turnieju Czterech Skoczni. 62 zawodników stanęłoby na starcie pierwszej konkursowej serii, a najlepszych 30 awansowałoby do serii finałowej. Serię próbną, zaplanowaną na 15:00, poprzedziłaby wówczas dodatkowa seria treningowa, tylko dla polskich skoczków, którzy nie mieli dotąd sposobności zapoznać się z Schattenbergschanze.

Wszystko to jednak jest ograniczone warunkiem sine qua non, którym są negatywne wyniki biało-czerwonych. Trzeba więc w napięciu czekać na efekt pracy laboratorium. 

Póki co niezwykle ciężko wskazać faworytów Turnieju Czterech Skoczni. Wczorajsze kwalifikacje nie były miarodajne, a do tego wciąż nie wiadomo czy szanse na zamieszaniu w czołówce będą mieli Stoch, Żyła i Kubacki. Każdy z nich stał już na "pudle" turnieju, a Stoch i Kubacki znają smak zwycięstwa. W ciemno można zakładać jednak, że wśród najlepszych będą Markus Eisenbichler, Karl Geiger, Halvor Egner Granerud czy Stefan Kraft. Być może także Daniel Huber, Philipp Aschenwald czy Robert Johansson. Coraz lepszą formę sygnalizuje także Ryoyu Kobayashi – wczoraj 5. w kwalifikacjach. Od dłuższego czasu w czołówce kręci się Anze Lanisek.

Niemcy czekają na triumf w czterech skoczniach od 2002 roku, kiedy to niesamowity Sven Hannawald wygrał wszystkie cztery konkursy, jako pierwszy w historii. Później jego wyczyn powtórzyli Stoch (2017/18) i Kobayashi (2018/19). W latach 2009-2015 siedem razy z rzędu Złotego Orła odbierał skoczek z Austrii, ale teraz i drudzy ze współgospodarzy są w odwrocie, bo ostatnie sezonu to triumfy Petera Prevca, dwukrotnie Stocha, Kobayahshiego i ostatnio Kubackiego. 

Bardzo chcielibyśmy, by polskie sukcesy w Turnieju Czterech Skoczni trwały nadal, ale naprawdę nie wiemy jeszcze, czy w ogóle będzie na to szansa. Czy Granerus, Eisenbichler i inni liderzy tego sezonu będą mogli poczuć na plecach oddech podopiecznych Michala Doleżala. Szalony to rok w każdym sporcie i szalony początek Turnieju Czterech Skoczni chyba już nikogo nie dziwi.

Related Articles