Skip to main content

W przedostatnim dniu igrzysk dokładamy dwa kolejne krążki i na dziś dzień nasz stan medalowy wygląda następująco: 4 złote, 5 srebrnych, 5 brązowych, a to daje 17. miejsce w klasyfikacji ogólnej. Srebro dołożyły niezawodne panie ze sztafety 4×400 metrów nazywane aniołkami Matusińskiego, brąz zdobyła też rano nasza czwórka kajakarek, która jest mieszanką młodzieńczej fantazji z wielkim doświadczeniem.

Srebro w kajakarskiej czwórce w wyścigu na 500 metrów zdobyły dziś rano: Karolina Naja, Anna Puławska, Justyna Iskrzycka oraz Helena Wiśniewska. Karolinę Naję możemy już nazwać ikoną polskich igrzysk olimpijskich. Zdobyła na tych igrzyskach swój drugi medal, a finalnie ma już cztery – dwa brązowe i srebrny w dwójkach i ten dzisiejszy brąz w czwórce. A przecież ma dopiero 31 lat i na kolejnych igrzyskach będzie miała 34, a więc tyle, co Danuta Kozak. Węgierska weteranka przywiezie z Tokio złoto z czwórki i brąz z dwójki. Jeśli więc nie wydarzy się coś niespodziewanego i jakieś sprawy osobiste lub kontuzja nie wykluczą Karoliny z igrzysk w Paryżu, to za trzy lata może ustępować już tylko… Irenie Szewińskiej. Królowa polskiej lekkoatletyki ma tych medali siedem. Pięć ma szermierz Jerzy Pawłowski i pięć ma jeszcze Justyna Kowalczyk. Naja ma tyle samo medali, co Robert Korzeniowski, Adam Małysz, Kamil Stoch i Witold Woyda. I szansę na kolejne dwa.

Polki wygrały rano swój półfinał spokojnie, bez stresu, ale awans był tam tylko formalnością, bo do finału wchodziły aż cztery osady na pięć, odpadała więc tylko ostatnia czwórka. W finale Węgierki były już za mocne, ale do Białorusinek aż tak wiele nie brakło. Polki jednak płynęły spokojnie, nie było żadnej nerwówki, fotofiniszu i zaciskania zębów. Wyprzedziły Nowozelandki ze słynną Lisą Carrington. Tyle, że one mają dwie świetne kajakarki, a dwie pozostałe nieco odstają. My mamy bardzo równą czwórkę. Karolina jest najbardziej doświadczona i utytułowana. W polskich kajakach następuje mądra wymiana pokoleniowa, szczególnie w dwójkach, którą nadzoruje trener-idealista – Tomasz Kryk. Trzy razy trenowane przez niego dwójki przywiozły z igrzysk medale (brąz, brąz, srebro), a było też srebro Marty Walczykiewicz w jedynkach i dzisiejszy brąz czwórki. On jednak pragnie złota. Kryk odpowiada za pięć polskich medali, a przecież na tych igrzyskach Walczykiewicz przegrała brąz przez fotofinisz. W czwórce jest 25-letnia Anna Puławska, Iskrzycka ma 24 lata, a najmłodsza, czyli Wiśniewska ma dopiero 21 lat. Ta czwórka może jeszcze popracować wspólnie i dokładnie w takim składzie wystąpić w Paryżu za trzy lata.

Można powiedzieć, że polska sztafetami stoi. Złoto w czwórce mieszanej na 400 metrów, a teraz srebro w sztafecie kobiet na tym samym dystansie. Natalia Kaczmarek, Iga Baumgart-Witan, Małgorzata Hołub-Kowalik i Justyna Święty-Ersetic dobiegły do mety tylko za Amerykankami. Medal należy też do Anny Kiełbasińskiej, która biegła na pierwszej zmianie w eliminacjach. Dla czterech finalistek jest to drugi medal na tych igrzyskach, bo przecież dwie panie biegły w półfinale miksta, a pozostałe dwie w finale. Amerykanki były w dzisiejszym biegu klasą same dla siebie, mając prawie cztery sekundy przewagi nad Polską. Ostatnia Athing Mu biegła już do mety na totalnym luzie, złoto było tu poza absolutnym zasięgiem. Polki o srebro musiały się bić z Jamajkami i Kanadyjkami. Kiedy wydawało się, że dwie zawodniczki już doganiają Justynę Świętą-Ersetic, to ta "depnęła" na ostatniej prostej tak, że nie było czego zbierać i srebro stało się faktem. Faktem stał się także nowy rekord Polski, który ustanowiła polska sztafeta – 3:20.53.

Sztafeta kobiet 4×400 metrów nazywana jest aniołkami Matusińskiego, od nazwiska trenera – Aleksandra Matusińskiego. To niezwykle utytułowane i utalentowane dziewczyny. Taka Justyna Święty-Ersetic, którą Matusiński prowadzi od ponad 10 lat – ma na swoim koncie sporo medali: srebro i brąz mistrzostw świata, dwa srebra z halowych mistrzostw świata, złoto mistrzostw świata i dwa złota halowych mistrzostw Europy – wszystko właśnie w sztafecie 4×400 metrów. To na tę konkurencję postawiliśmy w ostatnich latach kosztem występów indywidualnych. Sukcesy te są głównie w tym samym składzie, choć brakuje na IO Patrycji Wyciszkiewicz, także silnego punktu kadry, wicemistrzyni świata z 2019 roku. W reprezentacji panuje znakomita atmosfera, co zresztą widać po wszystkich wywiadach. Aniołki Matusińskiego już nie pierwszy raz skradły nam serca. A jeszcze Iga Baumgart-Witan na sam koniec rzuciła sobie soczystą polską "kurwą" do kamery. I jak tu ich nie kochać?

Related Articles